Pędząc za bogactwami i robiąc karierę często zapominamy jak niesamowicie ulotne jest życie. Chcemy więcej i intensywniejszych doznań, pragniemy zdobyć uznanie wśród przełożonych i bliskich. Często kosztem budowania relacji z najbliższymi. Ewa i Mateusz są małżeństwem młodych wilczków, którzy prą do przodu i konsekwentnie wspinają się po szczeblach kariery. Ich życie wydaje się usłane różami i bezproblemowe. Jedynym ich zmartwieniem jest uzgodnienie miejsca, w którym spędzą dawno wyczekiwany urlop. Zwłaszcza, że do tej pory pracowali kosztem dni wolnych i nie mieli okazji do odpoczynku. Można śmiało powiedzieć, że ich styl życia doskonale wpisuje się w „kulturę zapierdu” lub mógłby być reklamą takiego sposobu życia, bo dzięki zarobkom nie muszą się ograniczać. Duży apartament jest wygodny i nowoczesny. Spotykają się w nim tylko na kilka godzin na dobę, ale to ich wspólne miejsce. Kiedyś mają zwolnić, ale jeszcze nie teraz. Widzą siebie w kontraście z rodzinami mającymi dzieci. Zdecydowanie ocena wypada za brakiem takich zobowiązań i w pierwszej kolejności zapewnieniem sobie dobrej pozycji w pracy. Życie uprzykrzają im jedynie kłótnie o drobnostki. Im więcej pracują tym bardziej się siebie czepiają. Małżeństwo powoli zaczyna dogorywać. Wczasy mogą urozmaicić ich czas i pozwolić na zbliżenie się, zawaczenie o wsólne szczęście. Jednak jak o nie zadbać, kiedy każde ma inną wizję odpoczynku, bliskości i poczucia satysfakcji? Wspólnie spędzone wakacje okazują się katastrofą, ale to nie ona wywróci ich życie do góry nogami, bo los w zanadrzu trzyma poważną próbę, z którą będą musieli się zmierzyć i w której nie będzie wygranych tylko sami pokonani.
„Po drugiej stronie raju” to bardzo refleksyjna opowieść o ulotności życia, tego, że z dnia na dzień nasza codzienność może zostać wywrócona do góry nogami i nawet będąc niesamowicie pracowitymi oraz przedsiębiorczymi prędzej czy później możemy przegrać swój los, bo on nie ogranicza się do liczby zarobionych pieniędzy i uzyskanej pozycji. Potrzeba czegoś jeszcze. Autorka z wielką wprawą opisała kolejne stadia choroby, pokazała ważne dylematy, poruszyła problem funkcjonowania opiekunów osób niepełnosprawnych w społeczeństwie. Beata Zdziarska zabiera nas w niesamowicie pouczającą podróż, w której nie zabraknie radości i smutków, śledzenia losów bohaterów, przyglądaniu się ich przeszłości, zawierania znajomości, początków wspólnego życia, a później dylematów związanych z oddalaniem i odchodzeniem.
Często w kontekście osób uzależnionych mówi się o współuzależnieniu. Niestety mało miejsca poświęcono problemowi współuczestnictwa w chorobie, tego jak udział przekłada się na codzienność, z jakimi problemami i emocjami trzeba się zmierzyć, w jaki sposób sam chory musi wejść w rolę chorego, poddać się opiece bliskich oraz specjalistów . Beata Zdziarska kreśli bardzo realistyczne wydarzenia, w których bohaterzy posiadają gamę kontrastujących kolorów charakterów, a ich decyzje dalekie są od czarno-białych postaw. Można pokusić się o stwierdzenie, że każda decyzja jest zła. Pisarka prowokuje, pokazuje trudne sytuacje i wybory, każe swoim bohaterom błądzić, abyśmy zadali sobie pytanie, jak my odnaleźlibyśmy się w tej sytuacji lub popatrzyli na innych bardziej wrażliwym wzrokiem, w którym nie będzie oceniania tylko zrozumienie.
Cała historia zaczyna się od tajemniczego „spotkania” dwóch kobiet w szpitalu. Mamy wrażenie, ze zaraz dostaniemy ckliwy romans, w którym była żona i kochana będą walczyły o mężczyznę. Nic bardziej mylnego. Liścik starszej do młodszej sprawia, że każda z nich zaczyna przywoływać sobie przeszłość zapamiętaną z ich perspektywy. W to spojrzenie wpleciona jest codzienność mężczyzny, którego miłość je łączy: Mateusza, czyli syna i męża. Dzięki spojrzeniu Zofii poznajemy skrawki dzieciństwa, młodości, ich walkę o lepsze jutro, jego pracowitość, zaangażowanie, ale też pierwszą miłość, fascynację, dbanie o wspólne życie. Ewa pokazuje nam początki znajomości, pozwala wejść w świat rozwijających się uczuć, ale też pokazuje jak bardzo musiała się przeciwstawiać rodzicom, aby zrealizować własną wizję przyszłości.
„Po drugiej stronie raju” Beaty Zdziarskiej czyta się z zapartym tchem. Do tego w tekście znajdziemy sporo zdań oraz wydarzeń skłaniających do refleksji. Mimo trudnego tematu jest to opowieść niesamowicie optymistyczna, sprawiająca, że mamy poczucie sporej energii. Przez kolejne strony pędzi się niczym bohaterzy zatraceni w swojej pracy. A później przychodzi czas zatrzymania i refleksji, zastanowienia się nad własnym życiem, zadania sobie pytań, czy dokonujemy właściwych wyborów. Jest to piękna, poruszająca opowieść. Zdecydowanie polecam!
„Człowiek, który może liczyć wyłącznie na siebie, musi być nie tylko silny, ale też dobrze zorganizowany”.
„Jedna decyzja, która w danym momencie wydaje się właściwa, potrafi przeobrazić nasze życie nie do poznania, poplątać nasze plany i marzenia. To, co znane, oswojone, przestaje istnieć. Wydeptana ścieżka ginie w mroku. Zaczynamy poruszać się po omacku i często trafiamy na drogę, która usuwa nam się spod nóg. Nie potrafimy przewidzieć, co się za chwilę stanie, niczego nie jesteśmy już pewni. Wtedy rodzi się lęk”.
„Jeśli chcesz odnieść sukces, musisz oddać się przyszłości, przeć do przodu jak opancerzony pojazd”.
„Tak dużo nas różni. Czasami odnoszę wrażenie, że z każdym wspólnie przeżytym rokiem tych różnic jest coraz więcej, chociaż powinno być dokładnie odwrotnie”.
„Na pozór idiotyczne drobnostki potrafią urosnąć do rangi ogromnego problemu i skutecznie zatruć codzienne życie dwojga ludzi”.
„Ludzie faktycznie nie potrafią ze sobą rozmawiać, a szczególnie w momentach kryzysowych. Nie umieją odłożyć na bok urazy i porozumieć się w ważnych życiowych kwestiach. Zacietrzewiają się w swojej złości tak, że tracą zdolność logicznego myślenia. (…) A za cenę niewłaściwie pojmowanej ambicji są w stanie rozwalić wszystko, nawet zerwać rodzinne więzi”.
„Czasami trudne lekcje są nam potrzebne, żeby przemyśleć pewne sprawy na nowo i dojść do rozsądnych wniosków”.
„Humanista na dzisiejszym rynku pracy trochę przypomina człowieka zabłąkanego na pustyni. Wie, że musi dojść do celu, jednak nie ma pojęcia, w którą stronę ma się skierować”.
„Czasami myślę, że człowiek powinien mieć co najmniej dwa życia. To drugie po korekcie z naniesionymi poprawkami i wygumkowanymi błędami”.
„Zosiu, nie możemy porównywać się z innymi ludźmi. Jeśli chcemy zachować normalność i spokój umysłu, to musimy tego unikać. Zawsze będzie ktoś ładniejszy, mądrzejszy od nas. Ktoś, kto ma cudownego męża, utalentowane dzieci, lepszy samochód, dom zamiast mieszkania. Nikt z nas w momencie narodzin nie podpisał cyrografu z Panem Bogiem na szczęśliwe życie. Niestety, nie dostaliśmy od niego na to gwarancji, a wielka szkoda, bo nawet nie mamy prawa reklamować wadliwego produktu, który otrzymaliśmy bez możliwości odmowy”.
„Ci, co twierdzą, że cierpienie uszlachetnia, nie wiedzą, o czym mówią. Albo próbują zaklinać rzeczywistość. W cierpieniu nie ma szlachetności. Ono odziera człowieka z godności, zatruwa, wyniszcza, degraduje. Jest wstydliwe. (…) Najpierw trzeba je przeżyć samemu, dopiero potem się wymądrzać”.
„Brak czasu jest świetną i nośną wymówką. Na taki argument każdy przytaknie głową, bo przecież żyjemy w świecie, który cierpi na deficyt czasu. Brak czasu przykrywa wszystkie pozostałe braki: woli, motywacji, nastroju czy zwyczajnej ochoty”.
„Więc gdzieś tam, w bliżej nieokreślonej przestrzeni oraz niezdefiniowanym czasie, ma być lepiej. Idealnie. Wszystkie religie obiecują to samo. Tylko dlaczego ta sielska wizja nie może zaistnieć tu i teraz na ziemi, w miejscu, które tak doskonale znamy?”.
„Nie powinniśmy żałować przeszłości. Najwyżej przemyśleć błędy tak, żebyśmy unikali ich w przyszłości. Ja w ogóle uważam, że ludzie za dużo uwagi poświęcają przeszłości. Rozpamiętują, analizują, snują opowieści, ‘co by było gdyby’. Jak się człowiek nad tym zastanowi, to dojdzie do wniosku, że to tak naprawdę nie ma sensu. Czas nie ma przystanków, nie zwolni, nie zawróci, nie da nam drugiej szansy. Czy nie lepiej skupić się na tym, co jest, co będzie?”
„Jeśli człowiek się zastanowi, to dojdzie do wniosku, że całe jego życie jest wypełnione czekaniem. Wszystko przecież ma swój czas, którego nie da się przyspieszyć ani nagiąć do indywidualnych potrzeb”.
„Zmaganie się ze słabością własnego ciała stanowi większy heroizm niż bohaterstwo wojenne. O ile w tym drugim człowiek jest w stanie odnaleźć sens, może zyskać sławę, a przynajmniej szacunek w oczach społeczeństwa, o tyle choroba, która ogranicza wolę działania, skazuje na samotną anonimową walkę w świecie zredukowanym do minimum”.
„Cierpienie to najbardziej ironiczna forma bohaterstwa”.
„Zdrada bliskiej osoby szarpie, rozrywa wnętrzności niczym ostry chirurgiczny nóż”.
„Przeszukiwanie osobistych rzeczy zmarłej osoby przypomina grzebanie w zakamarkach czyjejś duszy. Miałam wrażenie, że jestem jak złodziej, który wdarł się do serca drugiego człowieka, aby okraść je z najbardziej intymnych tajemnic”.
„Uczucie żalu potrafi być straszne. Ciąży nad człowiekiem jak oddech bezsennej nocy, kiedy jałowo ciągnące się upiorne długie godziny wysysają z nas chęć do życia”.”.