Wyliczanki mają w sobie coś z magicznych zaklęć popularnych u ludów pierwotnych (vide: Bronisław Malinowski): mają zaklinać rzeczywistość, pomagać odmierzać czas, ale też zrozumieć sens określonych postaw społecznych, urozmaicać monotonne zajęcie. I wszystko to obecne jest w książkach Tove Jansson. Można pokusić się o stwierdzenie, że w „Co było potem? Książce o Mimbli, Muminku i małej Mi” poza tymi elementami mamy do czynienia z zaklinaniem wzroku za pomocą okienek, zabawą we wzrokowe skojarzenia, zachęcanie do wymyślania, snucia przygód i odsyłanie do kolejnych historii za pomocą magicznych przejść przez otwory, które skutecznie przyciągną dziecięcą uwagę.
Same przygody Muminków zawsze mają w sobie coś irracjonalnego, magicznego,
czyli takiego troszkę dziecięcego fantazjowania o zwyczajnych rzeczach i w tej niedługiej
opowieści też to jest. Razem z Muminkiem o piątej rano wyruszamy ze sklepiku z bańką
pełną mleka. Jest ciemno i nieco mrocznie. Zwykłe zakupy szybko zmieniają się w
niezwykłą przygodę. Świat jeszcze śpi, jest pogrążony w mroku i po samym wyglądzie
lasu nie do końca wiemy czy to świt, czy zmrok. Pojawia się pytanie o to, czy
zapada noc, dzięki czemu możemy sprawdzić czy pociecha aktywnie słucha (skoro
5:00 rano to świt). Takie pytania od czasu do czasu wpadają do tekstu i dzięki
temu opiekunowie lub rodzice nie są jedynymi biorącymi udział w czytaniu.
Później zmierza przez łąkę pełną kwiatów i dostrzega coś dziwnego na
horyzoncie. Pędzi sprawdzić, co to i znajduje Mimble szukającą małej Mi. Przez
puszkę przechodzą nad strumyk i tak, dalej i tak dalej. Jest tu sporo magii,
dziwnych przejść, zaskakujących zachowań, ale najważniejsze jest tu po każdej
części rymowanki pytanie do czytelnika: „Jak myślisz, co było potem?”, czyli
dostajemy zachętę do własnego snucia opowieści, wyciągania wniosków,
fantazjowania, ale też zmagania się z własnymi lękami i dzielenia się z nimi. Bohaterzy
mogę tu być pogryzieni, spaść czy być porwani przez fale lub wessani przez
odkurzacz.
Cała opowieść jest surrealistyczna. Znani bohaterzy mają inne rozmiary, oddają
się innym zajęciom i spotkanie ich czasami bywa groźne. Wędrowcy wpadają do odkurzacza,
a postać z obrazu ucieka do morza. Są też magiczne przejścia, domy w drzewie.
Całodniowa przygoda kończy się przyniesieniem kwaśnego mleka, które ma inną
konsystencję i nie można wylać go z bańki.
Przesłanie z tej rymowanki jest proste i piękne: jakiekolwiek straszne i groźne
przeżyjesz przygody w domu zawsze na Ciebie będzie czekała mama, która obdaruje
ciepłem, da poczucie bezpieczeństwa i nakarmi ulubionymi bułeczkami, bo w życiu
nie ma takich przeszkód, z którymi nie dasz sobie rady i nie wszystko, co
wydaje się groźne musi takie być. Lektura wymaga uważnego śledzenie ilustracji,
dostrzegania zmian, domyślania się, łączenia faktów z obrazków i tekstu, a to
sprawia, że pięknie rozwijamy nie tylko koncentrację, spostrzegawczość, ale też
różne sposoby przyswajania wiedzy, bo z jednej strony dbamy o bodźce słuchowe
(zakładam, że czytacie książkę dziecku), a z drugiej wizualne.
Solidna oprawa, dobrze zszyte strony i piękne ilustracje autorki sprawiają, że
książka jest estetyczna. Zdecydowanie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz