Jenny Downham, Zanim
umrę, tł. Monika Gajdzińska, Warszawa „Nasza Księgarnia” 2016
„Zanim umrę” to książka niesamowicie przewidywalna i
bliska konwencji wszystkich filmów oraz powieści, w których bohater robi sobie
listę rzeczy do wykonania przed śmiercią. Jedne są niebezpieczne, inne zabawne,
jeszcze inne pozwalają na zbadanie granicy własnej wytrzymałości lub
sprawdzenie albo odkrycie nieznanego. Mimo tej przewidywalności i oczywistemu
tragicznemu zakończeniu czytelnik wędruje przez nią z wielką przyjemnością.
Różnorodnym eksperymentom towarzyszy powolne, nieuniknione umieranie Tessy na
raka. Walka z chorobą wycieńcza ją. Diagnoza jest jednoznaczna. Mimo tego
najbliższa jej osoba ciągle nie może pogodzić się z wyrokiem:
„-Chcę, żebyś zrezygnował, tato.
-Z czego?
-Z udawania, że wyzdrowieję”.
Ojciec jeszcze próbuje walczyć, lekarze pokazują nowe
metody leczenia, ale wiedzą jaki będzie koniec. Dziewczyna też jest świadoma.
Wyrok zmienił całe jej życie. Szkoła przestała być już ważna, bo po co się uczyć.
Poza tym choroba odbiera siły, sprawia, że bohaterka zaczyna myśleć negatywnie,
zniechęca się do prostych czynności. Po co żyć dale? Po co się starać? Po co
wstawać z łóżka? Po co być miłym dla innych? Dlaczego inni muszą udawać, że
jeszcze jest szansa? Tessa nie tylko musi pogodzić się z własnym odchodzeniem,
ale i musi przekonać innym do pogodzenia się z jej powolną śmiercią.
Akceptacja sprawia, że Tessa zaczyna myśleć, co ją w
życiu ominie. To powoduje jej zniechęcenie do wykonywania nawet najprostszych
czynności. Tylko jedna osoba może zmienić jej podejście: Zoey. Spontaniczna i
nieodpowiedzialna nastolatka zabiera przyjaciółkę na pierwszą imprezę w życiu,
przekonuje do seksu z nieznajomym. Lista ostatnich rzeczy do zrobienia sprawia,
że Tessa może poczuć to, co każdy człowiek mający więcej czasu. Zostało jej
tylko kilka miesięcy i musi się spieszyć, aby zdążyć przed nieuniknionym.
Bohaterka jest zwykłą, zbuntowaną nastolatką, która
pragnie żyć dłużej, ale nie ma wybory. O swojej postawie mówi: „To uczucie
przychodzi i odchodzi. Ludzie myślą, że chorzy są odważni i nieustraszeni, lecz
to nieprawda. Mam wrażenie, jakby ciągle ścigał mnie jakiś psychol, jakby w
każdej chwili mógł mnie zastrzelić. Ale czasem zapominam o strachu na wiele
godzin”.
Właśnie myślenie o realizacji zwariowanych pomysłów
ma jej zapewnić spokój, pozwolić na sprawianie wrażenia odważnej w obliczu
zmian, które są elementem życia każdego człowieka. Tessa nawet dostrzega to, że
rodząc się powoli umieramy, ciągła wymiana komórek oraz doświadczeń sprawia, że
zabijamy dawnych siebie: „Co kilka lat znikamy, Zoey. Wszystkie nasze komórki
są zastępowane nowymi. Nie zostało już nic po mnie takiej, jaką byłam, kiedy
mieszkałam w tym pokoju. To ktoś inny napisał tu swoje imię. Zdrowy”.
Zdrowa Tessa sprzed lat jest kimś całkowicie obcym,
nieświadomym szybkiego przemijania życia, dziecięca naiwna, biorąca udział z
świecie dorosłych, który jest dla niej dziwny, niezrozumiały, z którego znika
najbardziej kochana przez nią osoba, a świat wywraca się do góry nogami. Kiedy
po latach matka, która nagle wyjechała powie: „Czy wiesz, jakie to straszne tak
zniknąć, nie mówiąc nikomu, dokąd się wybierasz?” Tessa podsumuje jej pełne
troski pytanie młodzieńczym buntem niemającym nic wspólnego z chorobą: „Jest specjalistką
od znikania, więc wybucham śmiechem. Wygląda na zaskoczoną, nie rozumie ironii”.
Poza tragiczną historią powieść zawiera wiele
mądrości, spostrzeżeń, porusza ważne tematy jakimi są miłość, odpowiedzialność,
akceptacja, zrozumienie. Tessa mówi o rzeczach, pod którymi może podpisać się
wielu nastolatków, porusza sprawy dotyczące wielu dzieci, a wszystko w bardzo
prostych słowach trafiających głęboko do serca:
„-Wiesz – mówi [mama]- nie możesz robić wszystkiego,
co ci przyjdzie do głowy. Musisz myśleć o ludziach, którzy cię kochają.
-O kim?
-O tych, którzy cię kochają.
(…)
Mama nigdy nie powiedziała, że mnie kocha. Ani razu.
Pewni nigdy tego nie powie. Teraz byłoby to zbyt oczywiste, zrobiłaby to z
litości i wprawiła nas obie w zakłopotanie”.
Choroba pozwala wytworzyć więzi, których nigdy by nie
doświadczyła: mama wraca z nieznanych stron świata, Tessa poznaje sąsiada
opiekującego się swoją matką i zmienia jego życie na tyle gruntownie, że
przestaje ograniczać swoje cele do pielęgnacji i dbałości zrozpaczonej po
śmierci męża rodzicielki. Poznaje też inną stronę życia. Tę, w której walka o
egzystencję stanowi bardzo ważny element codzienności: „Wiesz – zwierza mi się
[mama] – co wieczór po zakończeniu handlu na bazarze idę tam, by zebrać z ziemi
warzywa i owoce. Czasem ludzie wystawiają całe skrzynki mango. W zeszłym
tygodniu znalazłam pięć okoni w plastikowej torbie”.
„Zanim umrę” to opowieść nie tylko o Tessie i jej
odchodzeniu, ale porusza takie problemy jak rozbite małżeństwo, wykorzystanie
nastolatki, przemoc w rodzinie, aborcja, wykroczenia i przestępstwa nieletnich.
Mimo tragicznego tematu autorka nie pozwoli nam dużo płakać. Wręcz przeciwnie.
Trafna ironia, łamanie konwenansów, młodzieńczy bunt, próba znalezienia swojego
miejsca, zwariowane pomysły, cyniczny opis rzeczywistości – wszystko to
sprawia, że czytelnik śmieje się.
Książkę polecam każdemu. Szczególnie młodzieży,
której bohaterka ze względu na swój wiek będzie bliska oraz osobom, które
borykają się z chorobą bliskich, zostają rodzicami. Spostrzegawczość i ironia
Tessy pomagają dostrzec to, co czasami dorosłym w ich codziennym zaganianiu
ucieka.
Czytałam kilka lat temu. Poruszająca i zdecydowanie warta przeczytania. Mimo tego, że książka traktuje o rzeczach ważnych i trudnych, to pamiętam, że były też momenty, kiedy przy lekturze się uśmiechałam.
OdpowiedzUsuńOj dużo takich śmiesznych momentów było :)
UsuńKiedy się śmiałam mąż pytał się: co czytasz?
A taką książkę o umieraniu
;)
Wielki plus książki to właśnie to podejście do umierającej nastolatki, która chce żyć, buntować się, popełniać błedy, doświadczać nowych wrażeń