Etykiety

sobota, 5 maja 2018

godne umieranie

Każda doktryna ma swoje dobre i złe strony - również tak często piętnowany przeze mnie katolicyzm. Dlaczego tak jest? Religie posiadają zawsze dwa warianty: naiwno-zabobonno-zakłamany i praktyczny-zgłębiony-duchowo.
Ludzie przynależni do pierwszej kategorii wyznawców uważają, że ich doktryna jest jedyną właściwą i każdy ma prawo do posiadania takiego samego zdania jak oni (byle to zdanie się niczym nie różniło). Przejawia się w bezmyślnym „odklepywaniu” regułek i życiu w zakłamaniu. Kiedyś usłyszałam zdanie, które bardzo mnie zgorszyło: „nieświadomość złego postępowania jest gorsza od świadomego czynienia zła”. Na początku nie zgadzałam się z tym twierdzeniem. Przecież każdy z nas ma prawo do popełniania błędów. Później przyszedł czas na refleksję. Czy dobrze postępuje osoba głosząca doktryny katolickie i jednocześnie nieświadomie je łamiąca, czy może ten, kto świadomie podchodzi do swoich błędów? W przypadku pierwszego nie istnieje możliwość poprawy; drugi może przemyśleć, przeanalizować i zacząć naprawiać swoje postępowanie.
Ludzie przynależni do drugiej grupy to właśnie ci, którym zdarza się świadomie źle postępować, dlatego dążą do doskonalenia się. Ci ludzie pragną szerzyć swojej poglądy za pomocą czynów.
Media coraz częściej kreują wizję współczesnego człowieka, jako człowieka obojętnego na cierpienie innych, zajmującego się swoimi rozkoszami. Chcemy wierzyć, że ludzkość staje się coraz bardziej brutalna, coraz mniej moralna, coraz bardziej skierowana na uciechy. Jednak gdy przeanalizujemy historię okazuje się, że jesteśmy coraz bardziej „społeczni”, coraz bardziej czujemy potrzebę wspólnoty, wybieramy ludzi, którzy kierują organami państwowymi, by ułatwić funkcjonowanie społeczeństw.
Dawniej powoływano królów (często w zależności od tego jak wielkie wynagrodzenie żądał tak długo rządził), z którymi nikt się nie identyfikował. Król miał być groźny, niedostępny. Króla można było zabić jeśli postępował wbrew woli społeczeństwa (ileż to królobójstw w historii świata?).
Współcześni coraz bardziej są cywilizowani, coraz bardziej pragną nieść pomoc innym. Były czasy, kiedy stare osoby bez majątku musiały tułać się po wsiach i żebrać. Teraz powstają dla osób chorych specjalne miejsca, w których zapewnia się im jak najlepszą egzystencję (życie w chorobie zawsze pozostanie egzystencją). Młodzi i starzy, ale pełni sił, krzątają się obok tych ciał zniszczonych (choroba niszczy człowieka, jak nic na tym świecie) i przygaszających umysłów (nie bez przyczyny wielcy uczeni i poeci wzdychali za zdrowiem). Czasami wracam pamięciom do studenckich chwil, kiedy za namową koleżanki poszłam do hospicjum. Później sama tam wpadałam nawet na symboliczne pięć minut.
Oczami pamięci wiedzą młode uśmiechnięte twarze kontrastują z tymi wykrzywionymi w bólu. Stoję w drzwiach. Chwilę się waham. Nie było mnie tu dawno. Bardzo dawno. Pod oknem leży starszy mężczyzna bez nogi. Tylko jego pamiętam. Podchodzę nieśmiało.
-Dzień dobry – mówię głośno i wyraźnie, ponieważ ma problemy ze słuchem.
Jego oczy na mój widok się rozbłysły jak dwie gwiazdy. Już tylko kiwa głową na znak, że słyszy, że rozumie. Proponuję mu, że go ogolę. Kiwa głową.
Kiedy kilkanaście miesięcy wcześniej pierwszy raz mu zaproponowałam jeszcze mówił. Był przerażony, że ma go golić młoda kobieta. Zażartowałam, że codziennie golę nogi i nie mam blizn, więc i z jego twarzą sobie poradzę. Roześmiał się. Wtedy jeszcze się śmiał.
Po ogoleniu, poprawieniu poduszki usiadłam obok jego łóżka. Trzymałam go za rękę i opowiadałam o książkach, sobie.
Dowiedziałam się od pielęgniarki, że dostaje silne leki na różne choroby, że ostatnio hospicjum ma coraz większe problemy finansowe, że coraz mniej osób przychodzi chociaż posiedzieć z ludźmi, którzy nie mają rodziny, że jest coraz więcej chorych, którzy potrzebują miejsca, że ma być rozbudowywane, ale brak środków.
Jeśli masz chwilę to znajdź w swoim mieście miejsce, w którym będziesz mógł dać siebie innym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz