Lo Hartog
van Banda, Lucky Luke. Fingers, il.
Morris, tł. Maria Mosiewicz, Warszawa „Egmont” 2017
Zwinne
rączki mogą być problemem. Zwłaszcza, kiedy nie mamy złych zamiarów. Jednak,
kiedy chcemy szybko się wzbogacić pozwalają na szybkie akcje. Fingers to z
jednej strony pozytywny bohater chcący dobrze oraz mający nienaganne maniery, a
z drugiej marzący o przechowywanym w banku złocie rabuś. Poznajemy go w dość
dziwnej sytuacji: przed bramą więzienia prosi o nocleg. Odprowadza go szeryf,
któremu dał się złapać. Pozbawiony odznaki i kluczy od kajdanek przedstawiciel
prawa z radością uwalnia się od iluzjonisty. Pozostaje on problemem strażników,
którzy nie wiedzą jak się zachować na entuzjazm Fingersa i traktowanie
więzienia, jako miejsca rozrywki. Aby odechciało mu się więzienie trafia do
celi z Daltonami kopiącymi łyżeczkami tunel, przez który będą mogli uciec.
Wszystkie więzienne obyczaje dziwią Fingersa, dla którego zabranie kluczy
strażnikowi nie stanowiło problemu. Dzięki jego zwinności Daltonowie mogą
uciec. Nie zamierzają jednak robić tego sami. Uwalniają wszystkich więźniów,
aby utrudnić pościg za nimi, a chcącego pozostać w więzieniu Fingersa
nakłaniają do wspólnej ucieczki. Po dołączeniu do grupy bandytów magik staje
się uczestnikiem napadów. Jego zachowanie jednak bardzo różni się od nawyków
bandytów. Korzystając z iluzyjnych umiejętności rabuje po drodze kobiety, które
- mimo utraty klejnotów - bardzo łatwo mu to wybaczają ze względu na maniery i okazaną im uwagę.
W pościg za
Daltonami udaje się znany kowboj Lucky Luke, który napotyka wiele zagadkowych
śladów. Od świadków napadów dowiaduje się, że bandytów było pięciu, a Braci
jest czterech. Do tego zauroczone żony napadniętych uważają, że piąty nie był
bandytą tylko dżentelmenem. Po niezbyt długich poszukiwaniach udaje mu się
odnaleźć złoczyńców grających z Fingersem w karty. Cała sprawa byłaby szybko
rozwiązana, gdyby nie to, że Lucky Luke z dziwnych powodów bardzo szybko traci
broń. Okazuje się, że Fingers jest szybszy od najszybszego rewolwerowca. Na szczęście iluzjonista, który dołączył do Daltonów nie chce przelewu
krwi i pomaga kowbojowi uwięzić oraz odstawić bandytów do więzienia. W zamian
za to Lucky Luke wstawia się za nim u gubernatora. W ten sposób zaczynają się
prawdziwe kłopoty bohatera, ponieważ ma on odpowiadać za wszystkie czyny
Fingersa. Sprytny iluzjonista nie raz wpycha ich w tarapaty, ale kiedy trzeba
potrafi także uwolnić swojego nowego przyjaciela. W akcji nie zabraknie też złych Indian atakujących niewinnych białych (czyli wszystko to, co znamy z westernów). Cała, nieco kłopotliwa,
przygoda kończy się dla głównego bohatera szczęśliwie dzięki czemu może (tradycyjnie)
spokojnie odjechać w stronę zachodzącego słońca.
Całość
bardzo prosta, zabawna, z szybką akcją, przyciągającymi wzrok ilustracjami
doskonale oddającymi uroki westernów. Lucky Luke należy do bohaterów znanych
mojemu pokoleniu. Niezwykłe wyczyny niepozornego, chudego kowboja kończące się
odjazdem w stronę zachodzącego słońca to znam rozpoznawalny serialu animowanego
i jego kilkuminutowych odcinków. Niektórzy kojarzą filmy aktorskie i animowane
powstałe od lat siedemdziesiątych XX wieku. Jednak to nie serial ani filmy były
pierwsze tylko komiksowa seria, której twórcą był belgijski rysownik i scenarzysta
Morris i francuski pisarz René Goscinny, po którego śmierci ilustrator zaprosił
do współpracy m.in. Lo Hartoga van Bandę. Humor komiksy zawdzięczają ich scenarzystom
Morrisowi i René Goscinnemu. Twórca przygód kowboja słynie także z serii o
Asterixie oraz książek o Mikołajku. Z Polską łączą go korzenie: jego rodzice to
polscy emigranci żydowskiego pochodzenia.
Tytułowy
bohater serii „Lucky Luke” to najszybszy (szybszy od własnego cienia)
rewolwerowiec z Dzikiego Zachodu podróżujący na koniu Jolly Jumper i z psem
Bzikiem, którego zadaniem jest tropienie lub pilnowanie Daltonów w więzieniu.
Opowieści o przygodach kowboja doskonale wpisywały się w stylistykę westernów i
trafiały do młodych czytelników, którzy przyjęli jego przygody entuzjastycznie.
Od 1946 roku bohater nie traci na powodzeniu. W Polsce komiksy o nim znane są
od lat 60 XX wieku, kiedy to opublikowano pierwsze jego przygody w harcerskiej
gazecie „Na przełaj”. Kontynuatorów tworzących przygody było wielu.
Obecnie
wznowiono wydanie kolejnych tomów. Od 2016 roku Egmont Polska wydaje kolejne
tomy stworzone przez Morrisa i kolejnych współtwórców. Wszystkie przygody mają
szczęśliwe zakończenie. Charakterystyczne dla tych opowieści jest to, że po każdej misji dzielny i uczciwy
bohater może odjechać w stronę zachodzącego słońca.
Komiks
polecam miłośnikom westernów, Lucky Luka oraz komiksów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz