Ola dostała sowy. Grubszą zostawiła w domu, a chudszą wzięła na spacer. Pomyślałam sobie, że podobnie powinno być z rodzicami: grubsze niech siedzi i odpoczywa, bo chodzenie jednak męczy. Zwłaszcza takie ponad 4 h... No, ale z rodziców to jednak wzięła to grubsze, a chudsze zostawiła w domu. Może po to, żeby w naturze była jakaś równowaga?
Spacer z sową to były przeboje, bo sowa nowa i nieobeznana w terenie, więc wszystko ją interesowało. A to żołędzie zbierała i Oli wrzucała do kieszeni, a później kasztany. Skubała trawę i szczaw i wpychała Oli do buzi. Nawet musiałam w pewnym momencie zaprotestować i powiedzieć, że sowa przedobrzyła i ma siedzieć grzecznie w wózku. Co oczywiście Olę ubawiło tak, że poszła spać o 23:00, bo sowy to jednak śmieszne są i psotne. Kiedy już zasnęły to nie chciały wstać do szkoły. Olę pocieszyło to, że ma sweterek ze sową i jakiś tam kompromis osiągnęliśmy. A sowy sobie teraz smacznie śpią i aż boję się, co one będą wyczyniać po południu ;)
Piękne różności z filcu znajdziecie tu
Piękne różności z filcu znajdziecie tu
Rzeczywiście sowy są bajeczne, jak zresztą inne prace z filcu Dagmary, polecam. Piękny opis, ten szczaw, który ta sowa wpycha dziecku do ust rozbawił mnke do łez rysunek w wyobraźni ������Pozdrawiam serdecznie ��
OdpowiedzUsuńRzeczywiście sowy są bajeczne, jak zresztą inne prace z filcu Dagmary, polecam. Piękny opis, ten szczaw, który ta sowa wpycha dziecku do ust rozbawił mnke do łez rysunek w wyobraźni 😁😁😁Pozdrawiam serdecznie 💚
OdpowiedzUsuńSuper sowy i super stronka Ha-mu.... uwielbiam tam zaglądać. Kasia
OdpowiedzUsuń