Czuję się jakbym cały dzień był na smyczy:
pobiegać w kołnierzu się nie da, wspinać po schodach też nie, a o wchodzeniu na
łóżko to nawet nie wspomnę. Nawet leżenie stało się niewygodne i uciążliwe.
Pozostaje mi siedzieć i obserwować, co dzieje się dookoła. I oczywiście pokonać
przeszkody. Z tego powodu uparcie walczę ze schodami. Nie jest to łatwe.
Wcześniej mogłem patrzeć na łapy, na schody, a teraz się o nie obijam. Nie
przestaję próbować, bo jak mówią „do upartych świat należy”. Może nie było tam
nic o upartości, ale o należeniu na pewno. W końcu odkrywam, że wystarczy
bardzo wysoko podnieść łeb i wspinać się. Na górze odkrywam, że może wejść było
łatwo, ale zejść… to już mały problem. Musiałem troszkę pogłówkować. Najpierw
przednia łapa. Nie tak nic nie widzę i zahaczam o schody – stwierdziłem - No to
może tylna. Też nie. Troszkę zajęło mi nim nauczyłem się schodzić bokiem. Nie
było łatwo.
Na dole czekała na mnie Ola z pudłem i coś do
mnie wołała. Na wszelki wypadek zacząłem uciekać. Pani się śmiała i wołała:
-Tutuś, kosmito, chodź do rakiety. Tutuś,
kosmito, chodź do rakiety.
Brzmiało groźnie i wolałem nie ryzykować.
Zwłaszcza ten kosmita mnie niepokoił, bo w rakiecie już raz byłem. Ta
wcześniejsza była zdecydowanie większa (podobnie jak Ola). Moja właścicielka
znudziła się gonieniem za mną. Weszła do rakiety i zaczęła czymś popiskiwać.
Nie mogłem nie podejść. Po tym jak kupiła sobie całą kolekcję piszczących
zabawek są dla mnie jak smycz: przyciągają.
Podbiegłem znowu pokonując przeszkody, obijając
się. Ola wzięła koc i zaczęła mnie gonić, a pani wołała:
-Tytuś, chodź pod kocyk. Tutuś, chodź pod
kocyk, bo jak nie to będę łaskoczącym duszkiem.
Ola ganiała i tuliła mnie. Było to bardzo miłe.
Lubię takie zabawy. Później wskoczyła na łóżko, przyszedł pan, poskakała po
nim, wskoczyła pani na kolana. Pani powiedziała:
-Chcesz przeczytać ze mną bajkę o Tutusiu?
I przeczytała o mojej walce ze schodami. Dziwnie
się poczułem, bo miałem wrażenie, że czyta mi w myślach. Ola skoczyła na łóżko,
przykryła się kocykiem i zasnęła, a ja wymownie spojrzałem na panią: „chodźmy
na spacer”.
Ty to masz szczescie. Jak juz bedziesz w kosmosie koniecznie opowiedz jak bylo. Powodzenia.
OdpowiedzUsuń