Ponad rok temu polecałam Wam „Toksyczność” Jarosława Czechowicza znanego wówczas wyłącznie ze zbiorów rozmów z pisarzami (także polecałam). Każdą jego książkę cechuje duża wrażliwość i uważność. Autor bloga książkowego „Krytycznym okiem” w swojej pierwszej powieści udowodnił nie tylko, że potrafi snuć opowieść, ale przede wszystkim porusza trudne tematy. Zabiera swoich czytelników w świat uzależnienia, przemocy, współuzależnienia, prób porzucenia bagażu, który podarowali rodzice, odreagowywania pozbycia się ciężaru. Jego powieści mają duży ładunek emocjonalny, dlatego niesamowicie trudno o nich pisać. Do tego spotykamy się tu też ze specyficznie budowanymi światami. „Toksyczność” ma w sobie wiele z powieści pełnych akcji i książek mających dać ludziom nadzieję, bo ta pozytywna emocja ciągle gdzieś tam się pojawia i czytelnik do końca nie wie jak skończą się losy bohaterów. Z podobnym odkrywaniem prawdy mamy do czynienia w „Winnych”, ale tu budowanie świata jest nieco inne, wolniejsze, akcja wydaje się zawieszona, a wszystko przez miejsce, do którego trafia bohaterka uciekająca przed przeszłością. Niestety nie znam literatury Islandzkiej i trudno mi powiedzieć, na ile taki sposób budowania akcji jest charakterystyczny do literatury tego kraju. Za to niespieszne przeplatanie teraźniejszości i przeszłości, powolne odkrywanie traum skojarzyło mi się z książkami Wioletty Leśków-Cyrulik. Oczywiście akcja całkowicie inna, motywy wyjazdu odmienne, przeszłość bohaterki również. Książki łączy tylko miejsce i niespieszne odsłanianie przeszłości oraz poruszanie odmiennych, ale trudnych tematów.
Jarosław Czechowicz po raz kolejny zabiera nas w świat traum z dzieciństwa. Patologiczni rodzice tworzą dla swoich dzieci obóz przetrwania. Dorosłość ma być wyzwoleniem od tej trudnej przeszłości. Szybko okazuje się, że to kolejne pole bitwy, gdzie w grę wchodzą trudne emocje, bagaż z dzieciństwa, a stawką jest życie.
Niespieszna narracja przenosi nas w świat Anny i Ireny. Poznajemy bohaterki z dwóch perspektyw czasowych: teraźniejszości i przeszłości. Anna uciekła do Ísafjörður, które ma dać jej wytchnienie. Codzienna praca, spokojne życie wśród nowych znajomych, unikanie kontaktów z ludźmi dają jej ukojenie. Irena pozostała w Krakowie i próbuje nawiązać kontakt z siostrą, co nie jest łatwe. Widzimy wewnętrzne zmagania bohaterki, obserwujemy niechęć do wracania do tego, co było, do rodzinnego domu. Na kolejnych stronach wchodzimy w świat domowego piekiełka i próbujemy odkryć motywy postępowania ich matki. Rozłąka dojrzałych kobiet to efekt nawarstwionych rodzinnych tragedii, trudnego dzieciństwa, osobistej porażki uciekającej, próba przepracowania traum, jakie zaserwowało jej życie i ludzie. Ucieczka na kraniec Europy wycisza i uwalnia. Oddalenie pozwala zamazać doświadczenia i skupić się na teraźniejszości. Przeszłość jednak zawsze, w jakimś stopniu nas dopada i tak jest też z Anną, która w końcu odpowiada na wiadomość siostry, pozwala wejść jej do swojego świata, a przez to na nowo przerabia uczucia, których kiedyś tam doświadczyła. Akcja zadziwiająco przyspieszy, mały kamyczek uruchomi wielką lawinę emocji, scen z przeszłości, odkrywania prawdy. Rozdarcie bohaterów podkreślają ubogie, wręcz ascetyczne, dialogi i towarzyszący im duży ładunek przemyśleń, bo w myślach jesteśmy w stanie poruszyć więcej tematów, bywamy bardziej otwarci.
„Winne” Jarosława Czechowicza to lektura wprowadzająca nas w świat trudnych tematów. Po raz kolejny pisarz poruszy problem przemocy, złego rodzicielstwa, bierności sąsiadów, bezradności rodziny, szantażu, udawania przed światem i ukrywania wielkiego dramatu, który prędzej czy później musi zostać odkryty przed czytelnikami.
Pisarz powoli z każdą stroną odkrywa przeszłość. Początkowo są to niedługie migawki z przeszłości. Połączone w całość nabierają znaczenia, wprowadzają w świat dziecięcego koszmaru, którego korzenie są gdzieś dalej i głębiej. Jeszcze nie wiemy gdzie, jeszcze tylko przeczuwamy, ale już w połowie pojawia się myśl, że dzieciństwo niesie w sobie wiele więcej tajemnic niż bohaterki zdają sobie z tego sprawę. Jarosław Czechowicz trzyma nas w niepewności do ostatnich stron. Nas i bohaterki, bo to one odkryją prawdę o własnej przeszłości i to one zrozumieją wiele rzeczy, które wcześniej wydawały się im fanaberią matki. Jak te odkrycia wpłyną na dalsze ich życie przekonajcie się sami.
Autor „”Winnych” zabiera czytelnika w dwa światy: jest to Kraków i Islandia. Pierwsze miejsce potraktowane po macoszemu, bo większości czytelników w jakiś sposób znany. Do tego ważniejsze są doświadczone w nim emocje niż pejzaże. Drugiemu poświęcił więcej uwagi. Patrzymy na krajobrazy oczami Anny i Ireny, wchodzimy w niezwykły świat, który tylko na kilka godzin wyłania się z ciemności. Bliskość gór i morza, doświadczanie monumentalności przyrody, jej codzienna rozbierająca i chłodząca surowość, a z drugiej ciepło ludzi, którzy nie zadają zbędnych pytań, nie tworzą chorych relacji międzypokoleniowych tylko pozwalają chwili trwać. Jedno, co mi się nie podobało w tej lekturze to obraz ofiary, która później sama staje się katem. A może to po prostu wyuczona przez nią rola, z której nie potrafi wyjść po latach cierpienia i unikania?
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz