Anton Czechow nazywany jest mistrzem „małych form literackich”. W jego dziełach przeważają obrazki obyczajowe, miniatury z życia urzędników, kupców, ziemian i chłopów, łączące komizm z wyraźnymi akcentami krytyki społecznej. Znany jest głównie z dramatów. Moje przygoda z jego twórczością zaczęła się bardzo przypadkowo w szkole podstawowej, kiedy podsunięto mi „Wiśniowy sad”. Wydanie miałam jednak troszkę dziwne, bo nie był to oryginalny dramat tylko fabuła przerobiona na dłuższe opowiadanie i idealnie wpisywała się w tematy, które wówczas znajdowałam w książkach Elizy Orzeszkowej. Później zagłębiłam się w dramatach pisarza. Następnie w moim życiu nastał okres zgłębiania literatury „łagrowej”, ale o dziwo na „Wyspę Sachalin” nie trafiłam i kiedy tylko o niej usłyszałam stwierdziłam, że mam dwa powody, aby po nią sięgnąć: poszerzenie znajomości twórczości jednego z lubianych twórców i zobaczenie kolejnego obrazu brutalności władzy, w którego państwie ludzie mają niewiele do powiedzenia.
Sachalin jest wyspą na Oceanie Spokojnym u wybrzeży Rosji i w pobliżu
japońskiej wyspy Hokkaido. Ze względu na zasoby była przedmiotem sporu między
dwiema zaciętymi władzami: cara i cesarza. Dająca spore możliwości pod kątem surowców
leśnych, kopalnianych stawała się doskonałym źródłem zysków. Węgiel, nafta, gaz,
bogactwo ryb i lasy sprawiały, że ta znajdująca się na krańcu świata wyspa o
surowym klimacie ciągle jest atrakcyjna gospodarczo. Nie łatwo było znaleźć
chętnych do pracy w tych warunkach, ale Rosja zawsze miała praktyczne, ale
bardzo niehumanitarne rozwiązania i o tym jest właśnie książka Antona Czechowa,
który zabiera nas na wyspę będącą katorżniczą kolonią karną.
„Przy zachodnim wybrzeżu wyspy, akurat naprzeciw ujścia Amuru, widnieje na
mapie napis sporządzony przez misjonarzy: „Saghalien-angahata”, co po mongolsku
znaczy „skały czarnej rzeki”. Nazwa ta tyczyła się zapewne jakiejś rafy albo
przylądka przy ujściu Amuru”.
Anton Czechow zabiera nas do świata okrutnego, pozbawiającego ludzi siły walki
o wolność, wymazującego mieszkańców z pamięci pozostałych na kontynencie. Dzięki
niemu wchodzimy w tłum ludzi zamieszkujących te bardzo nieprzyjazne tereny i
odbywających kary lub osiedlających się tu po odbyciu kary. Jego opisy są
proste, bez nadmiaru emocji i skrupulatne. Pisarz do swojego zadania podchodzi
z podejściem antropologa przyglądającemu się dziennemu światu powstałemu przez
system karny oparty na wyniszczaniu jednostki, fizycznej i psychicznej przemocy
wobec zesłanych. Czechow wiernie oddaje przygnębiające obrazy. Widzimy tu wszędobylski
brud, głód, choroby i trudne warunki życia. Przyroda nie oszczędza nikogo.
Surowe warunki połączone z wyczerpującą pracą i chęcią przetrwania stają się
zadziwiającą mieszanką uświadamiającą jak wiele człowiek jest w stanie znieść i
jak bardzo otoczenie go zmienia.
Razem z Czechowem przenosimy się do 1890 roku. Lektura zaskakuje bogactwem informacji
o otoczeniu, ilością ciekawostek historycznych i geograficznych, dokładnością
opracowania, szerokim spojrzeniem. Dostajemy też sporą dawkę o ówczesnym
rosyjskim systemie więziennictwa, którego autor był przeciwnikiem i który przez
lata się nie zmieniał. Zmiany ustrojów nie sprawiły, że więźniowie mogli
cieszyć się lepszymi warunkami i o tym wiemy choćby z książek Gustawa
Herlinga-Grudzińskiego, Józefa Czapskiego, Józefa Hermanowicza. Znajomość tych
tekstów wcale nie zapewnia nam braku zaskoczenia lekturą „Wyspy Sachalin”
Antona Czechowa, który po mistrzowsku ukazuje ludzkie dramaty napisane rękami
dyktatorów (bo jak inaczej nazwać carów?), którzy wykorzystują biurokrację oraz
nadawanie władzy urzędnikom do krzywdzenia.
„Gdzie urzędnik ma prawo bez sądu i bez śledztwa ukarać rózgami i wsadzić do
więzienia, a nawet wysłać do kopalni, tam istnienie sądu jest tylko
formalnością”.
Pisarz uświadamia nam mechanizmy wyboru czy też typowania ludzi do zsyłek,
uświadamia jak wygląda tam życie, pokazuje losy osiedleńców, którzy po odbyciu
kary nie mają już, po co wracać do domów. Wyspa-więzienie zasilane ciągle
nowymi siłami nie wyludnia się, ale sprawia, że je mieszkańcy zaczynają ze sobą
współgrać, tworzyć zadziwiającą kulturę determinowaną przez dostępność
materiałów i żywności.
Trzy miesiące spędzone przez pisarza na wyspie dają dużą ilość materiałów. Jego
dzieło to wynik ogromnej liczby wywiadów z osadnikami i katorżnikami. Dostajemy
tu opisy codzienności mieszkańców wyspy i spostrzeżenia Czechowa na temat
zasobów, klimatu, ukształtowania terenu i wiele innych pozwalających nam na
lepsze zrozumienie otoczenia i rozgrywanych w nim dramatów.
Książka ta pozwoliła mi na odkrycie nieznanej mi twórczości Czechowa będącego
wybitnym dramatopisarzem i nowelistą i okazał się też świetnym reporterem, antropologiem
przyglądającym się katorżnikom i warunkom ich życia. Wchodzimy w świat obrazów,
liczb i przerażających faktów. Sporo miejsca poświęcono tu opisom odwiedzanych
przez autora okręgów wyspy. Poznajemy ich historię, przyrodę, aby później
przejść do losów ludzi zestawione z danymi z dokumentów i archiwów.
Druga połowa książki to dokładniejsze przyglądanie się historiom mieszkańców wyspy
z naciskiem na więźniów i ich sposoby radzenia sobie z systemem: „Żeby wymigać
się od ciężkiej pracy albo kar cielesnych i zdobyć kawałek chleba, szczyptę
herbaty, soli czy tytoniu, zesłaniec ucieka się do oszustwa, bo doświadczenie
nauczyło go, że w walce o przetrwanie oszustwo jest środkiem najpewniejszym i
najskuteczniejszym”.
Mamy tu opis sytuacji kobiet i dzieci, małżeństw, przestępczości, dostępności
do zasobów i żywności, gospodarce rolnej, wyzysku, śmiertelności, chorób.
Dowiadujemy się, że popularne wówczas choroby są tu nieznane. Poznajemy też
rdzennych mieszkańców i ich zadziwiającą kulturę oraz podziały na plemiona.
Ajnowie zaskakują brakiem higieny, minimalizmem i prostolinijnością; Giliacy
żywią się mięsem brzydzą uprawą ziemi i także nie myją się i nie zmieniają
odzieży. Takie podejście sprawia, że rdzenni mieszkańcy niesamowicie śmierdzą i
nie dają się wykorzystać do pracy polegającej na pozyskiwaniu surowców.
Solidna, kartonowa, matowa okładka, bardzo dobrze zszyte strony sprawiają, że
książka jest estetyczna i trwała. „Wyspa Sachalin. Notatki z podróży” to
książka, po którą warto sięgnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz