Etykiety

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Rób swoje, a będziesz szczęśliwa

 W piątek mieliśmy komisję. Taka tam formalność przy dziecku z głębokim autyzmem i epilepsją. Ale zostałam zaskoczona czymś innym. Osoba, która kilka lat temu hejtowała mnie, że robię z dziecka niepełnosprawne, bo wystarczy więcej z tym dzieckiem posiedzieć i popracować sama była z malutkim dzieckiem, żeby zdobyć orzeczenie. I zastanawia mnie jak ona się teraz czuje. Czy też trafiają do niej słowa: "Wystarczy", czy też mierzy się z ocenami "leniwa matka", "głupia roszczeniowa matka", "gruba locha", które tak chętnie lajkowała i pisała. Nigdy nie możemy być pewni, kiedy będziemy w podobnej sytuacji do ocenianych, więc po prostu najlepiej nie oceniać i zająć się własnym życiem. A jak już trafiamy na swojej drodze na ludzi, którzy mają tak nudną codzienność, że muszą ciągle zajmować się cudzą to najlepiej jest ją ignorować. Pamiętać, żeby wiedzieć, na kogo uważać, ale nie brać tego do siebie, bo te słowa to wyraz ich frustracji, tego, że coś w ich życiu poszło nie tak jak chcieli i nie potrafią przeanalizować tego, poszukać innych dróg tylko szukają swojej siły w nękaniu innych. Dla mnie zawsze ważniejsze były opinie osób, które sama ceniłam. Oczywiście pod warunkiem, że były one merytoryczne, czyli bez osobistych ataków i ocen. Takie dają ludzie mentalnie mali i słabi, dowartościowujący się nękaniem innych. I z tego powodu nie przejmowałam się, co inni sobie myślą na temat tego, że wożę córkę w wózku. Jeździła nim do 11 roku życia, jak potrzebowała. Zawsze na spacerach towarzyszył nam wózek. Nie spaceruje się łatwiej z dzieckiem, psem i wózkiem. Za to łatwiej pomaga się dziecku, kiedy słabnie i potrzebuje posiedzieć. Ławek w mieście jest zdecydowanie za mało. Do tego większość roku są zimne. Wózek był fantastycznym rozwiązaniem, bo mogła długość jednej ulicy iść, jedną ulicę siedzieć. W ten sposób ja robiłam po 30 km dziennie, a córka była bardzo dobrze dotleniona, szczęśliwa, poznawała wszelkie zakamarki miasta i lasu. Nie byłam uziemiona w domu. Nie dałam się Oli niepełnosprawności zamknąć. Nie izolowałam. I to drażniło i drażni, bo jak tak można "obnosić się z niepełnosprawnością", czyli zwyczajnie uczestniczyć w codziennych rzeczach takich jak zakupy, spacery, wizyty na placu zabaw. Coś, co dla dzieci zdrowych jest normalne u nas było oceniane jako obnoszenie się. I cieszę się, że nie przejmowałam się tymi ocenami, bo dzięki temu moje dziecko jest sprawne ruchowo. A mogło nie być. Rozmawiam z wieloma rodzicami dzieci z głębokim autyzmem i często pada wówczas "Zazdrościłam ci tej odwagi wożenia dziecka w wózku" i dzielenie się historią walki o ponownie nabywaną umiejętność chodzenia, bo dzieci siedzące w domach miały zaniki mięśni, co kończyło się koniecznością kupowania pionizatorów i innych wspomagaczy, kolejnymi wyczerpującymi terapiami. Pamiętajcie, że to Wy jesteście rodzicami i to Wy najlepiej wiecie, co dla dziecka jest najlepsze. Nikt nie poniesie konsekwencji Waszych błędów, które popełnicie, żeby inni myśleli o Was lepiej. Nikt Wam nie da pieniędzy tylko dlatego, że Was lepiej oceni. Ci, którzy oceniają negatywnie zawsze znajdą sobie pretekst do wygłoszenia negatywnej opinii. Przy okazji objaśnią, że to Wasza wina. Pamiętajcie, kto to robi, ale nie bierzcie sobie tych słów do serca. Po co Wam ta pamięć? Żeby wiedzieć, kogo warto unikać, aby żyć lepiej, szczęśliwiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz