„Dziennik Cwaniaczka” Jeffa Kinneya to jedna z popularniejszych serii książek dla dzieci i młodzieży. Na rynek wydawniczy właśnie trafiła nowa seria książek pisarza. Tym razem zaprzyjaźnimy się z kolegą Grega. „Teraz Rowley” zabiera nas do zupełnie innego świata wartości. Nieśmiały i podporządkowany przyjaciel bohatera wcześniejszej serii trafia na pierwszy plan. To pozwoli nam na zobaczenie zderzenia dwóch światów wartości i oczywiście wejść w świat uczniów.
Rowley przewija się przez kolejne tomy „Dziennika Cwaniaka”. Jest nieśmiałym, nieco pulchnym, rozsądnym i zdominowanym przez Grega kolegą. Zawsze jednak stara się w swoich czynach iść na kompromis. I to właśnie będzie motywem przewodnim kolejnej serii. Zobaczymy przemądrzałego Grega kochającego pakowanie się w tarapaty i jego rozsądnego, unikającego przemocy kolegi.
Seria zaczyna się od pomysłu Rowleya. Pewnego dnia chłopak wpada na pomysł pisania pamiętnika. Planuje utrwalić w nim swoją codzienność oraz bliskich. Greg jest wkurzony tym pomysłem, bo uważa, że tylko on ma prawo prowadzić dziennik. Po przemyśleniu zmienia zdanie i zatrudnia Rowleya do pisania jego biografii, aby czytelnicy mogli poznać jego niezwykłe czyny, gdy zostanie sławny i bogaty (dwie manie Grega).
Po „Dzienniku Rowleya. Zapiskach chłopca o złotym sercu” w drugim tomie wchodzimy w nieco inny klimat. Mamy tu znanych nam bohaterów i tworzoną przez Rowleya opowieść. Tym razem jest to fantastyczny miks, a wszystko przez to, że nasz bohater zapragnął słuchać własne książki do poduszki. Rowley jest dobrym synem. W jego rodzinie panują ciepłe więzi, a rodzice nadal czytują mu do poduszki. Mimo, że jest nastolatkiem (o plusach czytania nastolatkom pisałam) nie wstydzi się tego. Za to postanawia wykorzystać ten fakt do stworzenia niezwykłej opowieści o przygodach dzielnego chłopca. Książka pewnie byłaby spokojna, opowiadająca o uczynności i dobru bohatera, ale do akcji wkracza Greg, a wiadomo, że jego pomysły dalekie są od tych, które mile widzieliby rodzice u swoich dzieci. W nasze ręce trafia zabawna i pomysłowa opowieść o przygodach Rolanda żyjącego za siedmioma górami i siedmioma lasami w czasach, kiedy dzieci jeszcze nie chodziły do szkoły tylko pracowały w polu z rodzicami. Chłopak nigdy nie wyszedł poza swoją wieś. Do tego jest grzeczny. Na prośbę rodziców ciągle ćwiczy grę na flecie. Skrycie marzy o wielkiej przygodzie. Pewnego dnia odkrywa, że przygoda jest bliżej niż by tego chciał, ponieważ musi ruszyć, aby ratować mamę przed złym czarownikiem. Po drodze spotka zwyczajnych ludzi, ale będą też postacie z baśni i książek fantastycznych: czarownik, elfka, wampir, duch dziadka, Mała Syrenka, człowieko-krowa Stefan, barbarzyńca, mag z jednym okiem, a nawet Meduza. Jak to wszystko się skończy? Zaskakująco. Do tego bardzo świątecznie, więc będzie to też świetna publikacja wprowadzająca młodzież w świąteczny klimat.
Rowley w swojej opowieści daje się ponieść fantazji. Do tego tekst wymyślonej historii przeplatają uwagi Grega, co sprawia, że widzimy zderzenie dwóch światów wartości i odmiennych charakterów. Dostrzeżemy, że Rowley korzysta z tych rad przyjaciela, które uznaje za dobre, a złe odrzuca. Po raz kolejny przekonujemy się, że w pisaniu Rowleya najważniejszą rolę odgrywa wyobraźnia. Zwariowane przygody Grega były pełne przyziemnego wpadania w tarapaty. Im lepiej chciał tym gorzej wszystko mu wychodziło. W opowieści jego przyjaciela jest inaczej: im więcej los zsyła zaskakujących wydarzeń tym bardziej stworzony przez niego Roland może wykazać się niezwykłością i wychodzeniem z tarapatów. Do tego wchodzimy w świat, w którym wyobraźnia nie ma ograniczeń, pomieszania motywów z różnych gatunków literackich. Rowley swobodnie czerpie z baśni, horroru, mitów, a nawet powieści detektywistycznych (spotykamy samego Sherlocka Holmesa). A wszystko to w bardzo zakorzenionych w realiach, które choć dziwaczne i niby odległe czasowo to tak naprawdę bliskie są czytelnikowi.
W tomie „Teraz Rowley. Ahoj, przygoda!” nie brakuje motywów świątecznych. Młody autor fantastycznej opowieści jest dobrym synem, a do tego jeszcze bardzo sentymentalnym i bohaterzy muszą spotkać świętego Mikołaja. Ten motyw pozwala na delikatne przemycenie młodzieży klimatu świąt, a to sprawiło, że postanowiłam przypomnieć Wam dwa tomy „Dziennika Cwaniaczka” zabierające czytelników właśnie w „świąteczne i zimowe klimaty”: „No to lecimy” i „Jak po lodzie”. Oczywiście żadna z tych części przygód Grega nie będzie „pachniała choinką”, ale zimy w nich nie zabraknie. No, może nie do końca, bo pierwsza zabierze nas na święta w… tropiki, a przecież nie ma nic mniej kojarzącego się nam z Bożym Narodzeniem jak urlop pod palmami. Za to możemy być pewni, że bohaterzy dostarczą nam sporej dawki śmiechu i świetnej rozrywki, ponieważ nie ma nic bardziej niebezpiecznego od podróży w wykonaniu rodziny Heffleyów. Kiedy już ochłoniecie z gorącej atmosfery w tym tomie zapraszam do najnowszego, czyli „Jak po lodzie”. Tym razem zimy będzie sporo, nawet jeśli na początku wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że nie ma co liczyć na ochłodzenie. Greg ze specyficznym jemu dystansem poruszy kwestie globalnego ocieplenia, anomalii pogodowych i stanie się ofiarą sportów zimowych. Oczywiście w tym wszystkim nie może zabraknąć szkoły i zmagań ze zmieniającą się pogodą, która przyczyni się do chaosu i bałaganu w szkole, odwoływania zajęć oraz walki na skarpetki. W ramach walki o przetrwanie nasz bohater będzie chodził w ubraniach psa swojej babci i ukradkowo ogrzewał się w barze szybkiej obsługi, ale jak na pechowca przystało nie może go ominąć zimowa walka o terytorium, a jest czego bronić, bo górka ze śniegiem do zjeżdżania na sankach w oczach dzieci nie może pomieścić wszystkich i zamiast cieszyć się przyjemnym zjeżdżaniem zbudują prawdziwe śniegowe forty, które runą w starciu z odśnieżarką.
We wszystkich książkach Jeffa Kinneya akcja mknie niczym pociąg pośpieszny (oczywiście nie w Polsce), a wydarzenia nieuchronnie następują po sobie niczym w dominie: jeden przewrócony klocuszek powoduje prawdziwą lawinę zdarzeń, które jedynie może zatrzymać przewrócenie się wszystkich.
„Dziennik Cwaniaczka” napisano w formie dziennika wzbogaconego ilustracjami autora. W poszczególnych akapitach pierwszoosobowy narrator (Greg) przeskakuje z tematu na temat, co sprawia, że lektura jest bardzo interesująca i wciągająca. Zdania w stronie czynnej, duża dawka humoru – to wszystko sprawia, że kolejny tom „Dziennika cwaniaczka” wciąga od pierwszych stron i po przeczytaniu jednej części nie sposób nie sięgnąć po kolejne, dlatego zdecydowanie polecam wszystkim młodym czytelnikom, którzy uważa, że książki są nudne. Tu nie ma czasu na znudzenie. Akcja galopuje, do tego kolejne wydarzenia okraszone prostym humorem sytuacyjnym sprawiają, że lektura zdecydowanie poprawia humor. W „Dzienniku Rowleya” mamy do czynienia z podobnym podejściem.
Fabuła każdego tomu zawsze ma temat przewodni. Raz są nim wakacje, innym razem święta, nauka w gimnazjum, relacje z rodzeństwem, twarde wychowanie, dojrzewanie, konsekwencje złych czynów, pierwsze związki, rodzinne wyprawy czy kult przeszłości rodziców. To tematyczne podejście widoczne jest również w tomach o Rowleyu. Niedługie nakładające się na siebie scenki wprowadzające kolejne elementy napięcia i kończące się zabawnym rozwiązaniem sprawiają, że lekturę czyta się bardzo szybko i z zainteresowaniem. Aby dodatkowo urozmaicić czytanie w książkach nie zabraknie elementów komiksowych, dzięki czemu sięgają po nią również młodzi przeciwnicy spędzania wolnego czasu z książką. Naszpikowanie dużą dawką humoru skutecznie zachęca dzieci do czytania.
Książki Jeffa Kinneya to lektury doskonałe dla czytelników powyżej piątego roku życia (wtedy oczywiście czytają rodzice). Niewinna fabuła kryje w sobie wiele prawd, nad którymi można rodzinnie dyskutować, a do tego rozbawi zarówno dzieci, jak i dorosłych, a opornych czytelników zachęci do czytania. Książka ma tak duże powodzenie, że powstają kolejne tomy, wznowienia, tłumaczenia, a nawet filmy o przygodach pechowego Grega. Pokazanie świata z perspektywy Rowleya pozwala na poruszenie wielu ważnych tematów. Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy szukają pomysłu na zimową lekturę dla swoich pociech.
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz