Dariusz Muszer, Pole Czaszek, Szczecin, Bezrzecze „Forma”
2017
Dariusz Muszer po raz kolejny sięga po temat przyszłości
i zagrożeń, jakie niesie ze sobą brak dbania o otoczenie. Spalona promieniami
słonecznymi, opustoszałą Ziemię zamieszkują tylko różnorodne gatunki homoidów, które
walczą ze sobą o przestrzeń. Wcześniej doprowadziły do unicestwienia wszystkich
zwierząt oraz znacznej ilości roślin. Beton, sucha ziemia i nieliczne chwasty
są krajobrazem, w którym przyszło żyć bohaterom „Pola Czaszek”.
Kruhtorin XVI, lingwistkę i pana Toco, technika wysłano
w misję do zbadania okolic Ziemi. Takie rozeznanie odbywa się raz na pięć
tysięcy lat i pozwala na kontrolowanie równowagi we Wszechświecie. Zasady bezpieczeństwa
przewidywały badania bez lądowania na planecie.
„Z punktu widzenia ówczesnej Ziemi układ ten należał
do kategorii: przedsiębranie nadmiernych środków ostrożności. A jednak
dziesiątki milionów lat później , gdy Ziemianie po raz pierwszy podjęli próby
popełnienia zbiorowego samobójstwa poprzez uwolnienie energii, z zamiarem
pociągnięcia za sobą również całej planety w niechybną śmierć, okazało się, że
podpisanie umowy nie było wcale taką złą decyzją. Próby te bowiem pewnego
pięknego dnia zakończyły się oszałamiającym sukcesem. To, że pierwsza osiadła
na Ziemi ludzkość własnoręcznie i własnobombnie się wytępiła, nie wymagałoby
nawet najkrótsze wzmianki w multiwersjańskich kronikach – nie była to przecież
żadna wielka katastrofa kosmiczna, tylko raczej wydarzenie na skalę regionalną,
epizod na obrzeżach obrzeży multiwersum – gdyby nie jedna niezwykle istotna
sprawa, a mianowicie taka, że w skutek samobójczych zapędów paleo-Ziemian
przestała egzystować także ich macierzysta planeta, gdyż wraz z sobą wysadzili
również i ją w powietrze. Systemowi słonecznemu, którego jeszcze niedawno
Ziemia była częścią składową i w którym rozprysła się na miliardy kawałków,
bezwładnie krążących w próżni, groziła całkowita zapaść”.
W tak trudnych okolicznościach Strażnicy Multiwersum
muszą znaleźć rozwiązanie pomagające uniknąć niestabilności Drogi Mlecznej.
Zebrano resztki z wcześniejszej Ziemi i stworzono Drugą Ziemię, na której
umieszczono człowieka obdarzając go miłością i chciwością pozwalającymi
rozwijać się wg potrzeb gatunku. Ze względu na bezpieczeństwo nowa planeta
miała objawiać się w kilku paralelnych egzystujących postaciach, co zapewniało
stabilność Układu Słonecznego w przypadku powtórnego wysadzenia Ziemi w
powietrze. Badanie nowej planety wymagało poznawanie wszystkich jej paralelnych
odbić.
Jednym z celów Kruhtorin XVI jest Ziemia
Popiołoskórych. Zbierane informacje pozwalają nam poznać Kalonga i Justusa
pracujących na Polu Czaszek. Uczestniczący w dziwnym zajęciu wykopywania
szczątek po poprzednich mieszkańcach Ziemi są członkami osobliwego klanu, w
którego skład wchodzą przedstawiciele różnych gatunków człowieka. W miarę
wchodzenia w ten świat przyszłości odkrywamy tragizm postaci, ich zależność od
sił pozaziemskich oraz brutalność. Kanibalizm jest jednym z elementów
przetrwania w tej post-apokaliptycznej scenerii, którą zgotowali sobie
mieszkańcy tej odsłony Drugiej Ziemi. Nowe gatunki kierujące się miłością i
chciwością są bezduszne, bezwzględne i myślą wyłącznie o zaspokajaniu własnych żądz.
To prowadzi do wyniszczenia planety. Traktowanie przedstawicieli różnych
gatunków jako materiał zamienny, tworzenie fabryk z ludzkim materiałem
powstałym z przypadkowo schwytanych pozwala Unii powstałej w celu zapewnienia
dobrobytu i bezpieczeństwa na kontrolowanie ludźmi. Początkowa sielanka i
stechnicyzowanie każdej dziedziny życia, dostarczanie każdemu mieszkańcowi
odpowiedniej ilości jedzenia sprawia, że nikt już nie dba o uprawę ziemi. Leżące
odłogiem pola wypalane przez promienie słoneczne powoli pustoszeją. Toksyczne i
radioaktywne rośliny, które ocalały próbę czasu pozostają pod ochroną, a wśród
zwierząt można znaleźć jedynie robale żyjące w strzeżonych sadach. Drapieżność
popiołoskórych, ich bezwzględność prowadzi do zabiegów Unii, aby zastąpić ten
gatunek technologicznie zaawansowanymi humaoidami. Ludzkie ciało łącznie z kośćmi
staje się materiałem, którym można handlować i żywić się. Życie staje się tyle
warte, ile mięso i kości na określonej jednostce.
Dariusz Muszer zaludnił swoją powieść gatunkami
przyszłości. Wśród nich znajdziemy Lunaków mieszkających na Księżycu, joldaków hodowani
do pożerania innych gatunków, askarysów tworzący wojsko, międzyparalelnych
handlarzy Tukunów, technotów, szczurzonów, twaroggów. Wszyscy oni rozpychają
się, walczą o przestrzeń i wspinanie się po stopniach drabiny pokarmowej, na
której dole znajdują się gatunki zjadane przez wszystkie inne i przez to
najbardziej zagrożone. Jest to świat, w którym mieszanie genów, wszczepianie
chipów, reinkarnacja czy przeniesienie na równoległą Ziemię jest narzędziem kontroli
i terroru jednostek. Każdy z gatunków ma przypisane zdolności, których nie może
przekroczyć. Jednak czasami do projektowania nowego istnienia wkrada się błąd.
Tak jest w przypadku joldaka Justusa, który nie tylko nie chce jeść mięsa, ale
i brzydzi się zabijaniem, a do tego ma zdolności techniczne. To pozwala mu
przeprogramować alarm i schować się w spiżarni Centrum Zdrowia, w którym - razem
z innymi joldakami - został powołany do życia. Przypadkowe wydarzenia prowadzą
do przejęcia szpitala przez ten drapieżny gatunek, któremu nawet Rzeźnicy nie
są w stanie się oprzeć. Tylko Justus nie wpisuje się w ich krwawe poczynania i
musi kryć się przed współbraćmi. Wizyta Kalonga pod wpływem słów ocalałej kucharki
z Centrum Zdrowia i wyprowadzenie chłopaka staje się początkiem powstawania międzygatunkowej
rodziny, w której każdy członek dba o innych i pozwala na kształtowane się
dbającej o innych społeczności, w której niskie pobudki spychane są na dalszy
tor, a górę bierze miłość mogąca zmieniać losy Ziemi.
„Pole Czaszek” zabiera nas do świata, w którym
pojęcie moralności jest równoznaczne z pełnym brzuchem i uniknięciem śmierci. Opowiedziana
niechronologicznie prosta historia bohaterów pokazuje nam paradoksy zachowań. Z
jednej strony mamy bardzo utalentowanego chłopaka, dla którego technologie nie
stanowią żadnej tajemniczy przez co może uratować życie swoje i bliskich, a z
drugiej bezmyślne stado posłuszne woli innych i podlegające instynktom. Między
nimi oczywiście rozciąca cała gama gatunków homoidów o różnych przeznaczeniach
i umiejętnościach zaprogramowanych niczym w „Nowym wspaniałym świecie” Aldonusa
Huxley’a. I tu i tam nowe życie powstaje w specjalnych laboratoriach. Cały
proces różni się tylko narzędziami, a cele są podobne: wyprodukować posłuszną
masę gotową na każde rozkazy wszechpotężnej Unii mającej być wybawieniem, ale
tak naprawdę będącą pułapką dla jednostek pragnących wolności i niezależności.
Zbyt duże nieposłuszeństwo mieszkańców miasta kończy się dla nich zamknięciem za
laserowym płotem, który sprawdza się lepiej niż wielomiesięczne obleganie miasta.
Zbuntowani mieszkańcy pozostawieni sami sobie mają dokończyć dzieło
samozniszczenia. Jednak idea buntu rozprzestrzenia się i nowe ogniska walk
pojawiają się i w innych miejscach na Ziemi. Możemy poznać też regiony miasta,
w których ludzie posłuszni są do granic możliwości. Ich całkowite poddanie się
woli siłom rządzącym pozwala im na mieszkanie w dzielnicy odciętej od reszty
miasta i bierne oczekiwanie na śmierć. Zadbane ulice, dostatek jedzenia
kontrastuje z tym, z czym ludzie mają do czynienia po drugiej stronie rzeki.
Wielowątkowość, przenoszenie w czasie, pokazywanie migawek
z różnych etapów życia bohaterów składa się na los Ziemi będącej Polem Czaszek.
Z każdym rozdziałem losy bohaterów układają się w zadziwiającą całość
pokazującą wycinek multiwymiarowego multiwersum: wycinek niezwykle ważny dla
nas, bo nie tylko dotyczący naszego świata, ale i zagrożeń, które stwarzamy.
Nauka i technologia stają się tu największym wrogiem człowieka, a centralne
zarządzanie oraz kontrola każdej jednostki prowadzi do tyranii i wyczerpania
zasobów oraz całkowitego zniewolenia, w którym ludzie stają się elementami
rządowych projektów: „Przyszedłem na świat w ramach najnowszego programu
prokreacyjnego naszego rządu”. Powołanie do życia przez rząd, znalezienie kobiety
do rozrodu, planowanie każdego etapu życia człowieka jest normą i przypadkowa
śmierć nie może mieć tu miejsca. Niemile widziane są również osobniki powstałe
w wyniku tradycyjnej prokreacji. To wszystko pachnie nam Huxleyem, ale w przeciwieństwie
do „Nowego wspaniałego świata” Pole Czaszek to miejsce brudne, zbroczone krwią
i potem niewolników, którym wmawia się, że są wolni tylko muszą odprowadzić
odpowiednią ilość podatku w postaci wydobytych z Ziemi kości… Czyż nie ma
wymowniejszego obrazu niewolnictwa?
Po raz kolejny jestem zachwycona wizją, którą
stworzył Dariusz Muszer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz