Maciej
Kur podbił nasze serca swoją baśnią „Sylwia Sylwester jest niecałopełnista”.
Zabrał nas w świat magii i pokazania z nieco innej strony niepełnosprawności
oraz możliwości radzenia sobie z nią. W tej książce najlepiej widać przemycane
przez scenopisarza wartości. Jego komiksy przesycone są magią, różnorodnością. Każdy
bohater jest inny, niezwykły i każdy w pewien sposób boryka się z próbą akceptacji
siebie. „Lil i Put” to seria komiksów o małoludach powstała przy współpracy z
Piotrem Bednarczykiem. Komiks został stworzony na konkurs imienia Janusza
Christy.
Bohaterami serii są dwa małoludy przywodzące na myśl Tolkienowskich hobbitów:
chudszy i rudy Lil i grubszy, ciemnowłosy Put. Stworki te podróżują po
fantastycznym Neverlandzie, przypominającym ni to Śródziemie, ni to Narnię. W
przeciwieństwie do bohaterów książek Tolkiena i Lewisa dwaj bohaterzy nie mają
żadnej misji. Ich życie toczy się wokół ciągłego poszukiwania czegoś do
jedzenia i przy okazji pakowania się w kłopoty. W komiksie znajdziemy wiele
nawiązań do klasyki fantastyki. Poza wspomnianym „Hobbitem”, „Władcą Pierścieni”
oraz „Opowieściami z Narnii” można łatwo dostrzec nawiązania do ,,Podróży
Guliwera'' Jonathana Swifta. Zwłaszcza, że imiona głównych bohaterów przywodzą
na myśl liliputów – słynnej rasy ludzików pojawiających się także w Hobbicie''
J. R. R. Tolkiena. Do tego bohaterzy wyglądem przypominają: mają bose,
owłosione stopy i lubią dużo jeść. Są tu też entowie, dostarczający oleistych
owoców, skonfliktowane między sobą krasnoludy i elfy. Do tego pojawia się tu
także bohaterka książek A. Sapkowskiego, Miksja – elfka studiująca magię ma
białe włosy co upodabnia ją do Cirilli. Do tego sporo tu bohaterów z mitologii.
Im lepiej czytelnik zna inne utwory tym więcej nawiązań znajdzie. Maciej Kur z
wprawą operuje symbolami i postaciami tworząc zabawne i jednocześnie pouczające
scenki.
Twórcom udało się wykreować niepowtarzalny świat pełen tego, co znamy z
fantasy. Dzięki specyficznemu poczuciu humoru jest to jednak nieco inne
uniwersum od tych kojarzących nam się z klasyką gatunku, a wszystko przez
wzbogacenie tych stylizowanych na antyczno-średniowieczne klimaty czasach
znajdziemy pełno postmodernictycznych elementów, przez co już w pierwszym tomie
centaury grały w piłkę kopytną. Drugi tom porusza kwestie ewolucjonizmu (powiew
Jaredem Diamondem) oraz zła wynikającego z bycia zbyt skrupulatnym
„urzędnikiem” (lekkie nawiązanie do Hannah Arndt). W „Czarującej pannie młodej”
znajdziemy gospodę „Matczyna kukułka” przypominającą ośrodek z „Lotu nad
kukułczym gniazdem”, a jeden z pacjentów świadomy jest swojej komiksowości.
Taki komiksowy Hilary Putnam. Całość dopełniają świetnie wykreowane postacie
drugoplanowe z dobrze zarysowanymi osobowościami, wśród których wiodą prym
Miksja i Iskier. W czwartym tomie sporo jest nawiązań to literatury
średniowiecznej, motywu dance macabre i pokazanie go z nieco innej - oczywiście
humorystycznej, ociekającej o Disney’owskie paradoksy – perspektywy. Do tego
komiksy o Lilu i Pucie zawierają rysunki i opisy fantastycznych stworów, dzięki
czemu będą bardzo dobrym wprowadzeniem do tego typu gatunku. Pojawią się w nim
takie istoty jak bazyliszki, śmierć, utopce, minotaury, mumie, chochliki,
trolle, elfy i wiele innych. Do tego tom „Zawodowi bumelanci” otwiera
nawiązanie do Karola Marksa i ruchu, który powstał pod jego wpływem. Świętopełk
to prawdziwy rewolucjonista pragnący zmian, ale jest nierozumiany. Aby przeżyć
trzeba kombinować. I bohaterzy robią to z wprawą. Czasami jednak dają się
naciągnąć jak dzieci i obiecują opiekować się tajemniczą portmonetką z
trzynastoma potępionymi duszami. Jak się domyślacie nie obędzie się bez
pościgu. Bohaterzy zahaczą o dom późnej starości, spróbują schować się na polu.
Nie zabraknie też wątku miłości, małomiasteczkowości i młodzieńczych błędów.
Piąty tom, czyli najnowszy zatytułowany „Parada przypałków” otwiera znużenie bohaterów
intensywnym życiem. Put zaczyna zastanawiać się, czy mógł osiągnąć coś więcej.
Lil oczywiście nie może siedzieć bezczynnie i zabiera się do podniesienia
adrenaliny u przyjaciela. Przyjaciele szybko odkryją, że podgrzać atmosferę i
przysporzyć kłopotów może również wzbogacenie się, a przepisy bywają
absurdalne. Wyjście z niejednej opresji bywa łatwiejsze niż nam się wydaje.
Czasami wystarczy troszkę życzliwości, szacunku, a innym razem śpiew lub brak
kontaktu wzrokowego. Najlepiej jednak nie kusić losu, bo może się okazać, że
nawet najlepsza wróżka nie ma lekarstwa na nabytą w czasie przygód chorobę. Nie
zabraknie też rodeo w wersji magicznej czy mistrzów koncentracji. Pojawią się
też magiczne przedmioty, tajemnicze skarby, niezwykłe roboty. Nasi bohaterzy
odkryją też wciągającą siłę książek.
W każdym tomie główna akcja toczy się tu wokół tytułowych bohaterów, których szybkie
wymówienie imion powoduje skojarzenie z postaciami z „Podróży Guliwera”
Jonathana Swifta będącej połączeniem satyry na ludzką naturę z parodią
popularnych w tamtym okresie „powieści podróżniczych”. W „Lilu i Picie”
znajdziemy te same elementy doprawione współczesnymi motywami, przetworzonymi
symbolami.
Przewijającym się problem Lila i Puta jest ich wieczne nieposiadanie pieniędzy,
przez co zmuszeni są do ciągłego targowania się, pakowania w tarapaty i
szukania możliwości szybkiego zarobienia dużych pieniędzy. Z tego powodu próbują
różnych sposobów zarobku. Niestety każda próba wzbogacenia sprowadza na nich
kłopoty. A kiedy udaje im się zdobyć dużo pieniędzy marzą o pozbyciu się ich,
bo ich życie traci sens i brakuje w nim napięcia.
Komiks pełen jest takiego alegorycznego uchwycenia naszych codziennych
paradoksów, z których możemy uwolnić się tylko dzięki świadomości ich istnienia
i dobrej woli. Tej niestety często brakuje, tak jak bohaterom.
„Lil i Put” to świetna seria komiksów dla dzieci i młodzieży. Doskonały
materiał do wykorzystania na lekcjach etyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz