Etykiety

piątek, 2 października 2020

Annie Barrows "Nierozłączki" il. Sophie Blackall


Czytając "Nierozłączki" ciągle miałam w głowie słynną Pippi Pończoszankę. Jej luźne podejście, postępowanie niezgodne z oczekiwaniami dorosłych, posiadanie własnego świata, akcja tocząca się wokół rówieśników, a dorośli gdzieś tam przemykają i są czasami uciążliwym tłem, co nie znaczy, że nie są kochani przez dzieci. Raczej działa to na zasadzie poczucia niezrozumienia. Przepaść jaką jest różnica wieku nigdy nie zostanie pokonana między doświadczonymi dorosłymi i dziećmi, które jeszcze mogą żyć beztrosko. Takie spojrzenie na dzieciństwo obecne jest też w książkach Annie Barrows, pisarce, której życie od dzieciństwa było związane z książkami. Spędzanie wielu godzin w tygodniu bibliotece dla dzieci, a w gimnazjum praca, jako osoba odpowiadająca za ład na półkach było wynikiem jej wielkiego zamiłowania do literatury i wiedzy, co później przełożyło się na studia. Pisarką stała się w 2008 roku, kiedy razem z ciotką wydała powieść historyczną. Kolejne publikacje pojawiały się jak grzyby po deszczu.
Wśród nich jest również seria książek „Evy and Bean” (Bluszcz i Fasolka), którą spolszczono na „Nierozłączki”. Polski tytuł jest trafny, ponieważ bardzo dobrze oddaje relacje miedzy bohaterkami o całkowicie odmiennych charakterach. Ivy - czyli polska Lilka – to spokojna, pozornie nudna bohaterka. Bean (w polskim przekładzie Pesta) to prawdziwy wulkan energii. Dziewczynki mieszkają przy tym samym podmiejskim Naleśnikowym Zaułku (albo raczej okrągłym placu będącym ślepą uliczką w oryginale nazywaną Pancake Court). Jak widzicie nazwy pięknie spolszczono, dzięki czemu opowieści czyta się łatwiej, przyjemniej i lepiej wpisują się w znane dzieciom środowisko. W każdej książce bohaterki przeżywają niezwykłe przygody. Ja miałam to szczęście, że jeszcze w swoich czasach przedblogerskich pisałam o tej serii (wówczas tylko w oryginale) i jej walorach edukacyjnych oraz wychowawczych (czyli takie tam naukowe nudy na temat przekazywania wzorców postaw etycznych), dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po polskie tłumaczenie, ponieważ byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób Emilia Kiereś poradziła sobie z szeregiem dziwnych dla młodego polskiego czytelnika nazw. Uważam, że zrobiła kawał dobrej roboty. Wiem, że istnieje u nas trend nadawania dzieciom coraz dziwniejszych imion, ale tu mamy inaczej i pojawiają się takie proste jak Kuba, Ania, Adam, Zosia, Michał, a także nazwiska jak pani Wesoła. Na razie seria w oryginale ma jedenaście tomów. Właśnie ukazały się dwa nowe, dlatego przy okazji przypomnę też wcześniejsze, bo warto je podsunąć swoim córkom (w końcu bohaterki są dziewczynkami). Na naszym rynku wydawniczym wydaniem tłumaczenia tych interesujących historii zajęło się Wydawnictwo Egmont, w którym wydano cztery pierwsze tomy. Piąty i szósty wyszedł już pod szyldem HarperKids. Polskie wydanie wygląda tak samo pięknie i subtelnie jak amerykańskie, a wszystko za sprawą ilustratorki Sophie Blackall, która dzięki swoim ilustracjom nadała opowieściom klimat prostoty i minimalizmu, a jednocześnie świetnie urozmaiciła akcję. Jeśli ten przydługi wstęp o twórczyniach Was nie uśpił to teraz w końcu opowiem o akcji w pierwszych dwóch (chociaż pojawiły się już cztery tomy), aby Was nie zanudzić.
Pesta to prawdziwy wulkan energii. Wszędzie jej pełno. Do tego ma wiele zwariowanych pomysłów i ciągle kłóci się z nastoletnią siostrą będącą w trudnym okresie (dojrzewa). Odmienne zainteresowania oraz ciągła rywalizacja, a także potrzeba pouczania młodszej siostry oraz ucierania nosa starszej prowadzi do zatargów. Niewielka różnica wieku wydaje się tu być przepaścią, nad którą od czasu do czasu dziewczyny przerzucają kładkę zgody w postaci podarowania sobie drobiazgów. Takie gesty szczególnie pojawiają się ze strony starszej. One jednak nie są w stanie przełożyć się na przyjaźń między dziewczynami, ponieważ różnią je zainteresowania, doświadczenia i problemy. Dziecinna Pestka chce się bawić, psocić, a jej siostra Anka chce się stroić. W pierwszym tomie mama ma idealne rozwiązanie na zajęcie młodszej dziewczynki: powinna pobawić się z sąsiadką w swoim wieku. Ale jak bawić się z kimś bardzo spokojnym i niesamowicie nudnym? Pestka za każdym razem stanowczo odmawia. Jednak nadchodzi taki dzień, kiedy odkrywa, że Lilka wcale nie jest taka jak jej się wydawało, a pozory mogą bardzo zwieść. Chadzająca spokojnie z książką dziewczynka okazuje się czarownicą. No, może nie taką prawdziwą, ale ma szansę nią zostać, ponieważ odziedziczyła po ciotce księgę czarów i mikstur, dzięki czemu w kolejnych tomach będą mogły wyczarować wiele zaskakujących rzeczy. I w ten sposób rodzi się piękna przyjaźń, przez którą dziewczynki są nierozłączne, przeżywają całe mnóstwo przygód. Sprawę ułatwia też to, ze w końcu zaczynają chodzić do jednej klasy, czyli mają coraz więcej wspólnego ze sobą. Poza ciężką księgą magii łączy je szkolna codzienność.
„Magiczna” wiedza oraz bujna wyobraźnia Lilki będzie napędzała akcję tomu drugiego, w którym dziwne zjawiska związane z dziewczęcą toaletą dla młodszych dzieci sprawią, że wśród uczniów zacznie krążyć opowieść o duchu. Tej niezwykłej istoty będzie mogła pozbyć się tylko posiadaczka księgi pełnej mikstur. Co z tego wyniknie musicie przekonać się sami. Mogę Was zapewnić, że Wasze pociechy nie będą nudziły się w czasie lektury. Do tego psoty dzieci pokazano tu przez racjonalizowanie ich, pokazanie dziecięcego punktu widzenia, który czasami nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że pewne zjawiska nie istnieją. Staniemy się świadkami zaskakującej twórczości dziecięcej wyobraźni. Do tego będziemy odkrywać, w jaki sposób czasami działa empatia u dzieci.
W trzecim tomie zatytułowanym „Lilka i Pestka biją rekord świata” staniemy się świadkami poszukiwań życiowej drogi prowadzącej do sławy. A wszystko zacznie się od nudnej (w mniemaniu Pestki) lekcji z książką. Nadaktywnej nudzącej się dziewczynce nauczycielka podsuwa „Niezwykłą księgę rekordów”, dzięki czemu bohaterka nie tylko wczytuje się w nią z uwagą, ale chce też pójść drogą rekordzistów. Lektura wzbudza zainteresowanie całej klasy i każdy próbuje pobić wybrany rekord. Pestka w czasie prób pobicia rekordu odkrywa, że wcale nie jest to takie łatwe, ale od czego ma się najlepszą przyjaciółkę. Dzięki wiedzy i ambicjom Lilki będą miały okazje pobić rekord Mary Anning.
Czwarty tom zabierze nas w wir świetnej zabawy, do której przyczyniła się górka ziemi przed domem Zosi W.. Dzięki niej przypomnimy sobie jak niezwykła bywa dziecięca wyobraźnia. Niestety czasami taką świetną przygodę trzeba przerwać i to w najciekawszym momencie zabawy, którą się wymyśliło. Zawołana do domu Pestka dowiaduje się, że rodzice wychodzą, a jej opiekunką ma być Anka. Jakby tego było mało bohaterka nie może opuszczać domu. Początkowo wieje nudą, ponieważ siostra w roli niani nie jest zainteresowana zabawianiem młodszej Pestki, ale możecie być pewni, że ona i nuda nie idą w parze i na pewno coś wymyśli. Będzie to tak wspaniała przygoda, że Anka w przyszłości nawet z wizją otrzymywania sporej kwoty za opiekę będzie broniła się rękami i nogami przed takim zarobkiem.
Tom piąty „I jak tu być grzeczną?” to pięknie pokazane spojrzenie dzieci na podsuwane im treści. Lilka przypadkowo odkryła postać św. Franciszka, który sprawiał, że zwierzęta stawały się łagodne. Do tego towarzyszyło mu stado ptaków, które z powodu czystości serca pragnęły bliskości z nim. Obraz siebie w chmurze ptaków może być dla dzieci intrygujący, kuszący. Lilka i Pestka postanowią zrobić wszystko, aby zwierzęta chciały im towarzyszyć. I w ten sposób powstaje zabawa polegająca na przemienianiu się z niegrzecznej w grzeczną. Im więcej dzieci tym taka forma aktywności staje się coraz dziwniejsza i coraz bardziej niebezpieczna, ale i zaskakująca.
W szóstym tomie „Skazane na balet” dziewczynki pod wpływem lektury (to oczywiste, że z książek można czerpać świetne pomysły na zabawy!) stwierdzają, że też chcą chodzić na balet. Marzą o strasznych rolach, posiadaniu mocy wysokiego kopania przeciwnika, czyli bycia naprawdę wygimnastykowanymi i silnymi. Przekonanie rodziców do kolejnych lekcji okaże się trudna. Zwłaszcza, że dziewczynki są dość niestałe w swoich pasjach, a ta wiązałaby się ze sporymi wydatkami. Bohaterki gotowe są jednak zrobić wszystko, aby dopiąć celu i deklarują się na prawdziwy cyrograf: brak możliwości rezygnacji przez cały semestr oraz brak marudzenia na zajęcia i systematyczne uczęszczanie z dużym zaangażowaniem. Już po pierwszych  zajęciach wiedzą, że postąpiły źle. Po kolejnych wiedzą, że muszą coś zrobić, żeby nie brać udziału w żenującym przedstawieniu. Klasowa wycieczka może okazać się rozwiązaniem. Jakim? I czy na pewno warto unikać grania w przedstawieniu?
Książki Annie Barrows pełne są bohaterów o dziwnych zachowaniach. Każdy jest inny, ale to nie znaczy, że gorszy, ale to, że może wnieść coś ciekawego do zabawy. Mamy tu też obraz dorosłych uczących dzieci samodzielności, zachęcających do podejmowania decyzji oraz ponoszenia ich konsekwencji. Pojawiają się tu też zapracowani rodzice, dorośli nielubiący nikogo, otwarci i sympatyczni sąsiedzi, podejrzliwe woźne i nauczycielki, sympatyczna wychowawczyni, której tłumaczenia nie zawsze odnoszą oczekiwany skutek, a wszystko przez to, że dziecięca wyobraźnia jest jednak nieposkromiona.
Prosty język, ciekawa, trzymająca w napięciu opowieść wzbogacona subtelnymi ilustracjami i cała masa niezwykłych pomysłów na zabawy bez konieczności tkwienia cały dzień przed komputerem. A do tego piękne przesłanie: inne może być inspirujące i ciekawe oraz pouczające.
Zapraszam na stronę wydawcy




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz