„Alchemika” po raz pierwszy czytałam jeszcze w podstawówce (ośmioklasowa była).
Zachwyciło mnie wówczas nasycenie mądrymi zdaniami przepełnionymi spokojem i
równowagą oraz poszukiwaniem swego spełnienia. Sięgnęłam po tę książkę,
ponieważ wcześniej przeczytałam „Weronika postanawia umrzeć” i urzekła mnie
historia dziewczyny, która po próbie samobójstwa uświadamia sobie ulotność
życia i odnajduje miłość, której nie zaznała w samotnym życiu.
„Alchemik” okazał się nieco inny. Główny
zarys pozostał taki sam: szukanie sensu życia, własnej drogi, ale historia w
odmiennym, cieplejszym klimacie i już nie w szpitalu, wśród piasków pustyni.
Piasek zmusza do przemyśleń, więc tych mądrości więcej niż w mojej pierwszej
lekturze Coelho.
Głównym bohaterem książki jest Andaluzyjski
pasterz. Och, gdzie Andaluzja bujna i zielona, a gdzie piaski pustyni? W umyśle
pasterze, który przez jakiś czas ma podobny sen o piaskach pustyni i piramdach.
Po przyjściu do miasteczka udaje się do Cyganki, by mu wyjaśniła ów niepokojący
sen. Ta każe mu iść do Egiptu szukać skarbu. Nie jest on jednak typowy,
ponieważ chodzi o odkrywanie siebie, wewnętrzne wyciszenie, wyzbycie z poczucia
konieczności liczenia się z opiniami innych i tworzenia sztucznych potrzeb.
Przeczytałam wszystkie książki Coelho,
aby zrozumieć fenomen książek tego autora i chyba wiem w czym leży jego „magia”:
do banalnych historii wplótł ludowe mądrości i przemyślenia wielkich tego
świata, ale wszystko to spłycił przez zastosowanie bardzo prostych zdań, przez
co lektura po latach jest wyjątkowo irytująca. To są książki stworzone dla
dzieci i nastolatków. Po latach studiów jedynie dla osób, które kształciły się
na politechnikach i unikały wszelkiej, bardziej wymagającej lektury. łatwe
historie z łatwym językiem pozwalają płynąć bez myślenia, a zawsze można
podnieść krajowe statystyki czytelnicze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz