Od wczoraj myślę, co z wózkiem i uświadomiłam sobie dwie cudowne rzeczy:
-Ola ostatnio doszła do takiego etapu, że już potrafi odpocząć w domu i mi jest wtedy dużo łatwiej, bo razem leżymy i odpoczywamy, a nie ona siedzi i odpoczywa, a ja zasuwam pchając wózek (jednak wyczerpujące zajęcie i po 2-3 h wożenia dziecka, kiedy ono się relaksuje jest trudne, a ja czuję się jak po przeoraniu pola rękami);
-jest lato, więc w czasie zmęczenia lub kryzysu można sobie przysiąść na ławce lub krawężniku;
-zakupy robić tak jak wczoraj: dojść, kupić, zawiadomić tatę, żeby nas odebrał spod sklepu (większość dzieci właśnie tak wozi się samochodami);
-jak Ola będzie miała trudności w czasie zakupów to dam sklepom wykazać się i wprowadzić w życie te magiczne przepisy "pierwszeństwo dla niepełnosprawnych", którymi większość sklepów jedynie się chwali, a w praktyce ich nie stosuje;
-od 3 tygodni mamy inny tryb pracy i w sumie ja przy nim czuję się bardziej wypoczęta, mam lepszą koncentrację, bo robiłam Oli serię krótkich spacerów i jeden długi, na którym odpoczywała, a ja wszystko załatwiałam;
-wózek zespawam, bo puścił na spawaniu i będzie "na wszelki wypadek" (a takie jak Wrocław przecież się zdarzają);
-Ola nauczy się w sklepach dyscypliny polegającej na pilnowaniu się mnie, a nie żebym musiała pilnować jej jak rocznego malucha (ponoć ćwiczenia czynią mistrza);
-będę miała więcej sił dla siebie i czasu na picie kawki, czytanie książek (jak Ola się zdrzemnie to nie w wózku, który pcham tylko w łóżku);
-będę bardziej zrelaksowane, bo nie będę musiała wkurzać się na kierowców zastawiających całe chodniki i flejowatych psiarzy, którzy nie potrafią po swoich pupilach posprzątać, a ja później w to wjeżdżałam i po powrocie do domu musiałam myć kółka i buty (teraz będę myła tylko buty).
Same plusy :) :) ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz