Marta Bocian, Jedwabna pajęczyna. Dziennik współuzależnionej,
Warszawa „Wydawnictwo BIS” 2013
To, że uzależnienie jest złem dowiadujemy się już w szkole
podstawowej. Tam zdobywamy również wiedzę na temat środków czy bodźców, od
których można się uzależnić. Nikt jednak nie uczy nas, jak dokładnie wygląda
uzależnienie. Kiedy jest to tylko wypicie z okazji awansu kolegi czy imienin
szefa, a kiedy alkoholizm. Wiemy, jak wygląda ostatnie stadium, a nie wiemy,
kiedy uzależnienie się zaczyna i jak pomóc uzależnionemu. Nasze życie pełne jest
niewiadomych, przez co często błądzimy w ciemnościach od czasu do czasu
dotykając muru, wzdłuż którego powinniśmy iść, ale jest on oddalony od murów
innych ludzi, więc odchodzimy od niego. Bohaterka książki przez wieloletnie
małżeństwo i potomstwo odeszła zdecydowanie od swojego. Jej murem stał się mur
coraz częściej pijącego męża, którego nałogu się boi. Jej życie kręci się wokół
strachu i oparów trawionego alkoholu. Codzienność traci kolory, a ona energię
do działania. Żyje myślami i analizowaniem, jaką drogę wybrać, kiedy zaczęły
się pierwsze oznaki, alkoholizmu, czy da radę odejść, czy powinna pomagać. Jej
życie toczy się od jednego upicia do kolejnego. W tej monotonii brakuje już
uczucia. Pozostaje jedynie żal i strach, a ona mimo wszystko wierzy, że będzie
dobrze. Nawet, gdy w mężu narasta agresja, a w niej strach ciągle łudzi się, że
mąż pójdzie na terapię, że przestanie pić. Życie z uzależnionym nigdy nie ma
szczęśliwego zakończenia. Czy bohaterce uda się to odkryć? Czy przyzwyczajenie
i strach przeważą?
„Czytam Bukowskiego, tego pijaka, ale świetnego pisarza, dla
którego picie to życie. Dla mnie to śmierć. Dlatego trzęsę się ze strachu, gdy
Fil emanuje śmiercią. Wódka, wino, piwo śmierdzą. Wszędzie: w butelce, w
kieliszku, w skórze i w oddechu pijaka. To odór strasznej śmierci”.
Książka jest napisana prostym językiem odzwierciedlającym
emocje i myśli krążące wokół uzależnionego męża. Ciągłe analizowanie sprawia,
że staje się ona bezsilna. Jest to dziennik kolejnych przekroczeń, na które
przez pomaganie alkoholikowi bohaterka pozwala. W swojej bezsilności nie
potrafi stanowczo powiedzieć: „Nie”. Dziennik jest niesamowicie przekonywujący.
Razem z bohaterką śledzimy degradację męża i rodziny. Napięcia i agresja oraz
strach rosną każdego dnia.
Książkę polecam szczególnie osobom, które nie do końca są
pewne, czy ich bliscy są chorzy i oni są wciągani w otchłań uzależnienia. Przez
swą szczerość i prosty opis wchłaniania męża przez alkohol możemy sobie
uświadomić, jakie granice może przekroczyć współuzależniona osoba. Książka na
pewno da siłę i odwagę tym, którym brakuje do podjęcia walki o rodzinę.
Ja jestem uzależniony od rannej kawy, internetu, pisania, mojej żony i z nią seksu, sportu i wieczornego alkoholu. Zyję z moimi uzaleznieniami juz wiele lat (książki zacząłem pisać 5 lat temu, przedtem pisalem inne rzeczy) dobrze mi jest z nimi. Tak więc ważne, żeby nie dać im (ale także innym, w tym bliskim) sobie na głowę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marek (Zak) ,
Marku, Twoje uzależnienie pewnie nie kończy się cotygodniowym całodniowym leczeniem kaca...
OdpowiedzUsuńNie. Juz doktor paracelsus powiedzial kilkaset lat temu, ze nie ma trucizny,ani lekarstwa, a jedyni edawka, która je rozróżnia.
OdpowiedzUsuń