Osobowości ludzi potrafią zaskakiwać. Jedni są bardziej otwarci, inni mniej, jedni bardziej samodzielni, inni mniej, jedni wcześnie wyfruwają z rodzicielskich gniazd, inni siedzieliby w tych gniazdach całe życie. To sprawia, że jesteśmy pięknie różnorodni, ale czasami ta różnorodność bywa krzywdząca, przytłaczająca, wywołuje poczucie bezradności. Takie uczucia towarzyszyły mi w czasie słuchania audiobooka „Życie teoretyczne” Magdaleny Zarębskiej. Pisarka z wprawą wykreowała bohaterkę usłużną, podległą, uczynną, naiwną. Poznajemy Sabinę, świeżo upieczoną i ze świetnymi referencjami fizjoterapeutkę. Już na początku odkrywamy, że jest to postać zdominowana przez swoich rodziców. To z myślą o nich, ich starości, wygodzie wybiera zawód, dzięki któremu będzie mogła lepiej zająć się najbliższymi. Nim stanie się ich wyłączną opiekunką musi nabrać wprawy pracując z osobami starszymi.
Sabinę rodzice umieszczają na swojej emocjonalnej huśtawce: z jednej strony ma zdobyć dobre wykształcenie i być samodzielna, z drugiej ma poświęcić czas ich boleściom, z trzeciej ma chodzić do pracy i zarabiać oraz dokładać się do domowego budżetu. Sabina oczywiście zawsze spełnia wszystkie ich kaprysy, bo od tego jest. Czuje się zobowiązana do odwdzięczania się za to, że ją wychowali i wyedukowali. To sprawia, że do wszystkiego, co robi podchodzi bardzo emocjonalnie. Wymarzona praca w prestiżowym domu starości „Pod Dębami”, w którym niesamowicie trudno dostać posadę jest dla niej pewnego rodzaju awansem, ale też i wyzwaniem, ponieważ bohaterka niesamowicie bardzo angażuje się emocjonalnie we wszystko, co robi. Pragnie, aby praca z ludźmi pozwalała na nawiązanie z nimi relacji, wypełniła im emocjonalną pustkę. Tak skupia się na budowaniu pozytywnych relacji z wszystkimi, że trudno podołać jej obowiązkom. Z pracy wraca wyczerpana i jednocześnie przekonana, że nie może tak porzucać swoich ukochanych rodziców, którzy tak świetnie o nią dbają i są dla niej tak niesamowicie dobrzy, troskliwi, że nie poradziłaby sobie bez nich. Czujecie ten klimat emocjonalnej zależności?
Mieszkańcy luksusowego domu starości -w którym niesamowicie trudno zamieszkać, ponieważ jest drogi i bardzo oblegany - to bogacze i sławy, którym nie chce się zatrudniać służby i chcą mieć każdego specjalistę od zdrowia i urody na wyciągnięcie ręki. Elita elit, której udało się uzyskać apartament. Dla nich nie liczą się pogaduszki z personelem. Chcą zażywać życia póki mogą, ale bez nadmiernego tłumu ludzi. Spokojny dom starości zapewnia im wszystko. Do tego pozostawia też poczucie prestiżu, ponieważ założycielka domu „Pod Dębami” każdego tygodnia organizuje wystawy, dzięki którym rywalizuje z Zachętą. Do tego oferuje szereg rozrywek intelektualnych i sportowych. Cudne miejsce do mieszkania i pracy. Pod warunkiem, że nie chce się zmuszać ludzi do rozmów. Zniechęcona Sabina dostaje szansę nie do odrzucenia: ma pracować na wyłączność pani Barbary (słynnej założycielki domu starości). Profesjonalna, dokładna, wymagająca i apodyktyczna pracodawczyni staje się dla Sabiny prawdziwym wyzwaniem. Dziewczyna zapragnie zaprzyjaźniać się z kapryśną bogaczką.
Sabina żyje w pewnego rodzaju oderwaniu od zwyczajnych problemów i prób usamodzielnienia się. Rodzice z jednaj strony wypychają ją w świat, mówią, że musi sama za siebie odpowiadać, że nie powinna ciągle liczyć na ich wsparcie, a z drugiej pilnują, aby córka robiła to, co chcą. Wiją wokół niej pajęczynę. Kokon jest coraz ciaśniejszy. Sabina, aby spełniać ich kaprysy gotowa jest wziąć duży kredyt, a gdy okazuje się, że nie są w stanie manipulować otoczeniem tak jak córką ona pozostaje w rozdarciu. Rodzice powtarzający ciągle, że ich pociecha musi się nimi zaopiekować na starość, że musi się odwdzięczyć, że wszystko, co robią jest z myślą o córce i jednocześnie popisujący się przed otoczeniem tym, że mogą sobie pozwolić na więcej, mogą mieć kontakt z gwiazdami, ponieważ ich pociecha pracuje w takim ekskluzywnym domu.
Sabina niby opowiada o pracy, znajomościach, przeżywanych rozterkach, ale tak naprawdę jest to historia jej relacji z rodzicami, ich przyciągania i poprawiania pępowiny. Zmieniając perspektywę odkryjemy, że może i Sabina jest narratorką opowiadającą o sobie, ale to jej rodzice są bohaterami pociągającymi za sznurki poruszające córkę. Niebezpiecznymi, bo niewidzialnymi, opierającymi się na emocjach i manipulacji. I tym sposobem z wrażliwej perfekcjonistki tworzą dziewczynę niepotrafiącą dostosować się do otoczenia, całkowicie zależną od nich. Sabina jest tu typem ofiary przemocy. A jest to przemoc perfidna, bo bazująca na emocjach, toksycznym zacieśnianiu więzi, sprawiających, że młoda rehabilitantka nie widzi świata poza swoimi rodzicami. Wicie pajęczyny sprawia, że jest niezaradna, naiwna. Do tego nie potrafi nawiązywać relacji z ludźmi, stawiać granic i jednocześnie jest niesamowicie surowa w ocenianiu innych.
„Życie teoretycznie” Magdaleny Zarębskiej to lektura pokazująca jak wielką przemocą jest całkowite uzależnianie dziecka od siebie, swojego zdania i spojrzenia na świat. Obnażanie kolejnych zachowań bohaterki sprawia, że w małych szpileczkach wkuwanych jej przez rodziców widzimy ogrom zła, jakie niesie manipulacja emocjami, wpajanie zasad, które są oderwane od życia, którym sami żyjemy. Wykreowana przez Magdalenę Zarębską Sabina to z jednej strony ofiara przemocy rodziców na niej i ciągle usprawiedliwiająca swoje wybory, a z drugiej sama staje się taką przemocową postacią oceniając otoczenie.
Opowieść Magdaleny Zarębskiej to świetna i pouczająca lektura zarówno dla młodzieży, jak i rodziców. Uświadomimy sobie jak niesamowicie ważne jest stopniowe odcinanie pępowiny, wysyłanie dzieci w świat i jednocześnie dawanie im poczucia tego, że mogą rozwijać skrzydła po swojemu, popełniać błędy i otrzymywać wsparcie rodziców zamiast przytłaczających stwierdzeń „Wypij to skoro sama naważyłaś”. I nie ważne, że to naważenie było pod wpływem jojczenia rodziców.
Sam tytuł „Życie teoretycznie” jest dość dwuznaczny. Z jednej strony może odwoływać się do sposobu życia Sabiny, z drugiej może dotyczyć zasad, którymi kierują się mieszkańcy domu starości, a z trzeciej nawiązywać do tego, w jaki sposób tworzą relacje ze światem rodzice bohaterki czy nawet losy pani Barbary. Każda z osób w pewien sposób prowadzi życie oderwane od tego, co my nazywamy samodzielnością. Każda z grup do swojego trwania potrzebuje innych, ale nie na zasadzie wzajemnego uzupełniania się tylko wyręczania się. Sabina szuka wyręczenia w rodzicach. Samodzielne podejmowanie przez nią decyzji przerasta ją. Brak umiejętności przejęcia inicjatywy za cokolwiek sprawia, że bez konkretnego wskazania „a teraz zrób to” zaczyna gubić się w labiryncie obowiązków. Rodzice z kolei żyją po to, aby córka opiekowała się nimi. I nie ważne jest dla nich to, że wcale nie są schorowani, nie są długo na emeryturze. Z kolei pani Barbara nie potrafi tworzyć rodziny, ale z drugiej strony nie potrafi też żyć samotnie, dlatego otacza się licznymi pracownikami, którzy mają ją wyręczać. Pensjonariusze domu „Pod Dębami” udają, że ich codzienność obfituje w aktywności. Stąd duże powodzenie cotygodniowych wernisaży. Bardzo pouczająca lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz