„Spełnianie życzeń wydaje się dobre, ale może spowodować dużo zła. Wszystko zależy od człowieka. Od tego, czego pragniemy i do czego dążymy…” – tak kończy się opowieść Katarzyny Majgier „Abrakadabra… Mamy problem”. Wydawałoby się, że czary, możliwość spełnianie życzeń rozwiąże wszelkie trudności. Pisarka uświadamia nas, że to nie taka łatwa i oczywista sprawa, bo wszystko może się skomplikować i to na nasze własne życzenie. Autorka zabiera nas w świat dzieci i nastolatków z ich codziennymi wyzwaniami, którym można byłoby zaradzić. I to bez czarów. Z czarami jednak łatwiej. Ale czy na pewno?. Szybko jednak okazuje się, że taka szansa to tylko jeszcze większe problemy. I tak jest właśnie w przypadku bohaterów książki.
Wszystko zaczyna się od Kamila, któremu mama stanowczo nakazuje wyniesienie
śmieci. Mały domowy obowiązek sprawia, że rusza lawina wypadków, a wszystko
przez to, że chłopak na śmietniku znajduje starą lampę. Zupełnie taką samą jak
w serialu o Aladynie. Mało tego: to jest dokładnie taki przedmiot spełniający
życzenia. Nieświadomy tego Kamil chce, aby zniknęła mu zła ocena z kartkówki z
matematyki. Na początku nie wierzy oczywiście, że napotkany przy kontenerze
chłopak spełni to życzenie, ale szybko przekonuje się, że jednak się udało. A
co by było, gdyby mógł uniknąć wszelkich jedynek i jeszcze mieć dużo pieniędzy.
Świetnie. Problem jednak polega na tym, że w serialu dżina można było prosić
tylko o jedną rzecz i do tego tylko raz dziennie spełniał życzenie. Z tego
powodu w sprawę wkręcane są kolejne osoby. Oczywiście nikt na początku nie
wierzy w magiczną lampę i czasami bezmyślnie wypowiada życzenie, a to przynosi
naprawdę fatalne skutki.
Cała opowieść powstała na zasadzie sztafety: lampa przechodzi z rąk do rąk, a
my poznajemy kolejną postać z jej pragnieniami, problemami, ograniczeniami,
skupieniem się na sobie i powierzchownymi relacjami z ludźmi, brakiem
konkretnych zainteresowań, opieraniem swojej wiedzy na tym, co zobaczą w
telewizji. Szybko okazuje się, że dzieci i dorośli potrafią być tak samo
bezmyślni. Do tego bardzo długo nie ma tu też bohatera, który czytałby książki.
Te w końcu są nudne i dla starych zrzęd. Jednak masa nieodpowiedzialnie
wypowiedzianych życzeń sprawia, że krąg wtajemniczonych musi zwrócić się do odludka,
czyli Darii spędzającej każdą chwilę w książkach. Niemająca znajomych i biedna
dziewczyna nie zagrozi poinformowaniem wszystkich o niezwykłej lampie i stanie
się gwarancją możliwości powrotu do normalności, bo tylko takie jak ona znają
takie dziwne osoby jak ona, czyli bezinteresownie pomagające innym i mogącym
odwrócić ich złe życzenia. A co jeśli Daria uzna, że może mieć inne priorytety?
Co jeśli odkryje prawdziwą moc lampy? Jaka jest historia dżina? Dlaczego
antykwariaty mogą być skarbnicą wiedzy? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w
książce.
„Abrakadabra… Mamy problem” to interesująca lektura dla uczniów szkół
podstawowych, ale poruszane w niej problemy na pewno można omówić także z
licealistami na lekcjach etyki. Jak w każdej książce pisarki opowiedziana
historia pozwoli na poruszenie tematu odpowiedzialności, nieostrożności,
ciekawości, chęci dorastania (czyli zmieniania się), bogacenia, zdobywania
władzy, kształtowania swojego wizerunku, walki o lajki, sławy. Lektura stanie
się bardzo dobrym pretekstem do poruszenia z dzieckiem tematem samoakceptacji i
samorozwoju. Do tego możemy pokazać, że zdobycie uznania wcale nie musi wiązać
się z pięknym wyglądem. A tu oczywiście pisarka pięknie podsuwa nam temat pracy
nad ciałem, upiększania makijażem i różnorodnymi technikami. Myślę, że
przyznana książce wyróżnienie w V Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren na
współczesną książkę dla dzieci i młodzieży jest całkowicie zasłużona.
Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz