Od początku ubiegłego wieku obrazy miasta w sztuce utrwalają pęd, nacisk na masowość, dobitne pokazanie znaczenia techniki i technologii. Nie ma w nich miejsca na zatrzymanie się, zwolnienie, zauważanie otoczenia. Szybkość zmieniających się obrazów nie sprzyja uważności. Za to potęguje wrażenie tego, że wszystko wokół nas jest nastawione na posiadanie i zdobywanie, a żeby móc to osiągnąć trzeba przyspieszać i przyspieszać, aby być niczym szczury z filmików pokazujących dramat ludzkiej egzystencji nastawionej na rywalizację. A gdyby się tak zatrzymać? Dostrzec w swoim otoczeniu coś więcej niż czubek własnego nosa i ludzi stających na drodze? Gdyby się rozejrzeć i zauważyć przyrodę, przyjrzeć się ptakom, ssakom, owadom, grzybom i roślinom żyjącym w dostępnych szparach i szparkach zmieni, na stropodachach, elewacjach budynków, wiatach śmietnikowych, patkach, zabytkach, restauracjach, marketach. Na taką przygodę zabiera nas Michał Książek w swojej książce „Atlas dziur i szczelin”.
Wchodząc do tej publikacji zauważamy, że nie będzie to powieść czy atlas oprowadzający
nas po faunie i florze Warszawy. Wejdziemy do otoczenia centrum stolicy i
przyjrzymy się przyrodzie, która mimo dążenia do betonozy próbuje przetrwać to
starcie z człowiekiem. Autor dzieli się z czytelnikami własnymi
spostrzeżeniami, odczuciami, relacjami z przyrodą i ludźmi. Opisy bywają poszarpane,
poszczątkowane, poetyckie. Pełno w nich luk i niedopowiedzeń oraz pasji
obserwowania otoczenia, bo to ono odgrywa tu główną rolę. Zaraz po ludzkim
wzroku próbującym uchwycić te skrawki, które w sobie kryją życie. Nie mijamy tu
roślin w pędzie uniemożliwiającym dostrzegania czegokolwiek. Na każdym kroku
zatrzymujemy się, a to przy drzewie, a to przy żywopłocie, murze będącym
świetnym miejscem do osiedlania ptaków. Zobaczymy, w jaki sposób zwierzęta w
mieście zaspokajają swoje potrzeby, jak walczą o przetrwanie w przestrzeni,
która nie jest przyjazna, w otoczeniu hałaśliwym i niebezpiecznym, ale będącym
ich domem. Uświadomimy sobie, że nasiona kiełkują i rozrastają się w
najdziwniejszych miejscach. Czasami będą to murki, innym razem dachy, na
których wypuszczą korzenie i zawalczą o możliwość dorośnięcia i wytworzenia
nasion. Ujrzymy przebiegłość ptaków, ssaków, owadów w tych trudnych warunkach,
niesamowitą zdolność dostosowania się. Zobaczymy jak flora i fauna potrafi
przejąć przestrzeń wdzierając się najpierw do małych szczelin i stopniowo je
powiększając. Spotkamy tu też ludzi, dla których kontakt ze zwierzętami to
część codzienności. Michał Książek oprowadzając nas po swoim otoczeniu podsuwa
inspirujące obrazy oraz zachętę do zatrzymania się, wykorzystania czasu na
dostrzeganie przyrody, docenienie tego, że mimo otoczenia betonem ona walczy,
daje nam cień i miejsce na gniazda. Reportaż ten uświadamia nam jak bardzo
otoczenie, w którym żyjemy jest żywotne i nadal ciągle stara się być niezależne
od niszczycielskich działań człowieka. Czy uda nam się wesprzeć to, co jeszcze
pozostało? Czy miasta mogą być bardziej zielone i czyste? Czy jest szansa na
piękniejsze otoczenie bez stawiania szpetnych betonowych donic? To pytania,
które pojawiły się w mojej głowie w czasie lektury. Lektura jest zachętom do
dbania o miejsca, w których mogą osiedlać się ptaki, które mają bardzo trudne
życie w mieście.
„Atlas dziur i szczelin” to lektura nietypowa, bo zamiast spotkania z ludźmi
(ci także się pojawiają) mamy relacjonowanie spotkań z przyrodą. Autor podsuwa
sporą dawkę informacji o żyjących w mieście gatunkach. Na pewno nie są to
wszystkie obecne w mieście zwierzęta. To bardziej zbiór tych napotkanych.
Ciekawa książka, lekka i zarazem nastrajająca na kontakt z przyrodą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz