Pandemiczne obostrzenia i rozporządzenia dały się dzieciom we znaki. Zamykanie szkół, otwieranie, zamykanie lasów, zdalne nauczanie, zakaz wyjścia bez rodziców, mandaty, maseczki, dezynfekcje i kiedy już nadeszły wakacje, czas wytchnienia i odpoczynku od szeregu nowości nie każdy mógł się tym cieszyć. Niektórzy właśnie wtedy wylądowali na kwarantannie. Wirus roznosił się jak poczta pantoflowa przekazywana sobie przez ludzi. I tym sposobem trafiło też na bliskich Jakuba. Na początku z dziwnymi objawami „przeziębienia” zmagali się opiekunowie. Potężny i silny wujek chodzący na czworakach i całymi dniami zalegający w łóżku był zadziwiającym widokiem. Kiedy dołączyła do niego mama zaczynało być dziwnie. Na koniec i Jakub zapał wirusa, który go rozłożył. Nastolatek w czasie izolacji miał okazję sprawdzić się w nowej funkcji, a dom był bardziej pod jego kontrolą i właśnie z tego powodu stał się powiernikiem tajemnicy swojego kota Mietka: potrafi skoczyć wyżej niż podejrzewają go o to dorośli. To właśnie jego akrobacje przyczyniły się do wywrócenia życia całej rodziny do góry nogami. A wszystko przez stłuczenie niepozornego wazonika (czyli urny) z prochami babci. Może by w tym nie było nic dziwnego, gdyby nie to, że kobieta ta nigdy nie należała do osób spokojnych i zawsze ją nosiło. Po tak długim pobycie w wazonie musi oczywiście nadrobić i włącza w swoje przygody wnuka, który w sumie nie bardzo ma wybór. Do tego plany babci w czasie kwarantanny to coś, na co czekał, bo ile można siedzieć w domu i się nudzić?
Babcia uwolniona z urny jest jak nieposkromiony żywioł pełen zaskakujących pomysłów. A to marzy jej się bujanie we własnym fotelu, a to odwiedziłaby wnuki nad morzem, zwiedziła różne czasy i przestrzenie. Sama oczywiście nie będzie podróżować i pozwala wnukowi cieszyć się ze swoich umiejętności. Nie jest jednak w stanie przewidzieć konsekwencji wszystkich wypraw i czynów. Zwłaszcza, że ma bardziej beztroskie podejście do życia niż nastolatek. Na szczęście wiele jej wybryków da się ukryć dzięki stworzenia złudzenia, że dorośli widzą dziwne rzeczy przez zbyt długi pobyt w domu i izolacja rzuciła im się na głowy.
„Babcia w
koronie” to nietypowa powieść przygodowa dla młodych czytelników. Jej głównymi bohaterami
są dwunastoletni Kuba oraz jego zmarła babcia, czyli duch potrafiący tworzyć
portale do przemieszczania się w czasie i przestrzeni oraz obrazowo wyjaśnić
wnukowi teorię względności, uświadamia go, że czasami życie jest pełne
ograniczeń, bo my nie potrafimy otworzyć się na inne spojrzenia. Większość
przygód opowiedzianych jest właśnie z perspektywy nastolatka mającego okazję
doświadczyć niezwykłych rzeczy i odkryć jak niesamowicie ważne są drobiazgi.
Każda rzecz z przeszłości ma wpływ na całe życie. Czasami lekka zmiana może
wprowadzić chaos.
Katarzyna Dembska z jednej strony zabiera nas w polskie realia, a z drugiej tak
nie do końca, bo kto w naszym kraju trzyma babcię w salonie na półce? Zresztą i
babcia jest nietypowa: nie dość, że chciała być spalona to jeszcze rozsypana na
łonie natury, aby mogła cieszyć się wolnością. A co ze stereotypowym nakazem
dbania o nagrobki? Na szczęście tego tu nie ma. Do tego mamy bardzo żywotnego
dziadka biorącego udział w maratonach, pobijającego rekordy i przy okazji będącego
mistrzem haftu krzyżykowego. Przy nich opiekunowie Kuby wypadają naprawdę blado
i nijako. Są skupieni na pracy, utrzymaniu domu i zdobywaniu pieniędzy na
dziecko. Są tak bardzo tym wszystkim zajęci, że brakuje im sił na wysprzątanie
piwnicy. I może dobrze, bo kryje ona troszkę ważnych skarbów, wśród których
ulubiony fotel babci jest szczególnie ważny.
Pisarka pozwala nam przyjrzeć się teraźniejszości, ale też zabiera w przeszłość
i uświadamia dzieci jak wiele zmieniło się przez dwa pokolenia. I tu nie tylko
chodzi o dostęp do technologii, rozrywki dla dzieci, ale i ich traktowanie oraz
stosunek do zwierząt. Dzięki babci Jakub może zobaczyć dzieciństwo dziadka,
poznać okolicę, odkryć jak bardzo się zmieniła oraz doświadczyć szeregu
uprzedzeń, które wówczas towarzyszyły ludziom, poznać inne podziały na role
społeczne, a także przyjrzeć się ówczesnym strojom. Będzie niebezpiecznie,
fantastycznie i zabawnie. Jak to się wszystko skończy? Tego musicie dowiedzieć
się sami.
„Babcia w koronie” to troszkę zwodzący tytuł, bo babcia tu chorować nie
zamierza i ma dość luźny stosunek do zagrożeń, bo jej już nic złego nie może
się przytrafić. Katarzyna Dembska pięknie pobudza młodzieńczą wyobraźnię,
porusza różne motywy religijne, ale traktuje je z lekkim przymrużeniem oka,
pokazuje które aspekty to tylko wymysł kultury, a które mogą być prawdziwe, ale
nie mamy tu traktowania ich na poważnie tylko z przymrużeniem oka jako coś
potencjalnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz