Etykiety

środa, 12 sierpnia 2020

Bogusław Kierc "Osa"

Książki Bogusława Kierca są erudycyjne. Autor od swojego czytelnika w pewnym sensie wymaga oczytania, otwartości na skojarzenia, reinterpretacje oraz dekonstrukcję. Cechuje je też wychodzenie naprzeciw siebie, przeglądanie się w sobie, traktowania Ja jako Innego. To najlepiej widoczne jest w eseju „Notesprospera”, w którym przygotowywanie do roli to ciągłe szukanie i gubienie siebie, wyzwalanie się z siebie, ale też dawanie siebie postaci, w którą się wciela.
„Karawadżje” to z kolei interesująca podróż przez świat skojarzeń artysty wokół dzieł innego artysty. Bogusław Kierc krążąc z zafascynowaniem wokół prac Caravaggia w pewien sposób przegląda się w nich. Rzymski malarz staje się pretekstem do opowiedzenia o literaturze, filozofii, dekonstrukcji znanych motywów i tematów, podzielenia się hermeneutycznym spojrzeniem na wycinki kultury. „Karawadżje” jest tu spotkaniem poety – krytyka z malarstwem rzymskiego artysty i wielowiekową naleciałością, której obok licznych naukowych prac, analiz ekspertów nie brakuje filmu, współczesnych naśladowców upraszczających formy. Na spotkanie to warto wybrać się z reprodukcjami, sięgać po książki, słowniki.
A jeszcze wcześniej do czytelników trafiła „Cię-mność”, czyli prawdziwa bomba. W zbiorze tym człowiek staje naprzeciw świata: ludzi, rzeczy, własnych uczuć, wyobrażeń, w którym błądzi wśród zagranych przez siebie ról, bo życie to teatr, a ludzie są aktorami (Shakespeare) podobnymi do trzciny na wietrze, ale trzcina myśląca (Pascal). Właśnie ów proces myślowy każe człowiekowi stanąć naprzeciw Siebie i Innego (Buber). Jednocześnie pojawia się zwątpienie w realność odczuć i postrzegania siebie oraz swoich myśli. Z minuty na minutę patrzymy na tę samą rzecz odmiennie, tak jakbyśmy wszystko było tylko złudzeniem, jak w filmie „Otwórz oczy” reż. Amaenabara. To przywodzi też na myśl szaleńczą wizję Putmana z mózgami w słoikach, które drażnione przez naukowca tworzą kolejne uczucia i postrzegania. Czy nasz świat nie jest takim niesamowitym korowodem? Jest nim na pewno świat narratora „Cię-mności” – książki z tytułem kojarzącym się z ciemnością i z filozofią dialogu, w której miarą kontaktu jest nawiązanie nici kontaktu z Innym. Najprostszym narzędziem spełniającym właśnie tę funkcję kontaktu jest język, którego formy mogą obierać różnorodne kształty. Przekaz nie ma w sobie ograniczeń, a jednocześnie nie jest w stanie przekazać i odebrać całości postrzegania świata czy wręcz ogranicza owo postrzegania (Sapir i Whorf). W tym ograniczeniu daje nam szerokie pole manewru tworzenia świata za pomocą kompozycji czy metody przekazu. Podobnie jest też z „Bazgrołami” (o których napiszę niedługo) i „Osą”, w której świat dziś Was wprowadzę.
Cechą wspólną twórczości Bogusława Kierca jest nagromadzenie wątków, symboli, idei. Poeta, aktor, eseista traktuje czytelnika jak równego sobie i tym sposobem wymaga od niego, że będzie równie wrażliwy, oczytany, wykształcony. „Osa” – zbiór pozornie lekki, nieco erotyczny zabiera czytelnika w podróż niezwykłą, wymagającą skupienia, otwartości, wiedzy. Strumień świadomości jakim częstuje nas Bogusław Kierc pozwala delektować się rozmydleniami biegnącymi od wiersza do wiersza, od myśli do myśli, przez rzeźbę po literaturę (także tę religijną).I tym sposobem mamy tu do czynienia z substancją bardzo delikatną, bo z jednej strony poeta zabiera swoich odbiorców w świat religijno-psychiczny, a z drugiej homoseksualnego erotyzmu, z jednej strony mamy zmyślanie rzeczywistości, wypełnianie luk powstałych przez minimalny opis (konfabulacja), a z drugiej skłonność do pokazywania transseksualizmu, homoseksualizmu (inklinacja). A wszystkiemu temu towarzyszy erotyzm heteroseksualny, przez co sprawia wrażenie płynnej seksualności. Czytając wszystkie książki Bogusława Kierca mamy wrażenie, że wchodzimy w świat erotyki zakazanej, ale z drugiej strony pięknej i czystej. Dopiero po wczytaniu się w tekst trafia do nas to, że jest to zachwycanie się sobą, niewinne podglądanie siebie-młodego przez siebie-starego pragnącego bliskości tego pierwszego, zrozumienia i uwagi. Jest w tych wierszach pewnego rodzaju głaskanie wewnętrznego chłopca, budowanie poczucia bezpieczeństwa w przeżyciach, które były pewnego rodzaju traumą jak pobyt w szpitalu wśród obcych dzieci.
Do swojego świata w tomie „Osa” Bogusław Kierc wprowadza nas wierszem przywodzącym na myśl epikureizm. Mamy w nim rozkoszowanie się chwilą, cieszenie się pitym winem, nieprzejmowanie osami, a nawet dzielenie się z jedną z nich, bo przecież trunku dla wszystkich starczy. Podmiot liryczny jest wyzwolony od potrzeby zajmowania się bolączkami. Jeśli może pomóc to pomaga i może są to gesty wykonywane od niechcenia, a jednak mają duże znaczenie:
„Pijemy wino. Mamy go dosyć,
żeby starczyło dla tej osy,

co pije ze mną. Jeszcze jakieś
też mi tu brzęczą. I te ptaki,

co chyba czegoś chcą ode mnie
lecz nie wiem, czego i przyjemnie

mi tak nie wiedzieć, a tu tyle
takich i jeszcze są motyle

i muchy i przytułek starych
drzew. A ta mi na okulary

wlazła i teraz już na wąsach
siadła. Wiatr wiotki sobie pląsa

między krzewami, a niebieskie
pasy koszuli chłopca z pieskiem

wspinają się do nieba. Opis
przerywam, bo się właśnie topi

osa w tym winie. Wydobywam,
a to jest moja dusza siwa”.(s. 7)
Człowiek jako element świata to motyw ciągle powracający. Do tego dochodzi połączenie erosa i tanatosa. Erotyka łączy się ze świadomością nadchodzącej śmierci bądź ulotności ludzkiego życia:
„(…) cieszy się, że jednak dopiął
swego i pannę wesoło ugniata;
ach jeszcze nigdy capowi tak dobrze

nie było, ale oto tylko popiół
ma w rękach, czuje wszystkie swoje lata
i co się święci to na jego pogrzeb” („Popielec, s. 12).
W pierwszym utworze pasiasta koszula lekko wydaje się być echem wojny. Motyw ten powraca w wierszu „Łódka”: (…) za lasem jechały konwoje// krematoriów na kołach, ale żaden hałas/ wojny się nie przedzierał przez las”.
W tomie wydają się też pobrzmiewać echa taoizmu (wszystko jest potrzebne do zachowania równowagi we wszechświecie) i buddyzmu (całkowite wyzwolenia się z cierpienia). Podmiot liryczny tak bardzo wyzwolił się z odczuć, że na poczynania pielęgniarki patrzy niewzruszony, a z drugiej strony te odczucia są mu potrzebne, dlatego przychodzą do niego we śnie w postaci erotycznych tańców z wyśnionymi zjawami lub w gorączce, kiedy musi walczyć ze słabościami swojego ciała, poddawać się zabiegom medycznym, które są mu potrzebne, aby mógł odkupić grzechy, których nie pamięta „zanim się znajdę w obiecanym raju/ jako tak zwany dobry łotr” („Po lepszej stronie”, s. 15).
Tytułowa osa pojawia się w tomie dwa razy: w pierwszym wspomnianym wierszu o piciu wina z osą, a drugi raz, kiedy pielęgniarka zakłada wenflon i kuje go raz za razem, aby trafić w żyłę. Opisywane przeżycia w innych wierszach są takimi właśnie ukuciami, przejściami między życiem, a śmiercią oraz kolejnymi wizjami siebie w różnych rolach.
Zapraszam na stronę wydawcy





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz