Opowieść
o prostym i brutalnym milionerze z Ameryki. Henderson skończył studia,
ale nie zdobył na nich ogłady. Na złość sobie i rodzinie wyprawia się na
front wojny. Wraca stamtąd jeszcze bardziej brutalny, prosty i z
pogłębionymi problemami psychicznymi. Rani bliskich, sieje emocjonalne
spustoszenie. Robi wszystko, aby nie dało się go lubić. Prosty język
jakim posługuje się autor podkreśla zwierzęcość i brak ogłady bohatera,
który zostaje hodowcą świń. Wydaje się, że jest to osobowość, która nie
może ulec zmianie i pewnie tak, by było.
Podróż
poślubna jego dobrego przyjaciela i misja fotografowania oraz
poznawania nieodkrytych części świata sprawia, że trafia do Afryki. Brak
umiejętności życia w stadzie przyczyniają się do szybkiego odłączenia
się od współtowarzyszy. Dopiero samotny kontakt z kulturami pierwotnymi i
srogą naturą pozwalają mu „dorosnąć”.
Książka,
wbrew pierwszemu wrażeniu prostoty, obfituje w przemyślenia
filozoficzne nad miejscem człowieka w świecie, wierzeniami,
zacieśnianiem widnokręgu poznawczego, strukturami społecznymi.
Dzięki
murzyńskiemu królowi zostaje królem deszczu oraz uczy się budzić w
sobie szlachetne zwierzę. To właśnie blisko natury odkrywa, że człowiek
staje się swoim wyobrażeniem o sobie. Pierwotne instynkty „chcenia”
towarzyszą nam zawsze i wszędzie. Musimy odkryć, w jaką formę chcemy
przybrać owo chcenie, by być użytecznymi społecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz