„Nikt tak nie dokopie kobiecie jak inna kobieta” – poucza bezmyślnie powtarzana przez ludzi mądrość ludowa. Ile w tym stwierdzeniu prawdy? Jeśli jesteś kobietą i uważasz, że dużo to tę złośliwość przypisujesz także sobie. Jeśli jesteś mężczyzną to winę za przemoc, jaka spotyka kobietę zrzucać na nią samą i działa to na zasadzie: „Łaziła nocą? Sama sobie winna”. Jak bardzo takie zrzucanie odpowiedzialności na ofiarę przemocy jest silnie zakorzenione w naszym społeczeństwie mogliśmy obserwować w ciągu ostatnich tygodni, kiedy pojawiały się informacje o zaginionych, zgwałconych, zamordowanych czy będących ofiarami zakazu aborcji kobiet. Żeby znaleźć prawdziwe źródło przemocy społecznej trzeba poszukać, która z grup jest uprzywilejowana. A tę znajdziemy wśród ludzi, którzy nie muszą protestować, aby cieszyć się możliwością decydowania o swoim ciele i nie musieć za pomocą protestów przekonywać, że wykluczanie, ocenianie, podejmowanie przez nich decyzji jest potrzebne i ważne i nikt nie może im tego zabronić.
I kto w naszym pięknym kraju nie musi protestować? Heteroseksualni ochrzczeni
mężczyźni. I tam właśnie należy szukać źródeł przemocy wobec każdej innej
grupy. Oczywiście nie znaczy to, że każdy heteroseksualny ochrzczony tworzy tę
przemoc. Co to to nie, bo niektórzy po prostu zostali w dzieciństwie
zaniesieni, ochrzczeni, porzucili religijne opowieści na rzecz naukowych i nie
chcą mieć z tą zrzucającą na kobiety winę kulturą nic wspólnego (kto skusił
biednego Adasia jak nie Ewa?).
Ci nietworzący przemocy wobec kobiet doskonale wiedzą, że każda osoba sama
decyduje o własnym ciele i taka postawa sprawia, że też często są ofiarami
społecznej przemocy wypowiadanej ustami troglodyty objaśniającego kobietom
świat i od razu dzielącego się z nią swoimi preferencjami seksualnymi w stylu: „kijem
bym jej nie tknął, a co dopiero penisem” (tak, jakby ta kobieta marzyła o ich
dotyku), „wygląda na taką, co dobrze ssie” (a jednocześnie oburzają się, kiedy
widzą osoby LGBT, które niby obnoszą się ze swoją seksualnością), czy „z łóżka
bym jej nie wyrzucił” (dając do zrozumienia, że nie potrafi posługiwać się
niczym innym tylko ocenianiem ludzi przez pryzmat swoich potrzeb seksualnych) i
jednocześnie „wygląda na puszczalską” (i to wypowiada mężczyzna, który daje do
zrozumienia, że jest łatwy i puszczalski).
Nikt tak skutecznie nie objaśni kobiecie tego skąd ją ta przemoc spotyka jak biały
ochrzczony i tkwiący w wierze mężczyzna, który wszelkie zło upatruje w ruchach,
dzięki którym obecnie kobiety mogą się edukować, pracować, rozwijać swoje
pasje. Objaśni jej to, bo boi się utraty swojej uprzywilejowanej pozycji.
Z mojego własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że najwięcej obleśnej,
molestującej i oceniającej przemocy spotkało mnie ze strony mężczyzn. To oni
zawsze najlepiej wiedzieli jak wyglądam (żaden mój rozmiar nigdy nie uwalniał
mnie od ocen), ile mam seksu i co ta ilość robi z moim mózgiem. Najzabawniejsze
jest to, że te oceny pojawiały się od razu po tym jak takim panom zabrakło
argumentów merytorycznych, czyli zwyczajnie byli niedouczeni albo przekonani o
swojej racji i to, że ktoś śmiał spojrzeć na określony problem inaczej ich
frustrowało. Frustracja przyczyniała się do wylewu słownej przemocy, bo na inną
nie mogli sobie pozwolić. Jestem przekonana, że każdy typek mówiący o
kobietach w ten sposób używa też
przemocy fizycznej.
Powiecie „to internet,a w internecie
ludzie piszą różne rzeczy”. Tak internet, ale w życiu też spotykam się z takimi
komentarzami. Mało tego: to mężczyźni są najbieglejszymi specjalistami od
wychowania dzieci. Im starsi i mniej zajmowali się swoimi pociechami tym wiedzą
lepiej. To oni najczęściej mówili do mojego dziecka „niegrzeczne”, kiedy miało
atak padaczki i straszyli „pan cię zabierze”. To oni najlepiej wiedzieli, że
jak kobieta ma ślub cywilny to na pewno planuje rozwód (a sami unieważniali
małżeństwa i zdradzali żony na prawo i lewo) i wisienka na torcie: to ich
działania w mojej okolicy doprowadziły do kilku samobójstw matek, to oni są w
mojej okolicy najczęściej mordercami i gwałcicielami.
Powiecie: no, ale mężczyźni tę przemoc stosują krótkofalowo, bo dają sobie w
pysk i później się godzą. No i po raz kolejny skłamiecie, bo gdyby to było
takie krótkofalowe to niemielibyśmy piekiełka podziałów pisowsko-peowskiego w
naszym kraju, nie mielibyśmy setki wojen w historii ludzkości.
Pamiętajcie, że mówiąc „po co tam szła?”, „po co się tak ubrała?”, „po co go
rzuciła?”, „Po co mu odmówiła?” tworzysz kulturę przemocy, w której także
mężczyźni są ofiarami. Czy na pewno chcesz sobie to serwować? Czy na pewno
potrzebne Ci ciągłe ocenianie, ciągła próba imponowania sąsiadom i znajomym
nowym drogim (nie mylić z nowym i sprawnym) samochodem, drogimi wakacjami? Czy
na pewno jesteś szczęśliwa/y kierując się ocenami innych? I tu nie chodzi o to,
że masz nie mieć niczego drogiego, luksusowego. Nie ma nic złego w posiadaniu
rzeczy, jeżdżeniu na wczasy, dopóki nie masz ich tylko po to, aby imponować
innym, bo wtedy ustawiasz swoje życie pod cudze pragnienia, marzenia i zazdrość,
a to nie może dać szczęścia. Możesz na chwile ucieszyć się, że sąsiada skręca
na widok tego, co kupiłeś, ale to nie przyniesie niczego poza krótkotrwałym
zadowoleniem. Mało tego: sam sobie zaserwujesz przemoc zarabiając na rzeczy,
które w sąsiedzie czy znajomym powodują zazdrość zamiast zapracować na coś, co
Tobie i tylko Tobie da radość wolną od cudzych ocen.
A teraz na koniec najważniejsza rzecz: najwięcej dobra spotkało mnie ze strony
kobiet. To od nich najwięcej słów wsparcia dostaję, motywacji. I to nie jest
tak, że tylko kobiety są świetne, a mężczyźni źli. Płeć nie czyni nikogo dobrym
lub złym. Dobrym lub złym nie stajemy się też z powodu upodobań seksualnych czy
ubioru, zasobności portfela tylko za pomocą tego jak patrzymy na innych i w
jakie relacje z nimi tworzymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz