Odchodzenie, strata, nieprzepracowane uczucia, poczucie straty, żałoba to tematy trudne do pokazania. Wszechstronnie reklamowany pęd ku radości sprawia, że często brakuje nam możliwości przeżycia tych złych emocji, uporania się z nimi. Stłamszone gromadzą się w nas i nie pozwalają na cieszenie się z innych rzeczy. Naprzeciw młodym (ale myślę też, że i dorosłym) czytelnikom wychodzi publikacja, którą śmiało można nazwać terapeutyczną „Serce w butelce”.
Oliver Jeffers nakreślił symboliczną historię zabierającą czytelników w świat
bohaterki, która straciła kogoś bliskiego. Nim jednak do tego doszło była taka
jak cała masa innych dziewczynek z mnóstwem myśli, zainteresowań i zachwytów.
Wszystko to trwało do czasu, kiedy chciała pochwalić się rysunkiem i zauważyła,
że fotel, w którym siadał ojciec jest pusty. Aby nie przeżywać złych emocji
schowała serce w butelce. Tam miało być bezpieczne. Okazało się, że bez niego
świat już nie jest taki sam: nie dostrzega uroków otoczenia. Pod postacią
pustego fotela kryje się opowieść o śmierci lub jakiejkolwiek innej stracie,
braku kontaktu z kimś bliskim, z kimś, kto zawsze towarzyszył naszym
aktywnościom. Jest to piękna opowieść o ulotności, ale też o powtarzającej się
historii, bo bohaterka kiedyś będzie dorosła, będzie miała dzieci i też może po
niej zostać pusty fotel, dlatego musi nauczyć przeżywania emocji, tworzenia
więzi, aby ból nie był przeżywany w podobny sposób. Jest to też opowieść o sile
rodzicielstwa, które wyzwala z nieprzepracowanej żałoby.
„Serce w butelce” to bardzo prosta, wręcz minimalistyczna opowieść bazująca na
ilustracjach, umiejętności łączenia kontekstu z tekstu i ilustracji. Nakreślona
opowieść ma poruszać emocje i autorowi świetnie się to udało. Uświadamia nam,
że czasami warto dać upust złym uczuciom, aby później wrócić do wcześniejszego
życia, móc na nowo dostrzegać piękno otoczenia. Metaforyczne chowanie serca w
butelce nie ułatwia niczego. Odracza przeżycia, blokuje poczucie szczęścia.
Staje się ciężarem, z którym nie poradzimy sobie sami. Pozytywne zakończenie
sprawia, że czytelnik zabierany jest w świat nadziei. Widzi, że jeszcze
wszystko może się kiedyś dobrze ułożyć, że życie kiedyś znowu nabierze barw, a
otoczenie zacznie nas na nowo pasjonować. Krąg życia zostanie zamknięty.
Oliver Jeffers w swojej książce bardzo wymownie pokazał, czym jest depresja i
jak bardzo potrzebne jest wówczas wsparcie bliskich, umiejętność przyjęcia
bezinteresownej pomocy. Czytania mamy tu niewiele. Ale nie o ilość tekstu
chodzi tylko o oczyszczenie. Myślę, że jest to jedna z tych lektur, które
powinny towarzyszyć terapii, być wstępem do rozmów o uczuciu straty, pustce,
poszukiwaniu przyczyny ciągnącej się żałoby, depresji, nieprzepracowanych
uczuć.
Wizualnie lektura chwyta za serce. Po otwarciu lektury mamy całe mnóstwo scenek
córki z tatą lub dziadkiem (wiek mężczyzny taki troszkę nieokreślony). Później
przechodzimy do minimalistycznej opowieści, w której obraz i tekst tworzą
całość. Nie ma tu zbędnych elementów, nachalnego przekazu, przez co zachęca do
dzielenia się spostrzeżeniami, wspólnego poszukiwania z dzieckiem sensu, a
później przenoszenia go na teren osobistych doświadczeń. Bardzo dobrze zszyte
strony i solidna oprawa dopełniają całość. Zdecydowanie polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz