Kiedy idziesz z dzieckiem mającym autyzm na spacer to
tak troszkę, jakby się szło z dzieckiem rocznym. Trzeba leżące na chodniku
puszki zbierać, żeby dziecko nie włożyło w nie palca i nie przecięło (kilka
takich sytuacji miałyśmy, więc uprzedzam fakty i sprzątam teren przed), trzeba
pilnować, żeby dziecko nie zbierało szkła i nie wkładało do buzi (najlepiej
zrobić to, co z puszkami, ale czasami jest tyle elementów, że się nie da),
omijać wózkiem wszelkie psie niespodzianki, bo jak
włoży się dziecko do wózka i będzie chciało paluchami dotykać kółek, a tam
będzie coś psiego to nie będzie to fajne, trzeba w ogóle uważać na psie
niespodzianki, żeby dziecko nie włożyło sobie ich do buzi. Do tego dochodzą
kapsle, nasionka, grzybki, jedzenie dla gołębi (nie ważne, że mama podkarmia),
kamyki i wiele innych rzeczy, które typowe dziecko ominie. Trzeba uważać na
rośliny, które dziecko skubie, rowerzystów na chodnikach i ciągach pieszych,
jadące samochody, motocykle poruszające się po zamkniętej drodze, kałuże błotne
i zwykłe (żeby za dużo dziecko ich nie wypiło), śrubki, gwoździe leżące na
trawniku.
I trzeba pamiętać: nie
krzyczymy. To, że głośniej zawołamy nie znaczy, że dziecko zareaguje na nasz
krzyk. Nie przejmujemy się uwagami innych na temat tego, ze dziecko siedzi w
trawie i bawi z robalami obserwując jak chodzą po ręce lub ma ochotę na kąpiel
w fontannie (a jak ma ochotę to po prostu realizuje swoje pragnienie, a nie
tłumi tak jak my przeciętniacy wciśnięci w kulturę).
I przede wszystkim trzeba
być szczęśliwym, bo to sprawia, że powyższe sytuacje nie powodują u nas stresu,
co przekłada się na poziom komunikacji z dzieckiem.
Spacery z Olą i tak są
wspaniałe
U nas spacer wygląda tak,że synek idzie za rączkę nie chce się odkleić od mamy. Czasem sie wyrwie sam i podnosi patyki,liście,ale czuje sie pewnie za reke prowadzony. Mnie to złości,ale może tu na wsi się bardziej odważy bo tu biega sam. Agnieszka
OdpowiedzUsuń