Ola ma ostatnio problem z mówieniem, co chciałaby zjeść. Faza pączkowo-pomidorowa minęła. Przez jeden dzień był apetyt na spaghetti, jeden dzień pizzę i jesteśmy w czarnej dziurze, bo nie mówi, co chce, a nie mówi, że czegoś jeść nie chce, więc moje wysiłki wyglądają tak, że robię pełno małych porcji różnych rzeczy i daję jej do wybierania. Ola "próbuje" wszystkiego po kolei.
Rano dostała zestaw jedzenia, a ja poszłam do kuchni zrobić kawę. Wracam z kuchni, a dookoła jej stołu pełno jedzenia.
-Olu, dlaczego jedzenie leży na podłodze?
-Kot jeść.
-Kot chce jeść?
-Tak.
-Ale widzisz, że on nie chce, bo tylko wącha.
-Pies jeść.
Psu dwa razy nie trzeba było powtarzać. Skoro jeść to jeść. Posprzątał wszystko...
Tak jak dzieci bawią się piaskiem w udawanie, że jedzą Ola tak robi z jedzeniem. Niby przykłada do ust, ale odrzuca na bok. Pomysły na posiłki mi się skończyły i czekam na jej olśnienie.
A jak tam Wasze przeboje z jedzeniem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz