Przemysław Wechterowicz, Królewna z wieży, il. Bartosz Minkiewicz, Warszawa „Prószyński i
S-ka” 2016
Każdy pisarz wie, że 99% sukcesu to dobry początek.
Kolejne 99% to strona wizualna. Nawet dorośli chętniej sięgają po książki piękne
niż te stare, wymięte lub nowe w byle jakiej oprawie. Do tego trzeba pamiętać
też, że 99% sukcesu książki zależy od stylistyki, 99% od opowiedzianej historii
i (w przypadku rodziców szukających książki dla dzieci) 99% nauki przekazanej w
postaci zabawy. Z tymi procentami to był żart, ale tylko częściowo: Każdy
wymieniony składnik jest bardzo ważny i przesądza o powodzeniu (lub jego braku)
książki, która w odczuciu autora zawsze jest wybitna, a w odczuciu czytelników
już nie bardzo. Tym razem zapraszam Was do świata stworzonego przez Przemysława
Wechterowicza, który z jednej strony ulega konwencji gatunku, a z drugiej bawi
się językiem, eksperymentuje, mówi prosto, potocznie. Sporo dzieci używa
języka, jaki znajdziemy w jego opowieści. Już sam początek „Królewny z wieży”
pokazuje nam jak odmienna jest stylistyka proponowanej baśni:
„Dawno, dawno temu żył sobie szanowany, miłościwy i
forsiasty król. Rządził on swym królestwem sprawiedliwie, serce miał dobre, a
forsy jak lodu. Miał córkę jedynaczkę, którą samotnie wychowywał po śmierci
królowej – swojej żony, a jej matki. Królewna już od maleńkości była śliczna
jak nie wiem co i wesoła jak 150. Cieszyło ją dosłownie wszystko: i przeklinane
przez chłopów zające objadające się do nieprzytomności pańszczyźnianymi
główkami kapusty i turnieje rycerskie, podczas których zwycięzcy nierzadko
odbierali nagrodę jedyną pozostałą ręką, stojąc przy okazji na jedynej
pozostałej nodze i rumiane, mieszczańskie dzieci biegające boso po królewskich
brukach i pokazujące języki komu popadnie (…)” i tak dalej.
Ta radosna księżniczka rosła i rosła, do tego
piękniała i w końcu nadszedł czas, aby wydać ją za mąż, ale zadanie nie było
łatwe, ponieważ musiał być to młodzieniec, który będzie w stanie oprzeć się jej
urokliwemu śmiechowi, któremu nawet szanowany władca nie był w stanie i
niejednokrotnie musiał przez to odwoływać wojny. Chciał, aby przyszły król nie
miał takich problemów.
Z tego powodu księżniczkę umieszczono w wieży, której
strzegł smok. Zainteresowani małżeństwem z księżniczką (i możliwością zarządzania
królestwem) muszą wziąć udział w turnieju. Jest on jednak niezwykły. Nie będzie
tu walk ze smokiem, uwalniania księżniczki z jego okrutnych łap, ratowania
miasta i królestwa przed żarłocznym gadem. Zabraknie też starć pomiędzy
rycerzami, a o rękę pięknej córki króla może się starać każdy (nie tylko
elita). Grunt to być odpornym na rozbrajający wszystkich śmiech. Śmiałków
zgłosiło się wielu. Każdy inny, każdy ma inny zestaw zalet i wad i każdego
nadworny konferansjer przedstawiający śmiałków zgodnie z konwencją znaną z
programów reality show czy talk-show.
Jak teleturniej to muszą być przegrani i wygrany.
Zwycięzca otrzyma rękę księżniczki, a ulegający śmiechowi księżniczki zostaną
zjedzeni przez smoka. Każdy ze śmiałków pewny jest swojej wygranej.
Konwencja w jakiej napisano „Królewnę z wieży” przypomina
parodię programów rozrywkowych wymieszaną z „walką na miny” znaną z książki
Witolda Gombrowicza. Zamknięcie w formie i jej absurdalność sprawiają, że
zaczynamy dostrzegać paradoksy wielu społecznych zachowań. Dla dzieci jest to
doskonała rozrywka, w której nikt nikogo nie bije, nikt z nikim nie walczy, ale
książka nie jest elementu przemocy (smok połykający przegranych), która przez
śmieszność traci na okrucieństwie.
Opowieść wzbogacono prostymi, estetycznymi
ilustracjami przypominającymi dziecięce rysunki, a na końcu młody czytelnik i
przyszły twórca (lub twórczyni) niezwykłych opowieści znajdzie miejsce na
napisanie własnej historii, do której zamieszczono już ilustracje, powstał
wstępny zarys. Całość oprawiona w solidną oprawę jest estetyczna i przyciąga uwagę
młodych czytelników.
Lekturę polecam zarówno przedszkolakom, jak i uczniom
szkoły podstawowej. Baśń może stać się inspiracją do tworzenia własnych
opowieści, a przez to ćwiczenia umiejętności językowych przez przyszłych
pisarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz