Ponad rok temu Vanessa Springora wydała książkę „Le consentement”, będącą kontynuacją tego, co dzieje się od początku akcji #metoo. Jej wspomnienia to opowieść o dziewczynie dorastającej w środowisku artystycznym, wcześnie dojrzewającej, mającej szerokie zainteresowania literackie i szukającej inspiracji oraz akceptacji w środowisku pisarskim. Wchodzimy w historię tracenia wiary w bezinteresowną miłość i możemy zobaczyć brudy francuskiego środowiska literackiego przełomu lat 80. I 90. XX wieku. Mając trzynaście lat pisarka poznaje Gabriela Matzneffa, popularnego pisarza i stałego bywalca „salonów”. Któregoś wieczoru ten dowcipny i inteligentny twórca staje się gwiazdą jednego z wieczorów literackich organizowanych przez jej matkę. Vanessa szybko zyskuje jego zainteresowanie, osacza ją wzrokiem, uwagą i szybko zaczyna się romans trzynastolatki z ponad czterdziestoletnim mężczyzną. Relacja nie jest pochwalana przez środowisko, ale zostaje zaakceptowana. Przez kilka lat dziewczyna odwiedza G. bez sprzeciwu matki. Miłość szybko zmienia się w uzależnienie od cenionego pisarza, dla którego nie jest jedyną uwiedzioną młodą osobą. Autor „Mes amours décomposés” ma na swoim koncie współżycie z dziewczynkami i chłopcami. W końcu Vanessa postanawia uwolnić się od relacji. To jednak nie jest proste, bo on wije wokół niej pajęczynę z przemocy psychicznej i fizycznej. Wchodzimy w świat jej dorastanie w środowisku literatów i filozofów, dzięki czemu poznajemy zepsucie środowiska. Pojawiają się tam pytania o granice tego, co może robić autorytet, a jakiej granicy nie może przekraczać.
Matzneff nigdy nie ukrywał, że w książkach opisuje własne doświadczenia seksualne, wśród których wiele jest opisów stosunków, które w świetle prawa były nielegalne, ponieważ były ze zbyt młodymi osobami (pedofilia i pederastia). To jednak wówczas nie przeszkadzało nikomu wydawać i cenić jego książki. Z perspektywy czasu oceniany jest inaczej. Jego nagradzane książki już nie są oceniane jako wybitna literatura, ale jako próba autoanalizy własnych przestępstw. Pisarz przez całe życie kreował wizerunek Don Juana uwodzącego podlotków, mistrza na miarę tych opisanych przez Platona. W ubiegłym wieku postrzegany był jako osoba wyzwolona. Ta pobłażliwość wobec pedofilii jest niesamowicie szeroka od lat 70. XX wieku. W sztuce panowała zasada „zakazać zakazywania”. Artysta mógł więcej. Był osobą natchnioną. Takie podejście ma źródło w XIX wieku, kiedy to romantyzm stawiał twórców ponad odbiorcami, dlatego zwyczajna moralność ich nie dotyczyła. Tylko nieliczne kraje potrafiły przykładać prawo do każdego tak samo, dlatego sprawa Romana Polańskiego była dla wielu zaskoczeniem. Francja jednak rządziła się innymi prawami. Te z czasem uległy zmianie i już nikt nie broni zachowań przestępców ich talentem i intelektem. Właśnie z tego powodu wiadomość o pedofilii Michela Foucaulta nie obrasta w jego obronę, ale toczy się wokół krytyki postawy filozofa.
Wieści z literackiego i filozoficznego świata wiele łączy z przemilczaną wówczas pedofilią w Kościele. Działał tam ten sam mechanizm: autorytet może więcej. Do tego sprawcy czynu zawsze wykorzystywali swoją pozycję wobec uwodzonych dzieci. Znamienne jest też to, że wielu artystów w tamtym czasie we Francji wnioskowało o możliwość obniżenia wieku, w którym można współżyć z nastolatkiem. Patrząc na kolejne wypływające nazwiska przestępców wniosek nasuwa się sam: to może być lista pedofilów. Jest naprawdę bardzo długa.
Jaki wniosek płynie z tych biografii? Prawica uważa, że to wina liberalnej lewicy, lewica oskarża o systemowe ukrywanie pedofilii w Kościele. Problem jednak leży gdzie indziej: systemowe ukrywanie pedofilii w każdym środowisku, akceptowanie jej, a do tego dawanie mężczyznom za bardzo uprzywilejowanej pozycji. Gdyby nie postawa, że ofiary mają się poświęcić dla pozycji i „talentu” przestępcy świat wyglądałby inaczej. Może jedynym rozwiązaniem jest odcięcie mężczyzn od władzy, którą zdobywają tylko po to, aby zaspokoić żądze seksualne. Pół biedy jeśli w grę wchodzą osoby dorosłe dobrowolnie wchodzące w takie relacje, ale kiedy mamy do czynienia z dziećmi jest to niesamowicie niszczące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz