Etykiety

wtorek, 11 marca 2014

człowiek doskonały

Pewnego razu podczas rozmowy o ludziach, przemianach, postępach, mój Mistrz przedstawił mi wizję okrutną, straszną z punktu widzenia mojej filozofii indywidualności. W jego koncepcji człowiek przyszłości to tylko cząstka całości, jednej wielkiej masy, którą byłaby dana grupa społeczna. Jednostka, indywidualna osoba nie miała w jego wizji prawa bytu. Człowiek wykluczony poza tę bezkształtną masę, jaką jest grupa, nie miał prawa istnienia, prawa do przetrwania.
Opowiadał mi o tym z błyskiem w oku. Jego słowa wydawały się tak realne i tak przerażające, że zaczęłam sobie wyobrażać i chodzę z tą wizją przemian człowieka w masę. Jedno było piękne w tej wizji: człowiek byłby czysty, wolny od wszelkiego zła, byłby nieśmiertelny jako większa całość, ale jakim kosztem? Kosztem utraty indywidualności, która dla mnie jest najważniejsza.
Siedziałam naprzeciwko niego przerażona jego wizją. Patrzyłam na niego i słuchałam, a on, doktor etyki, opowiadał. Siedział, w obrotowym fotelu z bocznymi oparciami, jakiś metr ode mnie ze złożonymi na brzuchu splecionymi dłońmi, wyciągniętymi przed siebie nogami. Mówił do mnie śledząc każdy mój gest i, jakby wyczuwając moje przerażenie, coraz dokładniej odrysowywał wizję świata przyszłości. Jego głos był spokojny i ciepły. Nie rysował swoich obrazów fanatycznie podniesionymi tomami i szybkim oddechem. Mówił tak jakby był pewien, że tak powinno być.
Mówił o procesie zaniku ust i komunikacji telepatycznej w ramach grup, o wyznaczonym z góry miejscu dla każdej jednostki, o wielkich odkryciach, które mogą w ten sposób powstać, o przeciwdziałaniu zbrodniom, o maszynach, które będą wykonywały pracę fizyczną a ludzie zajmą się rozwojem myśli, nowymi odkryciami i o tym, że wszyscy będą umieli to samo, myśleli to samo, ponieważ będą częścią całości.
Byłam przerażona, że etyk może mieć wizje człowieka zależnego od mas, że może w jego umyśle powstać idea braku odpowiedzialności indywidualnej.
Po paru godzinach rozmowy z nim wyszłam naszpikowana wizjami „komunistycznego" społeczeństwa. Zaczęłam się bać, że nam ludziom niewiele do tego brakuje. Uspokoił mnie widok upitego bezdomnego, który z dorobkiem swego życia wygrzewał się w słońcu. Jednak nie jest tak źle. Każdy ma szansę na swoje błędy, na swoją indywidualność.
Czy świat nie byłby nudny gdybyśmy działali tylko dobrze w ramach komuny? Potrzebujemy błędów do refleksji nad własnym postępowaniem.
Przez Mistrza zaczęłam tego dnia uważniej obserwować ludzi. Zatrzymałam się na moście, aby zebrać myśli. Stałam zwrócona w stronę rzeki i patrzyłam na równoległy most na Odrze, na wierze Katedry i ludzi spieszących wybrzeżem. Łapałam powietrze w płuca, cieszyłam się wiatrem we włosach. Słońce delikatnie muskało moje odkryte ramiona. Wizja powoli się rozpływała.
Jak dobrze, że każdy z nas może być inny. Jak dobrze, że każdy z nas w tej inności jest potrzebny. Jak dobrze, że jesteśmy niedoskonali, ponieważ dzięki temu jesteśmy sobie potrzebni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz