Najbardziej
znienawidzone przeze mnie słowo to "tragedia".
Ola
czasami (to czasami jest dość częste) zachowuje się inaczej niż inne dzieci. Do
tego jeszcze niedawno biegała w pieluszce, uspokaja się kciukiem, kiedy jest
zmęczona to po prostu kładzie się na chodniku, a nie marudzi (bo przecież nie
mówi).
Stoję
sobie nad taką zakciukowaną leżącą na chodniku Olą i jej czytam, bo pokazała,
że chce czytać (czasami nie ma takich potrzeb, ale często ma; nawet obiadu nie
je bez książki) i czasami słyszę komentarz:
-Co za matka, wzięłaby to dziecko na ręce.
Taki komentarz jestem w stanie zrozumieć.
-Co za niegrzeczne dziecko, pan cię weźmie.
Wtedy muszę tłumaczyć, że Ola zmęczona, że Ola ma autyzm
i tak sobie musi chwilę poleżeć (musi, bo inaczej będzie wielkie zdenerwowanie,
bunt, autoagresja, walenie głową w krawężnik; kto ma dziecko z autyzmem ten
wie, o czym mówię).
Na tłumaczenie, że Ola ma autyzm ludzie reagują na dwa
sposoby:
1) Wyrośnie z tego.
Autyzm to nie ubranko. Z tego się nie wyrasta. Z tym
trzeba nauczyć się żyć. Jest to możliwe.
2) Boże jaka tragedia.
Czy Wasze dzieci są dla Was tragediami? Ola jest
niezwykła, niepowtarzalna i na pewno nie jest tragedią
PS
najgorszą rzeczą jaką możemy dziecku zrobić to mówienie mu, że jakiś obcy pan
je weźmie. Ja wtedy zaprzeczam, Mówię Oli, że ją kocham i nigdy nikt jej nie
weźmie, bo nawet nie może i pan się nie zna, ale bywają rodzice (a raczej
dziadkowie), którzy mówią: "Widzisz, jak będziesz niegrzeczny to cię oddam
panu". Co Wy byście czuli, gdyby Wasz małżonek/żona powiedzieli Wam, że
Was sprzedają jakiemuś starszemu panu, od którego będziecie całkowicie
zależni,a on w dodatku jest przerażający?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz