Inkwizycja jednoznacznie kojarzy nam się z polityka Kościoła katolickiego, który w XIII wieku powołał instytucję śledczo-sądowniczą mająca na celu wyszukiwanie heretyków, nawracanie ich i karanie w oparciu o bulle papieskie. Urzędy te świetnie współpracowały z władzami świeckimi, dlatego do XIX wieku mogły uczynić wiele zła. Dzięki jego działalności bardzo długo można było utrzymywać ortodoksję katolików na obszarach działań inkwizycji. Powstanie tej instytucji było odpowiedzią na pierwsze głosy sprzeciwu wobec polityki Kościoła Katolickiego. Pierwsze bunty w Orleanie, Arrasie, Monteforte i Goslarze zainspirowały kolejne. Heretyccy kaznodzieje zyskali spore poparcie. Utworzona społeczność katarów, waldensów zagrażała potędze instytucji religijnej, ponieważ grupy heretyków nie robiły sobie nic z ekskomuniki, ponieważ tworzyli własne społeczności. Stali się przeciwwagą religijną dla ideologii katolickiej, na której opierała się też władza świecka (koronowanie królów przez biskupów). Szybko okazało się, że wykorzystywane do tej pory narzędzia perswazji zawodzą. Poczucie przegranej w debacie publicznej skłoniło do sięgnięcia po narzędzia siłowe, czyli karania postaw uważanych za bunt wobec zastanego porządku społecznego, czyli zagrażającego też władzy świeckiej. Papież Lucjusz III w porozumieniu z cesarzem Fryderykiem I wydał bullę "Ad abolendam" zawierającą przepisy dotyczące postępowania względem podejrzanych o herezję i ściśle rozgraniczała kompetencje władz duchownych i świeckich. Śledztwo zaczynało się od oskarżenia, badania przez biskupa podejrzanego, a po wydaniu wyroku od władzy świeckiej wymagano odpowiedniego ukarania, co początkowo zakładało konfiskatę majątku i wypędzenie heretyka, a z czasem karę śmierci. Refleksja nad przeszłością przyczynia się do analizy ówczesnych postaw oraz tworzenia obrazów w światach fikcyjnych obnażających bolączki przeszłości. "Ja, inkwizytor" Jacka Piekary to bardzo wymowny obraz działań ludzi nadużywających przywilejów i władzy.
Autor zabiera nas do świata absurdów, czyli zderzenia się z tym, co głoszą i w jaki sposób postępują bohaterzy. Nie jest to nic nowego w literaturze, ponieważ nawet Ignacy Krasicki (biskup) dostrzegał, że ci, który bardzo moralizują i oceniają innych oraz zasłaniają się Bogiem mają najwięcej za skórą. Tu jest dokładnie tak samo. Cały cykl to opowieść o kolejnych sprawach, wyzwaniach, ale też zabawach, wśród których sporo orgii, upijania się. Pisarz świetnie pokazuje stosunek klasy uprzywilejowanej, czyli arystokracji i monarchii do plebsu. Narracja jest żywa, obrazy wymowne i bogate w nawiązanie do dzieł kultury. Świetnie pokazano też dawny stosunek społeczeństwa do kobiet, traktowanie ich jako elementu majątku mężczyzny. Kobieta przechodzi to z rąk do rąk. Wszystko to w otoczce skandali i głupoty mężczyzn powołujących się na Pismo Święte, rzucających kolejnymi cytatami z tej księgi.
I tak jest też w "Mieście Słowa Bożego", do którego wprowadza nas obraz orgii, uczt i erystycznych popisów, w czasie, których bohaterzy wygłaszają slogany obnażające ich moralność i stosunek do świata, w którym nikt nie liczy się ze zdaniem kobiet, które pokazane są jako istoty mające cieszyć męskie oko i ciało, przez co dochodzi do licznych nadużyć. Niewiasty od najmłodszych lat uczone są wdzięczenia się, podległości i uległości oraz spełniania życzeń męskich przedstawicieli rodziny. I takie właśnie bohaterki spotykamy. Miewają one pomysły na swoje życie, ale zawsze są one w obrębie możliwości jakie daje im kultura, w której żyją, a ta jest patriarchalna. Posiadanie minimum władzy wymaga przypodobania się mężczyznom. Nie brakuje tu też pojedynków, demonstrowania przemocy.
Główna akcja toczy się tu wokół Mordimera Madderdina, cesarskiego "duchownego" wyruszającego do Italii, aby odzyskać cenne relikwie przyjaciela wspierającego go finansowo. Zadanie to będzie musiał wykonać poza jurysdykcją Świętego Oficjum.
"Miasto słowa Bożego" to kolejny tom z serii "Ja, inkwizytor". Wykreowane przez Jacka Piekarę uniwersum zabiera nas do mrocznej przeszłości, w której władza zależy od majętności, wpływów i płci. Mimo, że jest to kolejny (już osiemnasty tom) to zdecydowanie można czytać go bez znajomości wcześniejszych, ale warto po nie sięgnąć ze względu na dobrze zarysowane realia oraz podsuwane problemy społeczne. Jacek Piekara obnaża bolączki patriarchalnego świata, w którym istotną władzę sprawuje Kościół, a władza świecka wykorzystuje układy z nim do podtrzymania swojej pozycji, aby zapewnić sobie dostęp do dóbr luksusowych pozwalających na prowadzenie życia toczącego się wokół cielesnych uciech. W tle nie brakuje wątku kryminalnego napędzającego akcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz