Tym razem przychodzę do Was z czymś całkowicie odmiennym. O książkach jest codziennie, o zjawiskach społecznych też, a wydarzeń kulturalnych praktycznie nie ma. Ostatnie dwa lata pod tym kątem były u mnie czasem wielkiej posuchy: zero wyjść na spotkania autorskie, bo różnorodne obostrzenia utrudniały to. Przed początkiem tych dziwnych zakazów zrobiłam sobie noworoczne postanowienie: więcej wychodzić do ludzi. Nawet zaczęło się dość dobrze, bo wzięłam udział w spotkaniu z okazji Dnia Kobiet w Niechlowie. To było otwarcie i zamknięcie wyjść z przytupem, bo przy okazji wystawy Oli prac. Zapowiadało się wówczas, że będzie tylko lepiej, a wyszło jak zawsze: po dobrym starcie rozbicie, czyli bardzo życiowo. A postanowienie było dla mnie ważne, bo moja „pandemia” jest inna i trwa dłużej i miałam coś w tym swoim nudnym życiu zmienić, urozmaicić je jakoś.
W końcu przyszły zmiany, bo ile można siedzieć w domach. Maj rozkwita ilością
wydarzeń, wydawcy, biblioteki i różnorodni organizatorzy wydarzeń kulturalnych
prześcigają się, aby przyciągnąć. I tak też jest w lokalnej bibliotece, która
zawsze dba o czytelników i zachęca ich do aktywności. A wszystko to zasługa
wspaniałej pracującej tam ekipy z dyrektorką na czele. Od lat widzę jej
zaangażowanie w dotarcie do czytelników i podziwiam. To właśnie dzięki niej
dziś było miłe spotkanie autorskie z jednym z poczytniejszych pisarzy.
Pierwsze wyjście i od razu wydarzenie pełne śmiechu, rewelacyjnych opowieści,
wspomnień. A wszystko dzięki temu, że w naszej miejskiej bibliotece zagościł
jedyny w swoim rodzaju Alek Rogoziński, autor dwudziesty pięciu książek pełnych
humoru i czasami przekornego spojrzenia na życie i nieszablonowego podejścia.
Biorąc pod uwagę, że swoje komedie kryminalne wydał w pięć lat to tempo ma
niczym King. Gatunek oczywiście bardziej leżący mi niż mistrza grozy, bo ja
zdecydowanie bardziej wolę się śmiać niż bać.
Muszę szczerze i bez bicia przyznać, że nie znam wszystkich wykreowanych przez
niego historii i po tym spotkaniu mój apetyt na jego powieści wzrósł.
Zwłaszcza, że jest to pisarz, który naprawdę pięknie ewoluuje, co można
dostrzec sięgając po dzieła wydane w różnych latach. A to jest bardzo ważne,
żeby nie tylko produkować, ale się też w czasie pisania uczyć, podnosić sobie
poprzeczkę.
Alek Rogoziński przez ponad dwie godziny dzielił się swoimi doświadczeniami z
życia, ale nie było to byle jakie dzielenie się: humor niczym w czasie występów
kabaretu, czyli dwie atrakcje w jednej i to w ramach spotkania w bibliotece,
bez konieczności wyjazdu poza miasto i kupowania drogiego biletu. Poznaliśmy
kulisy pisania książek, pomysły, zostaliśmy wprowadzeni w tajniki pracy nad
książką, ale też edukacji pisarza, doświadczeń dziennikarskich. Wszystko z
lekkim puszczaniem oka do obecnych, a czasami żartami sytuacyjnymi. Ponad dwie
godziny świetnej zabawy i możliwości zadania pytań pisarzowi. Jeśli będziecie
mieli okazję pójść na spotkanie to naprawdę warto. Alek Rogoziński ma niesamowity
dystans do siebie i potrafi żartować zarówno ze swoich wad, jak i też nie mistyfikować
zalet, przekolorować sytuacje tak, że wszystko, co opowiada sprawia, że samemu
nabiera się ochoty do ironizowania, rozśmieszania, a to naprawdę cenna cecha i
rzadki dar nienadymania się, niegwiazdorzenia. Ot taki równy gość, który na co
dzień znika, aby snuć opowieści mające rozbawić czytelników, czuje się dobrze z
tym, co robi.
Bardzo mnie cieszy, że publika dopisała i miło zaskoczyło to, że na spotkaniu
pojawiła się też młodzież. Patrząc na statystyki czytelnicze to naprawdę bardzo
budujące. Do tego ucieszył mnie widok innych miłośników książek, dzielących się
swoimi doświadczeniami czytelniczymi w mediach, zaangażowanie wiernych
czytelników oraz miła atmosfera.
Lubicie książki Alka Rogozińskiego? Które najbardziej przypadły Wam do gustu, a
przez które nie mogliście przebrnąć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz