Etykiety

czwartek, 7 października 2021

Małgorzata Garkowska "Dzwony o zmierzchu. Wbrew wszystkiemu"


Wojna to zawsze czas trudny. Ofiarami męskich ambicji i przepychanek stają się kobiety. To one niewinne są zabijane, gwałcone, zmuszane do rodzenia dzieci wrogów, a wszystko w imię wyimaginowanych wartości. Taka brutalność zmienia życie wielu ludzi. Wśród ofiar jest Stefania, która w mieście szukała lepszego życia, ale los był przewrotny i jej młode życie złamali bolszewicy. Po odparciu wrogów pilnowana przez zakonnice rodzi dziecko, ale nie ma ochoty żyć. Jej los w nurcie rzeki krzyżuje się z życiem policjanta Antoniego Gradowskiego, który także w czasie wojny stracił bliskich. To on z żoną, Janiną, przygarnie niechcianą i osieroconą córeczkę, z którą ofiara gwałtu chciała się utopić.
Małgorzata Garkowska opowiadając o przeciętnej rodzinie marzącej o dziecku i w końcu adoptujących niechciane dziecko spłodzone przez wroga przenosi nas do Płocka do czasów tuż po Wielkiej Wojnie. Poznajemy realia, w jakich żyli ludzie, uświadamiamy sobie ogrom biedy, dostrzegamy zmiany społeczne. Widzimy ścierające się idee i postawy, polityczne utarczki oraz zwyczajną przemoc, obserwujemy problemy związane z inflacją, frustracje związane z niemożnością awansowania, poszerzającą się działalność kobiet, powstające żłobki (czy może raczej ochronki).
Kiedy poznajemy bohaterów on pracuje w policji, a ona jest nauczycielką. Widzimy jak on po pracy odpoczywa, a ona dba o dom i męża. Kolejne niepowodzenia z zajściem w ciąże frustrują ją i sprawiają, że czuje się nie dość wartościowa. Kiedy trafia do ich domu niemowlak wywraca jej życie do góry nogami. Aby stworzyć dobry dom dla ukochanego oraz przybranej córki poświęca swoje aspiracje i porzuca pracę. Jej codzienność toczy się wokół dbania o bliskich, dogadzaniu mężowi, byciu zawsze gotową na jego potrzeby seksualne i kolejnych prób zajścia w ciąże. Każde poronienie to dla niej ciężar, którym nie ma się z kim podzielić. Pojawia się depresja, zniechęcenie i oddalenie od męża. Parę jednak scala przygarnięta dziewczynka, która staje się sensem życia obojga. Właśnie za jej sprawą bohaterka coraz więcej rysuje, ćwiczy swoją rękę oraz opowiada o codziennych zajęciach. Przychodzi jednak taki czas, kiedy nawet opieka nad dzieckiem nie może wykrzesać z niej drobiny radości. Na szczęście na jej drodze staje dawna nauczycielka rysunku zachęcająca Jankę do powrotu do pasji i rozwijania talentu. Właśnie dzięki temu w czasie jednego z plenerowych ćwiczeń rysowniczka poznaje młodego artystę Jakuba Zigmana. Od pierwszych chwil między nimi iskrzy. Rozpadające się małżeństwo i namiętny kochanek – między tymi wyborami staje młoda kobieta, która czuje, że w domu nie może być zrozumiana oraz poczuć prawdziwego spełnienia.
„Nie mógł się pozbyć wrażenia, że nie wszystko jest tak jak dotąd, i nie pojmował przyczyny tej zmiany. Zdał sobie sprawę, że nie zauważył, kiedy jego żona zaczęła się od niego oddalać".
Na pierwszy rzut oka jest to opowieść o kryzysie małżeńskim, pokusach, dylematach, codziennych problemach. Jednak historia tego małżeństwa jest pretekstem do zabrania nas w podróż po latach 20-tych XX wieku w przeciętnej wielkości mieście, do którego nowi mieszkańcy przybyli za chlebem, który czasami okazał się gorzki i bardzo twardy. Losy różnych postaci są różne. Jedne uparcie pracują na lepszą przyszłość, inne ją przepijają lub jedyne rozwiązanie swoich problemów upatrują w życiu na ulicy, a ta nigdy nie jest delikatna.
Dzięki Antoniemu Gradowskiemu poznajemy problemy, z jakimi borykały się służby porządkowe, ale też widzimy, że także świat policjantów nie zawsze jest bez skazy, bo czasami nałóg za bardzo porywa i sprawia, że z kolegi wychodzi potwór raniących wszystkich, którzy staną mu na drodze, a innym razem przeszkadza zamknięcie na zmiany społeczne. Janka natomiast wprowadza nas w świat ograniczeń, jakie stawiano kobietom, codziennych wyzwań, jakim musiały sprostać. Życie bohaterów nie jest usłane różami. A może jest i po prostu zdarza im się kroczyć po kolcach zamiast płatkach kwiatów? Jedno jest pewne: to, co pozornie wydaje się złe czasami przeradza się w dobro. Pisarka pięknie pokazuje, jakim problemem była niepłodność, strata dziecka, w jaki sposób zwyczajne przytyki wykluczały i raniły. Szczególnie mocno obarczone stratą dziecka były kobiety, które musiały sobie same radzić z emocjami, nie mogły rozmawiać o problemie z mężem i szukać u niego wsparcia.
„Dzwony o zmierzchu. Wbrew wszystkiemu” to bardzo realistyczny obraz Polski sprzed stu lat. Historię tworzą tu poszczególne jednostki. To ich marzenia, zmagania, trudności i frustracje oraz osobista walka z przeciwnościami losu prowadzi do zmian. Oczami bohaterów śledzimy wydarzenia w Płocku i kraju. Małgorzata Garkowska tak dobrze opisała ulice i kluczowe miejsca, że ma się wrażenie, jakby samemu razem z bohaterami spacerowało po mieście i podglądało jego mieszkańców. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy




1 komentarz: