Co
robić? Czego się podjąć? Po sieci takich prostych pytań –
powtarzających się co dzień po tysiąckroć, często ledwo wynurzających
się ponad próg świadomości – przebiega krzywa naszych decyzji, nić
jednostkowego losu. Kilka takich nici łączy się w pajęczynę
przecinających
się wzajem ludzkich żywotów. Kilka więcej – i docieramy do czynów kogoś
odległego o dziesiątki lat i setki kilometrów. Sieć owa, snuta od
niepamiętnych czasów – nieustannie powiększający się spichlerz dziejów –
to nasz jedyny pewny dom. Zamieszkujemy w międzypokoleniowej
wspólnocie losów, w gliniance ulepionej z resztek po czyichś dawnych
wyborach: w kosmicznej pajęczynie starych słów, znaczeń i myśli – nawet,
jeśli nie mamy o tym bladego pojęcia. Ta budowla – ten monstrualny
kopiec – jest dziełem różnych ludów, o różnych
językach i różnych czasach rozkwitu. Wszystkie jednak, uwijając się nad
tą nieustającą a konieczną robotą, odpowiadały na jedno nieuniknione
pytanie: co robić? I o ile ich odpowiedzi były najrozmaitsze, o tyle –
to jest właściwym zagadnieniem, o które pytamy
– można spróbować wyszczególnić kilka najważniejszych sposobów tych
odpowiedzi, kilka języków, które mają swoje własne, nieprzetłumaczalne –
bo nieoczywiste – „robić”, i które wznosiły niższe partie naszego
wielkiego siedliska właściwym dla siebie sposobem,
swoją własną, swoistą robotą.
W mowie starożytnych Greków „robić” to
ποιεῖν. „Ten, który robi”, „wykonawca”, „twórca” – to pierwotne
znaczenia greckiego ποιητής. Tak też Grecy – a my za nimi – nazywali
twórców eposu, dramatu i liryki – tych, którzy przetwarzali
niesione przez język i kulturę mity, nadając im skończoną formę dzieła.
Poeta dawał wspólnocie bogów – ich skończony panteon – a także rodowód,
tradycje i wzorce postępowania. W filozofii i prawie – co poświadczają
poemat Parmenidesa, gnomy Heraklita czy jamby
Solona – także obowiązywał prymat języka, jak zresztą wszędzie w
klasycznej i archaicznej Grecji, kiedy to – jak chciał Hölderlin –
zaiste „poetycznie mieszkał człowiek na tej ziemi”.
Wojnę poezji pierwsza wydała filozofia.
Platon centralną postacią Miasta uczynił filozofa-prawodawcę,
poszukującego prawdy nie w języku, ale w dialektycznym logosie i
oglądzie wiecznych idei. Jego praca była jednak tylko odpryskiem,
czy raczej analogonem wielkiego dzieła Demiurga – rękodzielnika,
wykonawcy świata. Świat Platona, a także Arystotelesa – świat, w którym
żyło europejskie średniowiecze i wczesna nowożytność – nie był już
wyłaniającą się z chaosu physis, ale robotą zewnętrznego,
zaświatowego Stwórcy, którego zamysł odczytywał i odtwarzał mędrzec.
Załamanie tej symetrii – wytworzonej i
ugruntowanej być może bardziej przez recepcję obu klasyków, niż przez
nich samych – nastąpiło dopiero w epoce oświecenia. Rozdarcie sklepienia
między niebiosami zaowocowało zlaniem się boskiego
i ludzkiego, poznania i działania, myśli i bytu, podmiotu i przedmiotu.
Historia przyśpieszyła, gnana kolejnymi dialektycznymi aktualizacjami
Ducha Absolutnego, kolejnymi stadiami jego bezustannej samoobróbki.
Zamiast Demiurga – δημιουργός to pierwotnie rękodzielnik,
rzemieślnik – stwórcą i władcą świata stał się robotnik, a cała natura –
jego „nieorganicznym ciałem”, które ten nie tyle eksploatuje, co
obrabia. Jego robota nie jest już robotą starożytnych i
średniowiecznych, uwijających się wokół swojego językowego i pojęciowego
gniazda – ale całością jego istnienia.
Kiedy można było spodziewać się stopienia
robotnika i roboty, na horyzoncie pojawił się robot. Technika,
wydawałoby się – jedynie środek produkcji, narzędzie, medium –
upodmiotowiła się, spychając na dalszy plan robotnika i jego
robotę, niby subwersywna, spóźniona emanacja resztek sklepienia między
światami, złogów tego „czegoś pomiędzy”, tej zerwanej, rozdartej
zasłony.
Nie jesteśmy już dzisiaj robotnikami. Nie
jesteśmy także (jeszcze?) robotami. Aby pojąć przynależne nam – i
możliwe dla nas – formy istnienia, pragniemy, z tej dziwnej, być może
przejściowej epoki, przyjrzeć się bliżej dziejowym
przeobrażeniom i wzajemnym związkom przedstawionych postaci – twórcy,
Stwórcy i jego odtwórcy, robotnika i robota. Każda z nich ma swoich
proroków, myślicieli i piewców: od presokratyków, Platona, Arystotelesa i
filozofów średniowiecza, przez idealistów niemieckich
i Marksa, Nietzschego i Heideggera, aż po Foucaulta i Deleuze’a. Ich
myśl snuła wielką nić, wiła gniazdo, w którym mieszkamy. Razem z nimi – a
może i przeciw nim – chcemy odsłonić te sploty, oczyścić nieco te
gęstwie, zdjąć stare warstwy tynku – zrozumieć
dzisiejsze położenie, rozpoznać nasze zadanie – przygotować się dobrze
do naszej właściwej roboty.
Spotkamy się w dniach 14–16 lutego w
Schronisku na Szyndzielni nad Bielskiem-Białą. Wystąpieniom studentów i
doktorantów towarzyszyć będą wykłady gościnne. Do schroniska dotrzeć
można zarówno szlakami pieszymi, jak i koleją gondolową.
Zgłoszenia – krótkie przedstawienie swojej
osoby (imię, nazwisko, rok studiów, uczelnia i zainteresowania) i
motywów uczestnictwa (do 200 słów) oraz – w razie chęci czynnego
uczestnictwa, do czego zachęcamy – abstrakt półgodzinnego
referatu (do 300 słów, w odrębnym pliku) – prosimy przesyłać do 5
stycznia 2018 na adres
robota@kronos.org.pl.
Osoby, które w przypadku odrzucenia
abstraktu referatu nie byłyby zainteresowane uczestnictwem biernym,
uprzejmie prosimy o nienadsyłanie zgłoszeń.
Koszt uczestnictwa – 2 noclegi z pełnym wyżywieniem – wynosi 160 zł. Liczba miejsc ograniczona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz