Thomas Berger, Mały wielki człowiek, tł. Lech Jęczmyk, Poznań 1998.
Ludzie
wszystkich kultur żyją w przekonaniu, ze człowiek jest kimś wyjątkowym
tylko, kiedy przynależy do ich rasy i wartościuje świat tak jak jego
sąsiedzi. Nie lubimy odmienności, ponieważ trudno ją zrozumieć. Człowiek
żyjący innym systemem wartości inaczej postrzega świat, przez co jego
działania są niezrozumiałe. Z takim problemem nieumiejętności
porozumienia spotykają się bohaterowie książki „Mały wielki człowiek”.
Ta
opowieść o starca o swojej młodości, kiedy był małym białym chłopcem i
trafił do obozu wrogich, dzikich Indian, którzy uznali go za członka
plenienia pozwala spojrzeć na cywilizację zachodnią z lekkim dystansem.
Jack Crabb żył wystarczająco długo i intensywnie, by móc swoją
opowieścią przedstawić nam mentalność Amerykanów w XIX wieku. Adopcja
chłopca przez Czejenów sprawiła, że zyskał on rodzinę, którą częściowo
stracił. Przechodząc z kultury białych do czerwonych i z powrotem
przeżywał liczne wzloty i upadki, podczas których spotykał ważne
postacie z historii swego młodego kraju.
Ta znakomita lektura skłania do refleksji nad własnym życiem i pozwala nabrać dystansu do świata. Nie
brakuje tam wielu ważnych faktów z historii USA, koncepcji kulturowych i
językowych, socjologicznego spojrzenia, a wszystko w lekkiej, humorystycznej oprawie.
Pamiętam doskonale zarówno książkę, jak i film. To absolutna klasyka w tematyce Indiańskiej. Myślę że z tej lektury radość czerpać będą przede wszystkim pasjonaci Dzikiego Zachodu, choć jak piszesz każdy może znaleźć tam coś dla siebie. Fantastyczna książka. Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń