Cezary Harasimowicz, Mirabelka, il. Marta Kurczewska, Warszawa „Zielona Sowa” 2018
Dzieci widzą i słyszą więcej. A drzewa jeszcze
więcej. Zwłaszcza na warszawskim Muranowie słynącym z dziwnych zjawisk. Wiele
lat temu miałam okazję poznać klimat tego miejsca, czytałam książki Hanny Krall,
które stały się punktem wyjścia do snucia przez Cezarego Harasimowicza historii
Polski z perspektywy drzewa dającego słoneczne owoce. Mirabelka. Kto z nas nie
zna smaku jej owoców, zaklętego w słoiki lata? Drzewo, które jest dzikie, nie
wymaga troski i łączy różne stany staje się w opowieści głównym bohaterem. Może
nieco biernym, ale za to spostrzegawczym, nawiązującym kontakt z dziećmi, oceniające
świat ich oczami, przesypiające zimę, zdziwione tym, co przynoszą kolejne pory
roku.
Cezary Harasimowicz przenosi nas w lata 30 XX
wieku. Młodziutkie drzewo przeżyło i powoli roście coraz większe i większe tuż
obok swoje matki. Rodzeństwu Mirabelki nie było dane przetrwać. Ne wiemy
dokładnie, co się stało, ale możemy się domyślić, że albo je skoszono albo ptaki
zjadły pestki. Pozostała ona z mamą na skrzyżowaniu przecinających się szlaków.
To tu może rozmawiać z małą Dorką i Chaimem, może wiedzieć, co dzieje się w
kamienicy Friedmana i fabryce Alfusów, obserwować zmieniające się mody, tygodniowe
zwyczaje ludzi, dostrzegać ich dorastanie, kariery, wyciąganie pomocnych dłoni,
bezinteresowność.
Mirabelka jest tu czymś w rodzaju baśniowego, zaklętego
drzewa, które potrafi rozmawiać i słuchać, która przeżywa z ludźmi ich radości
i smutki. Bywa też bardzo ludzka i potrafi się niecierpliwić, że jeszcze sama
nie rodzi owoców, okazywać uczucia takie jak strach przed złamaniem. Odkrywa
jednak, że jej giętkie gałęzie są silne. Tak silne, że mogą udźwignąć historię
ludzi mieszkających w pobliżu. Dzięki temu dowiadujemy się jak żyli żydzi w
Warszawie przed wojną, jakie istniały wśród nich podziały, jakie zawody były
dla nich zakazane czy niedostępne, w jaki sposób wchodzili w relację z ludźmi
innych wyznań, jakie mieli święta, po czym można było poznać czyjąś majętność,
widzimy ich zaangażowanie w wojnę, poznajemy Irenę Sendlerową ratującą żydowskie
dzieci przed śmiercią w getcie, stajemy się świadkami powstania w getcie, walk
o Warszawę, przemieniania się pięknego miast w góry ruin i stopniową odbudowę, stajemy
się świadkami prześladowań politycznych, ciężkiej pracy, wiary w to, że
przyszłość może być lepsza, stajemy się świadkami emigracji, uświadamiamy
sobie, że przez uprzedzenia kraj stracił wielu cenionych ludzi.
Mirabelka to drzewo z bogatą historią. Nie
własną, ale tą zaobserwowaną i zasłyszaną, od otaczających ją ludzi, którzy
bardzo szybko się zmieniają, dorośleją i przez to jej nie słyszą. Mimo tego ona
nadal może im pomagać. Może nie osobiście, ale za pomocą innych ludzi, których
ścieżki prowadzą pod jej gałęzie.
Powieść Cezarego Harasimowicza z jednej strony wymaga
sporej wiedzy historycznej albo omówienia jej w czasie lektury. Z drugiej
jednak jest to historia opowiedziana w taki sposób, aby było widać zachodzące
zmiany kulturowe, przemiany emocji, poszukiwania lepszej przyszłości, to jak
poglądy potrafią krzywdzić innych ludzi. „Mirabelka” to lektura zmuszająca do
dyskusji i refleksji, na którą nie każdego będzie stać.
Całość dopełnia piękna, solidna oprawa z bajeczną
ilustracją jesiennej mirabelki okrytej żółtymi liśćmi. W środku znajdziemy
ilustracje o podobnej stylistyce. Zawarte na nic postacie mają w sobie wiele
smutku. Z ilustracji przebija to jak bardzo ludzie muszą mierzyć się z trudami życia
tworzonymi nie przez nienamacalny los, ale przez innych ludzi, którzy mogą też
wyciągać pomocną dłoń. Bardzo dobrze zszyte strony sprawiają, że lektura jest
trwała. Myślę, że książka powinna spodobać się dzieciom młodzieży ze szkoły
podstawowej.
Polecam również:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz