Etykiety

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Anna Kasiuk: dom pachnący świętami



Święta Wielkanocne w moim rodzinnym domu budzą we mnie bardzo dobre wspomnienia. Kiedy żyły jeszcze moje babcie, zawsze przyjeżdżały do domu moich rodziców, a to była dla mnie i mojej siostry oznaka nadchodzących wyjątkowo rodzinnych chwil. Nasz dom zaczynał wtedy pachnieć piernikiem, ciastami i potrawami, serwowanymi w dwóch rejonach Polski, na południu i w centrum. Mój tato pochodził z Przemyśla, więc babcia kleiła pierogi ruskie a my z siostrą, jako małe dziewczynki oczywiście podjadałyśmy jej farsz. Nigdy tego nie zapomnę. Babcia miała takie delikatne dłonie. Natomiast mama mojej mamy była specjalistką od pierogów z serem i zawijała ich krawędzie w misterne warkoczyki. A robiła to z niemal artystyczną misternością. Do tej pory, ani moja mama ani tym bardziej my dwie, nie pojęłyśmy tej sztuki. Mój tato natomiast był odpowiedzialny za sprzątanie domu. A był bardzo dokładnym człowiekiem, więc dom po prostu lśnił.
Oczywiście dla nas, jako małych dzieci, Święta Wielkiej Nocy zaczynały się już w momencie pojawienia się babć i pierwszych kulinarnych wonności rozpierzchających się po domu. Trzy przedstawicielki rodów spędzały w kuchni ogrom swojego czasu, dlatego bywało, że w Wielki Czwartek i Piątek do Kościoła chodziłyśmy tylko z rodzicami, podczas gdy babcie odpoczywały. To piękne wspomnienie… Nastrój świąt, aromat i gwar gości, którzy odwiedzali nas wciąż brzmią w moim sercu.
Teraz jestem już mamą. Bardzo poważnie podeszłam do zachowania tradycji w moim domu. Ale nie wyglądają one już tak uroczyście i doniośle, jak kiedyś. Nie stoję w kuchni przez kilka wieczorów i nocy, by przygotować posiłki, bo nie pozwala mi na to czas. Pisanki malują moi chłopcy, mięsa piękną się wieczorami a dom sprzątamy z mężem na spółkę. Ja postawiłam raczej na atmosferę i czas, który mogę spędzić z moimi bliskimi.
Święconka jest naszym rytuałem. Niesiemy do Kościoła dwa koszyczki a potem objeżdżamy okoliczne świątynie, by pomodlić się przy grobach Jezusa. Wspomnienia grzeją moje serce, a tradycja którą wzbogaciłam odwiedzaniem Kościołów bardzo przypadła moim dzieciakom do gustu. W pierwszy dzień świąt, przed śniadaniem, spotykamy się z moją mamą i siostrą na cmentarzu, by spędzić chwilę z tatą. To wyjątkowe chwile, kiedy czas przystaje, a my możemy w końcu powspominać i cieszyć się swoją bliskością nawet, jeśli większa część nas już odeszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz