Etykiety

niedziela, 14 stycznia 2018

nocna włóczęga

Kiedyś ktoś przeze mnie zawału dostanie w nocy.
Sobie w ciemnościach spokojnie z Tutusiem spaceruję (że niby taka straszna obstawa w razie głupich pomysłów napadania na mnie mistrzynię obrony) i widzę panią idącą z wielkim worem do kontenera. Męczy się, sapie, ale daje radę. Otwiera klapę i chce wrzucić worek, ale o ile dodźwigać to już podniesienie wyżej sprawiło kobiecie problem.
-Dobry wieczór. Pomóc pani? - pytam się.
-Jezus Maria, ale mnie pani przestraszyła. Dam radę, rozerwę worek i pojedynczo powrzucam. Trochę lompów mi się uzbierało.
-Ale to chyba nie do tego kontenera. Tam obok jest na odzież. Może pani fundacji pomóc zamiast na wysypisku marnować.
-Pani, te fundacje wszystkie to tylko ludzi okradają. Do potrzebujących trafia niewiele.
-Nawet jeśli niewiele trafi to planeta będzie mniej zanieczyszczona, a do tego ktoś będzie mógł sobie później za grosze kupić w lumpeksie. Poza tym trzeba wierzyć, że jak najwięcej trafi do potrzebujących. Pani i tak nic na tym nie traci, a ktoś może zyskać - staram się przekonać.
-Wie pani co? Ma pani rację.
I tym sposobem udało mi się uchronić worek rzeczy przed wylądowaniem na wysypisku i tworzeniem kolejnych niepotrzebnych śmieci. Po to są różne kontenery i segregacja, aby mniej było zanieczyszczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz