Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jakaś nasza cecha czy talent, który posiadamy może być cenny. Walczymy z nią, poprawiamy ją, nie pozwalamy na rozwijanie go, a wszystko po to, żeby nie wyróżniać się. Do tego jednocześnie dążymy do doskonalenia się w umiejętnościach, które posiadają inni. Brzmi znajomo? A jak dodam, że czasami mamy kompleksy z powodu wyglądu czy umiejętności to pewnie przyjdzie Wam na myśl „Ścieżka druida” E.K. Johnston, o której w ten sposób pisałam. Tym razem nieco inny klimat, ale też pełen magii. Zamiast do lasu trafiamy do kodowego pałacu pełnego przerażających istot i tajemniczej choroby, które zagrażają nie tylko mieszkankom niezwykłej budowli, ale też i znanemu światu, czyli opowiem Wam o „Zrodzonej z ognia. Feniks i pałac mrozu” Aisling Fowler.
Pisarka od najmłodszych lat marzyła o tworzeniu fantastycznych opowieści i nie
zrażała się po porażkach. Czekała na świetny pomysł, który podbije serca
czytelników, a w tym czasie skończyła studiowanie biologii, była pracownicą
pomocniczą, później pielęgniarką. Obecnie skupia się na tworzeniu, spotkaniach autorskich.
„Zrodzona z ognia” to opowieść, w której bohaterzy zamiast imion mają
przypisane cyfry (mam wrażenie, że od jakiegoś czasu jest to modny chwyt), aby
w czasem uzyskać swoje prawdziwe imiona. Nim to nastąpi muszą przejść szkolenie,
w czasie którego poznają swoje talenty. Imię będzie zawierało wszelkie
informacje o nich. W takim myśleniu widzimy cień podejścia znanego ze
starożytnej Grecji. Takich mrugnięć do obeznanego z kulturą czytelnika jest dużo
więcej i dzięki temu cykl „Zrodzona z ognia” może być czytany zarówno przez laików
poszukujących opowieści poruszającej wyobraźnię jak i znawców kultury i filozofii.
W pierwszym tomie „Dwunastka i lodowy las” poznajemy bohaterkę, która wyrzeka
się wcześniejszego życia i podąża, aby zmienić świat. W tym celu musi opanować
sztukę walki z magicznymi stworzeniami. Zostaje adeptką Hunting Lodge i
otrzymuje bezosobowy numer dwanaście zamiast imienia. Na niego musi sobie
zasłużyć. Jako pilna uczennica staje się Łowczynią stojącą na straży pokoju w
Ember. Akcja pierwszego tomu toczy się wokół ścigania porywaczy jednej z
uczennic.
W drugim tomie zatytułowanym „Feniks i pałac mrozu” widzimy ją już z imieniem.
Feniks razem ze swoją drużyną rusza pokonać robaka skalnego atakujących osoby
zapuszczające się w góry. Cel wydaje się prosty. Zwłaszcza do grupki mającej na
swoim koncie sporo powodzeń. Szybko odkryją, z jakimi trudnościami muszą się zmierzyć.
Do tego Fenisk pod wpływem emocji po raz kolejny ujawni się jej cecha, nad
którą nie potrafi panować. Dbająca o uciszanie daru bohaterka staje się
bezradna, kiedy jej natura dochodzi do głosu. Na szczęście wszystko dobrze się
kończy. Uczestnicy wyprawy mogą wrócić do bazy, gdzie czeka na nich
niespodzianka. Dowiadują się o korespondencji z postaciami, które według wielu
wyginęły, czyli mieszkankami Icegaardu zagrożonego przez tajemniczy Cienioryt. Aby
przekonać Feniks do udziału w akcji na śnieżnym orle przybywa czarownica Nara.
Zgoda na udział w akcji to początek kolejnej niebezpiecznej akcji. Tym razem bohaterka
odkryje jak ważne jest doskonalenie swojego talentu oraz umiejętne wykorzystanie
go. Po raz kolejny doceni też współpracę z towarzyszami akcji.
W „Zrodzonej z ognia” mamy interesującą bohaterkę przechodzącą kilka przemian,
ciągle rozwijającą się, uświadamiającą, że nigdy nie jesteśmy ciągle tacy sami.
Do tego mamy tu dość szybka akcję, zaskakujące otoczenie i w każdym tomie inną
zagadkę do rozwiązania. Pisarka pokaże nam, że nie zawsze wszystko da się
rozwiązać siłą. Czasami potrzebny jest spryt i zbiór określonych cech.
Bohaterzy są zróżnicowani oraz ulegają emocjom. W poważnej misji nie zabraknie
też śmiesznych sytuacji.
„Zrodzona z ognia” to cykl, w którym położono nacisk na przyjaźń, współpracę,
inspirowanie się. Do tego mamy tu całe mnóstwo magicznych stworzeń, ważnych dla
uniwersum misji oraz niezwykłe otoczenie. Poza tym mamy tu ciekawą i przebojową
oraz bardzo doświadczoną przez los bohaterkę Dwunastkę przybierającą później
imię Feniks. Podobało mi się w tych książkach to, że nie ma tu rywalizacji.
Każdy bohater jest ważny, każdy potrzebuje inna ilość czasu na odkrycie swojego
daru. Do tego mamy tu pobudzające wyobraźnię opisy otoczenia. Miejsca, do
których trafiają bohaterzy są niezwykłe. Każda część to autonomiczna opowieść, więc po drugi tom można sięgnąć bez znajomości pierwszego. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz