Norman Davies, Europa.
Między Wschodem a Zachodem, tł. Bartłomiej Pietrzyk, Kraków „Znak” 2009.
Wielkim problemem współczesnego świata są "życzliwe" mity o
innych nacjach. W owych mitach Polacy postrzegani są jako antysemici, Ukraińcy
jako bezduszni bandyci, Niemcy to ludobójcy. Zapominamy o całych
wielopokoleniowych kontaktach między narodami, a raczej nacjami (narody
narodziły się dopiero w XIX wieku). Ludy Europy żyły obok siebie, asymilowały
się, mieszały się , zmieniały miejsce zamieszkania uciekając przed
nieodpowiednimi czy niesprawiedliwymi rządzącymi, zmieniali religie, by wyrazić
poparcie lub jego brak wobec rządzących, ci ostatni z kolei często narzucali
konieczność wyznawania Boga w określony sposób.
Europa (jako twór polityczny) od początków jej kształtowania
była tyglem trzech kultur: chrześcijańskiej, judaistycznej i muzułmańskiej. Owa
różnorodność była źródłem postępu naukowego, ale też i licznych wojen, które
toczyły się również w granicach określonej religii.
Norman Davies w swojej książce „Europa. Między Wschodem a
Zachodem” jest bardziej dziadkiem gawędziarzem niż historykiem. Można pokusić
się o stwierdzenie, że książkę mogłaby napisać osoba będąca filologiem,
socjologiem czy filozofem. Wystarczyło zastosować dekonstrukcjonistyczny
warsztat, obalić dawne mity lub szukać źródeł do ich obalenia. Owo podejście
jest jednak dla nas Polaków bardzo korzystne. Nie jesteśmy już narodem leni i
złodziei prześladujących Żydów, ale bardzo tolerancyjnym krajem z czasów
Rzeczypospolitej Obojga Narodów, kiedy Polska była azylem wolności na tle
absolutystycznych państw i grasującej Inkwizycji.
Davies zaznacza w swojej książce, że nasza kultura ma
korzenie Wschodnie. Nawet chrześcijaństwo uważane za osiągnięcie Zachodu
powstało na Wschodzie: „Również religia judeochrześcijańska nie miała
europejskich źródeł. Jak wszystkie trzy religie monoteistyczne pochodziła z
Orientu – ex Oriente lux. Zrodziła
się w Judei z judaizmu i dopiero później Europa stała się jej najważniejszym
ośrodkiem” (s. 20).
Mimo tego jej korzenie nie były nigdy chrześcijańskie i
wmawianie Europejczykom, że nie ma Europy bez Chrześcijaństwa jest manipulacją
rządzących. Przez wiele wieków w Europie obok chrześcijaństwa istniały pierwotne
religie pogańskie, które wypierane przez nową ideę wprowadzały swoje rytuały i
symbole do wchłanianych wartości: „Rytuały, zamaskowane dla niepoznaki
chrześcijańskimi symbolami, często pozostawał podstawowymi składnikami
europejskiego folkloru” (s. 22). Pogańskie symbole nigdy nie popadły w zapomnienie
i wykorzystali je naziści, którzy nie tylko mieli dobry kontakt z Watykanem,
ale których –nawet w obliczu ludobójstwa – papież Pius XII nie upomniał.
Europa XX wieczna była terenem, na którym ścierał się
komunizm i faszyzm. Zdaniem Daviesa liberalizm w Europie do czasu interwencji
USA w II wojnie światowej był siłą niedomagającą, która nie potrafiła poradzić
sobie z faszyzmem i komunizmem. O hiszpańskich republikanach walczących podczas
wojny domowej (1936-1939) jako trzeciej
sile walczącej wspomina w „Europie. Rozprawie historyka z historią”. Byli oni
jednak na tyle tolerancyjni, że ich rozgrywki między komunistami Trockiego a
falangą Moli zbuntowanej przeciwko zbyt tolerancyjnym rządom republikańskim nie
wspomina żaden z historyków opisujących owe starcia. O owych starciach
przeciwko władzy nie piszą również amerykańscy autorzy biorący udział w walkach
po stronie komunistów, ani katoliccy dokumentaliści ubolewający nad rozlewem
krwi przez ateistyczny motłoch.
Książka Davisa mimo licznych anegdot z życia autora wnosi
wiele dobrego do dyskusji nad współczesną historią. Ma obalić dawne poglądy i
zakłamywanie historii. Jedynym minusem jego książek jest to, że najwięcej
czytelników znajdują w Polsce, która jest przecież zainteresowana tym, by inni
o niej czytali, a niekoniecznie chce czytać o sobie.
Jak na gawędziarza i historyka pozycja ta posiada szereg
trafnych (logicznych) analiz i wniosków dotyczących dziejów ludzkości. W
analizie różnych problemów nie ogranicza się do terenu Europy. Książka (jak
wszystkie inne jego dzieła) jest raczej esejem do poduszki i przemyśleń niż
poważną akademicką literaturą. Może stanowić doskonałe uzupełnienie wiedzy z
historii dla gimnazjalistów i licealistów, co nie znaczy, że osoby starsze i
lepiej wykształcone stracą czas czytając ją.
Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia podczas czytania tej
pozycji to szlag mnie trafiał kiedy przy każdej „analizie” wydarzeń autor
wtrącał anegdoty z własnego życia (pisanie pamiętnika przy okazji pisania
historii Europy) i ciągle wpadał w samo zachwyt nad własnym geniuszem, ale jest
to cecha typowo brytyjska (tak samo jak zidiocenie intelektualne amerykańska) i
każdy, kto z Brytyjczykami miał do czynienia wie doskonale jakie to uciążliwe
na co dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz