Astrid Lindgren, Patrz,
Madika, pada śnieg!, il. Ilon
Wikland, tł. Anna Węgleńska, Warszawa “Zakamarki” 2017
Każdy z nas ma w jakimś stopniu rozwiniętą potrzebę
imponowania innym. Jedni pragną uznania tłumów, inni określonych jednostek.
Próby dorównania i prześcignięcia mają duże podłoże emocjonalne wynikające z
potrzeby rywalizacji. To właśnie nasze odczucia sprawiają, że chcemy coś robić
lub nie robić. Zwykle wówczas wyłącza się logiczne myślenie. Przestajemy się
zastanawiać, czy planowane działania są dla nas dobre. Liczy się tylko cel. O
takiej chęci zdobycia uznania jest świąteczna opowieść „Patrz, Madika, pada
śnieg!”. Opowieść zaczyna się bardzo prosto. W niedzielny poranek wszyscy na Czerwcowym
Wzgórzu śpią dłużej. Za oknem pada śnieg, który cieszy wszystkich. Nie brakuje całodniowych
zabaw na śniegu, po których następnego dnia Madika jest chora i nie może
wyruszyć do miasteczka kupić prezenty gwiazdkowe. Lisabet i Alva same idą do
sklepu z zabawkami, gdzie mają kupić prezent dla Madiki. Wybór jest dość
trudny, ale szybko znajdują coś interesującego. Alva prosi Lisabet, by
poczekała na nią przed sklepem, ponieważ chce, aby prezent dla młodszej siostry
był tajemnicą.
W czasie czekania dziewczynka obserwuje sanie i
dostrzega Gustawa Svenssonów jadącego na płozach sań. „Ty tak nie umiesz!” –
działa na nią jak płachta na byka. Bohaterka szuka okazji, aby udowodnić
młodszemu od siebie chłopcu, że też może skorzystać z niebezpiecznego sposobu
jazdy. Jest tak bardzo skupiona na zaimponowaniu i udowodnieniu własnych
umiejętności, że zapomina o prośbie siostry. Korzysta z pierwszej nadarzającej
się okazji i uczepia sań, które mkną poza miasto. Lisabet staje się ofiarą
Anderssona śpiewającego sprośne piosenki i porzucającego ją w lesie.
Poszukiwanie drogi do domu trwa długo Przerażona dziewczynka myśli, że umrze z
mrozu i zmęczenia. W tym czasie Alva wraca do domu i mówi o zaginięciu siostry.
Na szczęście nieostrożna Lisabet trafia na do obory,
gdzie się ogrzewa i rusza w drogę. Na szczęście spotyka Hanssonów, którzy
podwożą ją saniami do domu. Jej powrót sprawia, że wszyscy bardzo się cieszą, a
najbardziej sama bohaterka tragicznej przygody.
Przedświąteczna, zimowa opowieść zachęca do dyskusji
z dziećmi. Pozwala poruszyć kwestię odpowiedniego ubierania się w czasie
mrozów, aby się nie przeziębić, słuchania starszych, by uniknąć niebezpieczeństw
i przede wszystkim bezmyślnych popisów, które często kończą się źle. Opisane
emocje Lisabet przemawiają do dziecięcej wyobraźni. Opis złości wymieszany z
bezsilnością sprawiają, że przekaz jest bardzo obrazowy.
Całość dopełniają piękne ilustracje Ilon Wikland (współpracująca
z pisarką również w czasie tworzenia innych książek). Przenosimy się na zaśnieżone
wzgórza, zimowe miasto po którym mkną sanie ciągnięte przez konie. Do naszych uszu
wydają się docierać świąteczne dźwięki dzwonków, a sklep nęci niepowtarzalnymi
zabawkami. Prace Ilon Wikland bardzo dobrze przenoszą nas w dobrze nakreślony
świat Astrid Lindgren, której książki, mimo upływu lat, nadal są aktualne,
pomagają wyjaśnić dzieciom wiele ważnych spraw. W lekturach tej pisarki uderza
nas przede wszystkim wielki szacunek do dziecka i popełnianych przez niego
błędów. Twarda oprawa, bardzo dobrze zszyte strony, niewielka ilość tekstu sprawiają,
że książka stanie się interesującą lekturą dla przedszkolaków oraz uczniów
nauczania początkowego. Całość robi niezwykłe wrażenie i sprawia, że chętnie
sięgamy po lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz