Tu patyk, tam patyk i jeszcze tam. Świat usiany jest patykami – taką rzecz dostrzegamy dopiero, kiedy mamy dziecko. Każdy z nich może być inspiracją do dziecięcych zabaw, może pomóc w czasie igraszek ze zwierzętami, czy stać się inspiracją do stworzenia pięknych prac. Każdy patyk to bohater innej przygody. Każdy może też w czasie tych zabaw uzyskać swoją tożsamość, przemycać.
„Pan Paty” Julii Donaldson z ilustracjami Axela Schefflera to opowieść o
przygodach patyka. Poznajemy miłą rodzinę patyków. Jest tam mama i dwójka
dzieci. Wszyscy się kochają i lubią wspólnie spędzać czas. Pewnego dnia Pan
patyk zostaje wykorzystany do zabawy z psem. I tak zaczyna się jego wędrówka: jest
patykiem w strumykowych wyścigach, trafia do łabędziego gniazda, płynie nad
morze, gdzie wykorzystano go jako drzewiec masztu na piaskowym zamku, był też
mieczem, podporą pod bagaż, łukiem, piórem do pisania po piasku, bumerangiem, a
nawet ręką bałwana, by w końcu trafić z innymi patykami na stos do spalenia w
kominku. Już wydaje nam się, że nie ma dla niego nadziei, już jesteśmy
przekonani, że to koniec i opowieść będzie miała tragiczne zakończenie, ale na
szczęście w kominku, do którego trafił jeszcze nie rozpalono. Za to w kominie
dzieją się dziwne rzeczy. Ktoś przez niego wchodzi, ktoś się chyba zaklinował.
Pan Patyk pomaga wydostać się przybyszowi z tego miejsca. Okazuje się, że to
święty Mikołaj. Juhu! Jesteśmy uratowani. To znaczy, Pan Patyk jest uratowany i
nasze emocje. W końcu los uśmiecha się do naszego bohatera i może wrócić do
domu.
Tam oczywiście dzieci i żona smutni, stęsknieni. Nie wiedzą, co stało się z ich
ukochanym mężem i ojcem. Czekają, ale już nie wierzą, że może wrócić. Jednak
los się do nich uśmiecha i cała rodzina znowu może być w komplecie.
„Pan Patyk” to pewnego rodzaju „Odyseja”, ale taka dla dzieci. Pokazuje, w jaki
sposób możemy być rzucani przez otoczenie w różne miejsca, odcinani od bliskich,
poddawani kolejnym wyzwaniom. Najważniejsze, żebyśmy się nie poddawali i z
uporem walczyli o dojście do celu, powrót do domu.
Do tego dzięki tej książce możemy zaobserwować zmiany pór roku i jednocześnie
wprowadzić się w świąteczny klimat. Święta są tu czasem radości, powrotów,
prezentów. Z jednej strony mamy tu zwykły patyk, a z drugiej piękną opowieść o
walce o wartości. Najważniejsze w tej historii, że jest to spokojne dążenie do
celu. „Pan Patyk” nie potrzebuje nikogo bić, krzywdzić. Poddaje się nurtowi
wydarzeń, a kiedy spełni już swoją rolę to robi wszystko, żeby znaleźć się
bliżej rodziny. Nie zawsze mu to wychodzi, bo płynąć z rzeką raczej się oddala,
ale i to okazało się pomocne, bo mógł trafić do domu, w którym zawitał święty Mikołaj
i dzięki temu uzyskać pomoc. Czyli tak troszkę jak w naszym życiu. Wydaje nam
się, że oddalamy się, ale przychodzi taki moment, kiedy dostajemy niesamowitą
szansę realizacji celów. I tak jest tutaj: Pan Patyk wraca do bliskich i może
cieszyć się ich bliskością i miłością także dając im te rzeczy.
Julia Donaldson i Axel Scheffler tworzą świetny duet: ona pisze zabawne, mądre rymowane bajki dla dzieci, często oparte
na znanych motywach, a on ozdabia je cudnymi ilustracjami, od których nie
sposób oderwać wzrok. Stworzona przez nich opowieść ma w sobie piękny urok: rysunki
pięknie uzupełniają tekst, są przemyślane i tak rozłożone, że dzieci chętnie
będą podejmowały próby samodzielnego czytania. Moja pierwszoklasistka jest tą
lekturą zachwycona. Oczywiście mogą po niż sięgać już przedszkolaki i głównie
do nich jest ona adresowana, ale uważam, że to rewelacyjna czytanka dla
dzieciaków, które uczą się czytać.
Cudna solidna okładka, świetne ilustracje i bardzo dobrze zszyte strony.
Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz