Wychodzenie na spacer zimą jest jak wyprawa na Księżyc. Nawet pojazd musi przejść kontrolę (bo może być mokry, kołderka może być do wymiany na cieplejszą lub czystszą, koc musi być odpowiednio przymocowany, trzeba sprawdzić czy ma się zapasowe ubrania, zapasowy koc, drążek do sięgania rzeczy, które Ola z rozmachu rzuci do rowu lub gdziekolwiek, gdzie nie chcielibyśmy wchodzić. Trzeba zapakować zapas prowiantu, kilka par rękawiczek, torebki na psie odchody, torby na zakupy, chusteczki, dokumenty. Później sprawdzanie temperatury, zastanawianie się, w czym dziecku nie będzie za zimno i za gorąco. Bywa to wyzwaniem, bo Ola ma inny sposób spacerowania niż ja. Do tego zmarzlakiem jest i w tym, w czym mi gorąco jej zwyczajnie zimno. Dziś zakładała rajstopki, spodnie, spodnie, bluzeczkę, bluzkę, golf i kurtkę. Ponad 30 minut Oli gimnastyki. Wyszłyśmy o 9:30. Przeszłyśmy kawałek i jak się rozwiało to myślałam, że nas porwie. Mówię:
-Ola, wrócisz do domu. Mama sama pójdzie wszystko załatwić.
-Nie.
-Wrócę za godzinkę.
-Nie.
-Będziesz mogła coś z babcią upiec, ugotować, bajkę ci włączy.
-Nie.
Od początku ferii mamy etap pilnowania mnie.
Na szczęście powiało, powiało i przestało, a później było w czym zostawiać świeże ślady. I byłyśmy pierwsze w odciskaniu butów na śniegu ;)
Przypominam o 1%
W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
25068 Sikorska Aleksandra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz