Robert Nowakowski, Człowiek z sową, Chorzów „Videograf” 2015
Mimo upływu czasu temat wojny ciągle powraca w
naszej literaturze. Wielu z nas ma w rodzinie jeszcze kogoś, kto pamięta te
odległe czasy, wielu z nas lubi wchodzić w klimat tych trudnych czasów, kiedy
ludzie żyli intensywniej, spieszyli się z uczuciami, życiem. Ci, którzy
przeżyli mieli dwie drogi: być z władzą albo przeciwko niej (co kończyło się
więzieniem, śmiercią). Pierwsza prowadziła do stagnacji, pozbawiania się uczuć
znużenia, wypalenia:
„Moja żona nie mówiła o swojej nowej pracy. I
ja nie mówiłem o swojej, jej dawnej. Skrzętnie pomijaliśmy ten temat, wiedząc
bez słów, że praca już nic nie znaczy, że nie jest powołaniem i nie może być
nim z reguły w tych czasach, ze przez pracę człowiek nie realizuje się. Życie
nie powinno być pracą, zwłaszcza nielubianą, tymczasem nią było; życie nawet
nie toczyło się w zaciszu domu, bo nie było prywatności, bp biorąc pod uwagę
dojazd i powrót do domu, robota trwała od rana do wieczora, bo nie było czasu,
by usiąść do jakiejś swojej prawdziwej pracy. W końcu nikt już powołania nie
miał, wszystko ginęło w triumfalnym pochodzie stalinizmu. Nie żyli, skoro poświęcali
się tylko bezsensownej pracy, nie mieli czasu na życie. Wszyscy byli tylko źle
zsynchronizowanymi niewolnikami na potrzeby króla Nikt i królowej Nicość w
tężejącym zamęcie powojennego świata”.
Państwowy przymus pracy, chodzenia na pochody z
okazji państwowych świąt, konieczność przynależenia do partii, pisanie donosów,
społeczna nieufność, traktowanie innych jako narzędzi do zaspokajania swoich
celów i próba życia z bagażem doświadczeń w szarej rzeczywistości, która wydawała
się dziwną próbą przetrwania. Alternatywne życie poza właściwymi
(komunistycznymi) wzorcami nie istniało, ponieważ inne zainteresowania i
zajęcia traktowano jako politycznie podejrzane: „W takim razie nie pozostało mi
nic innego, tylko iść do pracy, jak wszyscy inni ludzie w tym kraju, zamienieni
w ten prosty sposób w bydło robocze”. Później odmiana: opozycja, strajki i
dwulicowość działaczy, którzy próbują zapewnić sobie miejsce wśród zwycięzców
kimkolwiek oni będą. W takie realia swoich bohaterów wrzucił Robert Nowakowski.
Powieść zaczyna się pozornie bardzo prosto: scena
zabójstwa i wprowadzenie prowadzącego śledztwo pułkownika Zbigniewa Pudysza,
który musi rozwikłać tajemnicę śmierci Józefa Dzięgiela. Przeniesienie akcji w
czasy przedwojenne, wojenne i powojenne, snucie losów kilku lwowian pozwala czytelnikowi
wejść śledzić kolejne próby rozwikłanie zagadki, która jest pretekstem do
opowiedzenia czegoś więcej niż historii morderstw.
W tej nudnej, szarej, powojennej, komunistycznej
scenerii żyje kobieta o nietypowym imieniu (Petra) i mężczyzna (Michał) ze
skrzydłami, żyjącymi własnym życiem i zaskakujące właściciela. Jego „sowa” jest
stworzeniem niezwykłym i – jako symbol- doskonale oddającym charakter bohatera,
który przez swój dystans, obserwację i mądrość ciągle pozostaje gdzieś na
uboczu życia społecznego. Nawet, kiedy w zamieszkanym mieszkaniu drukowana jest
bibuła to całość wydarzeń przepływa obok niego. Paradoksalnie bliższe kontakty
na z duchami, które – jak to w czasach wojennych i powojennych – pojawiają się w
różnych miejscach.
„Człowiek z sową” posiada specyficzną
konstrukcję, która pozwala wędrować między wydarzeniami oraz czasami. Wielość
miejsc pustych pozwala na dopowiadanie historii, uzupełnianie przez wnikliwego
czytelnika. Przeskoki i retrospekcje sprawiają, że lektura nie nudzi, ale
zmusza do skupienia i łączenia faktów.
Robert Nowakowski napisał świetną książkę o
ludziach, ich słabościach, doskonale oddającą klimat czasów przemian i biedy
materialnej oraz duchowej. Lekturę polecam miłośnikom dobrych powieści, które
trudno sklasyfikować. Wielkim plusem książki jest język jakim posługuje się
autor. Proste, dosadne opisy pozwalają niemal zobaczyć i poczuć opisane rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz