Do każdej książki Grzegorza Strumyka wchodzi się od razu, każda otwiera się wszędzie w przestrzeni poprzecinanej mnóstwem wertepowych ścieżek, ulic o krzywych płytach chodnikowych i połatanych murach, a wszystkie idą do wspólnego celu, do środka, do jednej opowieści, która powstaje w szczelinach, on ją stamtąd wydobywa. Wszystko, co pisze od lat, to prawda i fascynacja śladem jednej minuty, tego, co widzi ukryte za przejrzystością i rozpoznaje w czasie przejściowym. To się dzieje w ludziach, którzy są z ciała, krzyku i każdej innej wzajemności. W człowieczeństwie czy sprzeciwie wobec niego. Twarda, zwarta opowieść wyzwala się z małej, prześwietlonej chwili dramatu całego świata. Słychać jak wiatr przesuwa drobiny i tworzy z nich ruchome obrazy, ludzie wchodzą i ludzie wychodzą. Nie ma w literaturze polskiej nikogo innego, kto by potrafił tak pisać.
Marta Zelwan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz