-Jak
ty to robisz, że Dominik tak chętnie ci we wszystkim pomaga? – pyta świetnie
wykształcona znajoma na kierowniczym stanowisku.
-Co
robi? – pytam lekko zdziwiona.
-No
pomaga ci we wszystkim. Olą się zajmuje, posprząta – tłumaczy mi znajoma.
-Ale
on mi nie pomaga – stwierdzam zgodnie z własnymi przekonaniami.
-Jak
to nie? Przecież mówiłaś, że Olą się zajmuje -próbuje przemówić mi do rozsądku
znajoma.
-Czy
kiedy ja zajmuję się Olą lub sprzątam to mówię, że pomagam mężowi czy może po
prostu wykonuję swoje obowiązki? – próbuję nakierować znajomą na właściwy tor
myślenia.
-Wykonujesz
obowiązki.
-A
jak ty coś robisz w domu to komuś pomagasz czy robisz to, co do ciebie należy? –
zadają kolejne pytanie, żeby rozjaśnić sprawę.
-No,
a kto miałby to robić? Pewnie, że robię co do mnie należy.
-A
mąż ci pomaga?
-Pomaga.
-Dlaczego
ci pomaga? -dziwię się.
-Ponieważ
go proszę – tłumaczy znajoma, będąca w pracy poważną szefową.
-A
kiedy ty sprzątasz jesteś przez kogoś proszona?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo
jak trzeba coś zrobić to się to robi.
-Z
tego powodu Dominik mi nie pomaga w domu. Jak trzeba coś zrobić to po prostu to
robi.
-I
on tak umie bez proszenia? – dziwi się koleżanka
-Kształcił
się tyle lat, wykonuje w pracy skomplikowane rzeczy, uczy studentów jeszcze
bardziej skomplikowanych to nie wiem jaki problem miałby mieć z obsługą szmaty,
mopa i dziecka skoro robią to osoby dużo gorzej od niego wykształcone.
Koleżance
szczęka opadała. Na chwilę zamilkła i podjęła temat.
-Ale
powiedz mi jak to zrobić, żeby mój też tak umiał?
-Zmienić
język komunikacji.
-Nie
rozumiem.
-Przestajesz
używać słowa pomaga lub zaczniesz mówić „kochanie, to ja ci teraz pomogę i
zajmę się chwilę dzieckiem/posprzątam i tak dalej” i chwal się: „wytarłam blat
w kuchni/ włożyłam naczynia do zmywarki”, zadawaj pytania „kochanie, coś trzeba
zrobić w domu?”.
-I
to działa? – pyta się zdziwiona znajoma.
-Na
początku nie, ale powoduje zdziwienie, a zdziwienie jest dobrym wstępem do
wytłumaczenia, że skoro oboje pracujecie, oboje przynosicie bardzo dużą pensję
do domu to oboje musicie tak samo angażować się w życie domowe.
-A
jak mu wytłumaczyć, żeby w weekendy nie wychodził z kolegami tylko spędził czas
ze mną?
-Piszesz
mu w piątek po pracy SMS-a, że wracasz w niedzielę wieczorem.
-A
co z dzieckiem?
-On
się zajmie. Jest dorosły, jest ojcem.
-A
jak nie będzie chciał?
-To
zatrudnij nianię.
-No
dobra, piszę SMS-a, że mnie nie będzie do niedzielnego wieczoru i co dalej?
-Robisz
to na co masz ochotę, czyli na przykład odwiedzasz dawno niewidzianą koleżankę,
która mieszka daleko. Na hotel cię stać, więc organizujesz sobie czas dla
siebie.
-A
jak będzie się awanturował po moim powrocie?
-To
udajesz zdziwioną i ciągle mówisz mu: „Ale powiedz mi dokładnie o co ci chodzi,
bo ja nie rozumiem. Przecież chciałam tylko spotkać się z koleżanką. Przecież mam
do tego prawo”.
-Jakbym
słyszała męża – zaśmiała się znajoma.
Minęło
kilka miesięcy i koleżanka pisze do mnie:
„Mój
mąż sprząta!!! Nie prosiłam go o to!!! On robi to SAM”.
Takie
zdziwienie, kiedy dorosły, inteligentny mężczyzna zaczyna sam sprzątać w domu,
sam zajmować się dzieckiem.
Nierówność
zaczyna się w domu i same ją sobie robimy przez używanie języka, który
utwierdza mężczyzn, że nam pomagają, a nie po prostu wykonują domowe obowiązki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz