Średniowiecze to epoka pełna mroków i zacofania. Po rzymskiej
„świetności”, polegającej na biernym wykorzystywaniu dorobku intelektualnego
Greków i intelektualnego stetryczenia elit (możni dla rozrywki i z próżności
trzymali w domach filozofów, a sami często nic nie umieli ani nie mieli
poglądów) nastały czasy całkowitego zacofania powstałego przez najazd na
Cesarstwo Rzymskie plemion barbarzyńskich (szczególnie chodzi tu o
nieokrzesanych Gotów i okrutnych Wizygotów). Plagi, wyprawy krzyżowe, bród
miast, wojny, terroryzm kościoła – takie skojarzenia miałam na temat
średniowiecza po ukończeniu liceum. Czasami się dziwię jak w XXI wieku można
tak psuć obraz epoki, która była bardzo płodna (na pewno bardziej niż
renesans). Epoka pełna zabobonów i stosów. Jakim cudem „polonistę” ominęła lektura
prac Étienna Gilsona? Jakim cudem ponad dwadzieścia lat po wydaniu „Imienia
Róży” Umerto Eco młodego nauczyciela ominęła i ta pozycja, potwierdzająca opisy
francuskiego badacza? Nie wiem.
Stał się jednak cud. Studiując filologię polską, na której za bardzo nie
omawiano osiągnięć technicznych średniowiecza zaczęłam kolejny kierunek:
filozofię. To tam zmuszono mnie do sięgnięcia do dzieł filozofów, którzy
niejednokrotnie byli wielkimi wynalazcami. Zaskoczyły mnie wizje Williama
Ockhama, Jana Dunsa Szkota i innych myślicieli zajmujących się problemami
technicznymi, politycznymi, ontologicznymi czy epistemologicznymi. Wtedy
przypomniałam sobie swoją dawną lekturę. Za pierwszym razem przeczytałam ją
dość obojętnie (w sensie, że nie powaliła mnie na kolana i nie szukałam innych
dzieł pisarza-naukowca). Byłam za młoda (okolice pierwszej klasy liceum), by
docenić wartość książki.
Eco ukazuje nam świat pełen sprzecznych prądów: przyszłościowego,
dążącego do rozwoju nauki oraz skrajnego konserwatyzmu negującego nawet autorytety
patrystyki. Rok 1327 jest już schyłkiem średniowiecza, kiedy wiele
wcześniejszych dogmatów zostaje zaprzeczona. XIV wiek w dziejach historii
kościoła, edukacji, filozofii i teologii to czas odchodzenia od scholastycznych
wzorców. Uczeni znają już wszystkie dzieła Platona i Arystotelesa, które komentowano
i w renesansie. W IV wieku Platon znany był Augustynowi, a po wielu wiekach
(dzięki Arabom: Awicena i Awerroes) dotarły do nas pisma Arystotelesa, który
był wyrazem postępu w średniowieczu. Ów postęp widoczny był w pismach Tomasza z
Akwinu w XIII wieku wielkiego arystoteleika chrześcijańskiego, za sprawa
którego pisma Filozofa (w średniowieczu pisząc Filozof myślano o Arystotelesie)
zostały uznane za zgodne z nauką kościoła (wcześniej były zakazane i tylko
wyznaczeni duchowni po zgodzie papieża mogli je studiować). W tym spojrzeniu
renesans może okazać się cofnięciem: zaprzeczenie dokonań średniowiecza i
powoływanie się na myślicieli, którzy byli i tak znani wcześniej.
To w renesansie powstała Inkwizycja i inne służby czy zakony pilnujące
prawidłowości nauki, poza którą w dziedzinie humanistyki nie należało
wychodzić.
Dzisiejsi kulturowo zacofani Muzułmanie przywieźli ze sobą szkła
optyczne. Zajęcie Półwyspu Iberyjskiego przyczyniło się do przenikania się
myśli oraz odkrywania osiągnięć technicznych Wschodu. To Zachód był wówczas
nieco zacofany, ale też i bardzo chłonny wiedzy. Taki otwarty na nowości
wizerunek epoki pozostawia nam Eco po lekturze powieści, której akcja toczy się
w zakonie benedyktynów.
Lektura godna uwagi i dodatkowych studiów. Na pewno przydatna będzie tu „Europa” Daviesa i „Historia filozofii” Tatarkiewicza. Oczywiście można obyć się bez
tych lektur, ale znajomość realiów pozwoli nam docenić piękno ukazanej epoki i
poczuć dreszcz podczas czytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz