Aforyzmy to trudna sztuka, bo czym zaskoczyć współczesnego czytelnika? Wszystko już było, wszystko widzieliśmy. A jednak ciągle wracają i przyciągają uwagę. Złote myśli, sentencje, apoftegmaty zmuszają do innego spojrzenia na świat, zadania sobie pytań filozoficznych, budowania określonej moralność i przede wszystkim bazują na zabawie słowem, utartych skojarzeniach. Te towarzyszą nam od baroku, kiedy to nasi rodzimi twórcy oswoili się już z językiem, kiedy nasza ojczysta mowa zaczęła obfitować w powiedzenia i frazeologizmy oraz świadomość ich istnienia. Aforystyką parały się wybitne postacie, wielcy myśliciele, osoby potrafiące podejść do życia, świata i siebie z dystansem i zawrzeć to w krótkiej formie. Jednym udawało się to lepiej, innym gorzej. Mistrzowie czytani są do dziś, a wszystko w myśl zasady: „Dobra książka staje się jeszcze lepsza w drugim czytaniu. Świetna – w trzecim. Żadna książka, której nie warto przeczytać ponownie, nie jest warta czytania”.
W naszym świecie mamy do czynienia z dwoma zjawiskami: z przegadaniem i z minimalizacją słów. Konieczność mówienia o niczym podczas kilkunastu godzin na wielu szkoleniach zmusza „specjalistów” do rozbierania problemów na części, dochodzenia do wiedzy okrężną drogą, produkcji kolejnej makulatury zapewniającej awans zawodowy. Z drugiej strony pojawiają się reklamy, które w czasie kilku sekund muszą przekonać do chęci posiadania. Poza emocjami nie dostaniemy tam ani refleksji, ani chwili wytchnienia. Świat gna, a my musimy za nim nadążyć.
„Pisanie to sztuka powtarzania się, ale tak, by nikt nie zauważył”.
W minimalistyczny nurt wpisują się aforyzmy. Czasami zdanie lub dwa mają zmusić nas do innego spojrzenia na świat. Nie jest to zadanie łatwe, bo zawsze będziemy ograniczeni osobistą hermeneutyką: „Osobą, której najbardziej boisz się zaprzeczyć, jesteś ty sam”. Z tego powodu aforyzmy wymagają czasu: trzeba czytać je wolno, z namysłem i sceptycyzmem. Poznawanie siebie i świata nie lubi pędu. Słowo pisane pozwala nam na chwilę refleksji. Brak szybko następujących wizualizacji sprawia, że pozwalamy swoim mózgom na wyobraźnię. Pusta przestrzeń, brak opisów sprawia, że zatrzymujemy się nad spostrzeżeniami, z którymi możemy się zgadzać lub przeciwko nim buntować. Nie ulegamy napływowi kolejnych słów, ale zatrzymujemy się i myślimy skupiając się na uwypuklonych, czasami przerysowanych, problemach.
Inną cechą charakterystyczną aforyzmów jest nacisk na relacje międzyludzkie. Przy czym w tych relacjach my sami także bywamy Innym, do którego musimy się zdystansować i szczerze odpowiedzieć sobie na niektóre pytania, spróbować poddać dekonstrukcji naszą codzienność, bo tylko w ten sposób możemy coś w swoim życiu i otaczającym nas świecie zmienić. Świadomość funkcjonujących praw, dystans do dorobku myśli ludzkiej oraz tworzonych umów społecznych, relacji zawodowych, kształtowania światków naukowych i ich popkulturowości, w którym nie zabraknie idoli czy niebezpieczeństwa utylitarności tej sztuki oraz przekonania o własnej pozycji.
Bardzo ważnymi problemem jest tu nastawienie do nauki, biznesu, tworzenia relacji oraz prawd jako swoistego elementu polityki, czyli programowania ludzi. Przez relacje społeczne nasze zanurzenie w polityczności dopada nas wbrew naszej woli. Autor pochyla się nad zjawiskami, które atakują nas przez media i uczestnictwo w życiu małych społeczności, rutynę, pracę zarobkową. Wszystko w życiu sprowadza się do języka i umiejętności przekonywania do swojego, w którym inne i inność pozostaje zdyskredytowana osobistymi wycieczkami. Całość postrzeżeń na temat myślenia, nauki, relacji międzyludzkich doskonale podsumowuje aforyzm: „Mądrość nie polega na rozumieniu rzeczy (i ludzi), lecz na wiedzy, co mogą ci zrobić”.
Jakie są aforyzmy Nassima Nicholasa Taleba? To przede wszystkim spostrzeżenia na temat różnych obszarów życia. Autor podchodzi w nich z wielkim dystansem do siebie i świata komentując każdy aspekt naszego doświadczenia. Jego zabawy słowem, czasami traktowanie frazeologizmów lub powiedzeń dosłownie, innym razem metaforycznie, bawiąc się skojarzeniami, powiązaniami, a ze zwykłych spostrzeżeń tworzy coś na wzór związków frazeologicznych nadając im nowy, abstrakcyjny sens. Każde zdanie jest swego rodzaju podsumowaniem nasze rzeczywistości, co sprawia wrażenie rozbłysków.
Nassim Nicholas Taleb zabiera nas na spacer po każdym aspekcie jego i naszego życia. Jest tu refleksja nad samooceną, przemijalnością, miłością, polityką, sztuką, wiedzą, wiarą, własnym nastawieniem do świata, ludzką pychą, dążenie do konsumpcjonizmu, rynkami, pozycją społeczną, szansami, niewolnictwem, zamieraniem duchowości a wszystko to zgodnie ze sztuką aforystyczną przewrócone do góry nogami, pokazane z innej perspektywy, a przez to zachęcające do ponownego przemyślenia, zadania nowych pytań. I tytuł zbioru jest tu trafny: „Prokrustowe łoże”. Autor dopasowuje nas do swoich przemyśleń. Czasami będą to bolesne olśnienia, innym razem wyzwalające. Każde z nich jak mityczne prokrustowe łoże pozwalające zmienić spojrzenie na wiele spraw. I to jest cecha charakterystyczna aforyzmów.
Autor w swoich utworach skupia się na tematach egzystencjalnych: obok namacalnych jak otoczenie przedmiotów po te abstrakcyjne wiodące prym w całej książce: naiwność, głupota, mierność, złe intencje, politykierstwo. A o wszystkim pisze z perspektywy śmiejącego się i zdystansowanego także do siebie człowieka świadomego swoich małości, wad i pokrewieństwa z amebami. W utworach Taleba znajdziemy sporo odwołań do filozofii, nauki, kultury, a wszystko to wypowiedziane jakby jednym ciągiem, przez co czytając szybko możemy złapać zadyszkę i wtedy uzmysławiamy sobie, że to nie ten rodzaj książki, przez którą trzeba pędzić, że to lektura na wiele dni i wieczorów. Ku naszej refleksji, innemu spojrzeniu na wiele problemów i autoironii, bo co nam szkodzi podejście z dystansem, lekki uśmiech. Z nim żyje się łatwiej.
„Prokrustowe łoże” Nassima Nicholasa Taleba to wymagający zbiór. W czasie pędu od grubych tomów, długich przemów, przekonujących sloganów, wbijających się w podświadomość reklam aforyzmy zmuszają do myślenia, analizy i pojawiania się olśnień. Powiedzenie głośno tego, co wiele z nas odczuwa i co nas drażni wywołuje uczucie ulgi.
Tę niewielką, ale treściwą książkę polecam każdemu, kto w wolnej chwili jest w stanie zdobyć się na odrobinę refleksji i spojrzenia na nasze realia z boku. Zbiór „Prokrustowe łoże” doskonale nadaje się do czytania w trakcie podróży, kiedy po jednym przeczytanym zdaniu możemy sobie pozwolić na oderwanie oczu od kartki i przemyślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz