Moje dziecko uwielbia gry. Jak przy każdej czynności jest niesamowite niecierpliwe: wszystko chce robić już, bez czytania instrukcji i to sprawia, że bardzo często w wiele gier po prostu nie da się z nim zagrać. Ale próbować warto. Warto też zastanowić się nad alternatywnym wykorzystaniem takiej pomocy, stopniowym wprowadzeniem w zasady. I tym sposobem wprowadzę także i Was w takie delikatne wchodzenie w zasady gry, alternatywnym wykorzystaniem w nauce i terapii.
Zabawę z "Basią w zoo" oczywiście zaczęłam od zasad dołączonych do gry, bo zawsze warto sprawdzić jak tym razem na nasze dziecko reaguje na nowość i konieczność dostosowania się, skoncentrowania. Rozpakowujemy nową grę. Próbuję Oli objaśnić zasady. Nie da się, bo Ola się spieszy. Już chce grać. Nie czeka na tłumaczenie. Poskładałam karty, poprosiłam ją o ponowne rozłożenie, ale tym razem zwierzakami do góry, a nie napisami. Kazałam jej wybrać jeden obrazek, a następnie dobrać taki, który ma inne tło i inne zwierzę. Później sprawa się skomplikowała, bo tło musiało być inne niż tła w dwóch kartonach i zwierzę inne niż na dwóch wybranych. Za drugim razem Ola załapała. Posegregowała zwierzaki tak, aby każdy karton był z innym zwierzakiem i innym tłem. I dopiero wtedy mogłyśmy przejść do gry, czyli czegoś w stylu memory, ale polegające na takim dobieraniu obrazków, aby było inne tło i inne zwierzę. Sporo myślenia, kombinowania i bardzo dużo ćwiczenia pamięci, koncentracji. Jeśli Wasze pociechy są niecierpliwe to w ten sposób możecie prosto wprowadzić w ciekawą grę rozwijającą cenne umiejętności.
Kiedy Ola znudziła się graniem wykorzystałyśmy karty do jeszcze innej zabawy (takiej, którą można śmiało zacząć z 2-latkami): miała dobrać kartoniki tak, aby każdy łączył element wspólny (tło lub zwierzę). W ten sposób dziecko uczy się dostrzegania podobieństw, mimo istnienia różnic. Kolejną rundkę zrobiłyśmy sobie z nazywaniem zwierząt, jeszcze jedną z dopasowywaniem zwierzaków do plastikowych figurek. W najbliższym czasie wydrukuję kartony z nazwami zwierzaków i będziemy dopasowywać nazwy do zwierząt, a później do kolorów tła. Przy okazji można też pobawić się w liczenie. Warto eksperymentować z tymi kartami, bo są solidne i dają spore pole manewru dla rodziców i dzieci.
Zdecydowanie polecam wszystkim kilkulatkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz